To potwór!

181 20 5
                                    

Kolejne kosmyki o czekoladowej barwie spadały na zimne kafelki. Niektóre rozpadały się w locie na setki pojedynczych nitek, inne opadały spokojnie nie rozdzielając się. Tak, jakby bały się rozłąki.

I tak jak moje włosy, które teraz martwe leżały na chłodnej podłodze, ja bałam się rozłąki z samą sobą. Stawałam się nową Mią, która była twardsza i silniejsza. W chwili gdy na podłodze znalazł się ostatni długi kosmyk poczułam, że teraz nie ma odwrotu. Dzisiaj na imprezie mam zamiar się dowiedzieć w czym utknęłam i za wszelką cenę dobrze się bawić.

Uwaga, uwaga! Nowa Mia właśnie odpaliła ląd. Pozostało czekać kiedy wybuchnie.

Stanęłam przed lustrem otrzepując koszulkę z nadmiaru włosków, jakie zostały. Teraz moje włosy sięgały jedynie kilka centymetrów nad ramionami. Uśmiechnęłam się do Lottie zadowolona z efektu.

- Teraz twoja kolej - wskazałam podbródkiem na stolik, który jeszcze kilka minut wcześniej zajmowałam ja. Lottie usiadła na nim, a ja sięgnęłam po nożyce i zaczęłam obcinać kosmyki. Miałam mniej pracy niż ona, ponieważ Lottie miała już krótkie włosy. Wystarczyło przyciąć końcówki i gotowe!

Po tym jak posprzątałyśmy w łazience i ubrałyśmy się w normalne ciuchy wyszłyśmy na zewnątrz przed mój dom. Na podjeździe wciąż stał nasz ukradziony samochód, co oznaczało że mama ma dzisiaj dobry humor.

- Kazała ci go oddać?- spytała Lottie wskazując palcem na Chevroleta.

- Ma zniknąć albo zadzwoni po lawetę - wyruszyłam ramionami - ale nie mam pojęcia gdzie go schować...

- U mnie nie da rady - pokręciła głową wsiadając na miejsce pasażera. Chwilę później znalazłam się obok niej na siedzeniu kierowcy. Odblokowałam hamulec i odpaliłam silnik wjeżdżając na drogę.

- Wiem. Myślałam żeby umieścić go przy tej opuszczonej willi, ale teraz nie wyobrażam sobie go tam przechować.

- Wykupmy miejsce parkingowe! - Lottie klasnęła w dłonie, aż podskoczyłam zaskoczona. - Na przykład przy mieszkaniu Marshalla.

- Wiesz ile takie miejsce kosztuje? Musiałybyśmy wrócić do Vegas po pieniądze za tamten samochód... - Zaczęłam, ale nagle oprzytomniałam. - Ty chcesz jechać do Vegas! - Spojrzalam w jej stronę, na co ona zaśmiała się i na jej policzkach wykwitły rumieńce. - Chcesz się zobaczyć z Davidem! Czy ty to specjalnie wymyśliłaś?

- Uważaj! - Krzyknęła, a ja nagle zahamowałam, o mało nie zderzając się z pomarańczowym lamborghini. Czy takiego nie miała przypadkiem Alice ze Zmierzchu?! - A co do Vegas to tak, chcę spotkać się z Davidem i kupić cudowne buty z szyby obok kasyna. Co ty na to?

- Hmm... Jeżeli przeżyjemy dzisiejszą noc, to możemy jechać już jutro - wyruszyłam ramionami i przecięłam skrzyżowanie. - A tak wogóle, czy ty dalej coś do niego czujesz?

W samochodzie zapanowała cisza. Lottie nie odezwała się dopóki nie ponowiłam swojego pytania.

- To co było między nami... - Zaczęła niepewnie. - Ostatnim razem był taki słodki i opiekuńczy.

- Nie dało się nie zauważyć - mruknęłam skręcając w ulicę, na której końcu mieszkał Alec.

- Przedwczoraj wysłał mi wiadomość - ciągnęła - zaprasza nas na ślub. Jego ślub.

- Lottie... Tak mi przykro - zatrzymałam samochód i spojrzałam na przyjaciółke. Jej oczy lekko zaczerwieniły się, ale Lottie nie płakała. Pociągnęła nosem i zatrzymała swój wzrok na przedniej szybie.

M.I.A.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz