A przede mną stał Luc.Miał zatroskany wzrok, wbity w moją obecność.
-Hej Sky! Mała, wszystko w porządku.On ci już nic nie zrobi.
Spojrzałam na niego, a łzy poleciały mi po policzku.Nie miałam nad moimi emocjami żadnej kontroli.
Przytuliłam się do niego i zaczęłam jeszcze bardziej płakać
-Luc... Tak się bałam.-szepnęłam.-Już wszystko dobrze.Zrobił ci coś ? Jesteś ranna ?-nagle naskoczył mnie pytaniami.Też się bał.
-Nie, nie...nie, nie.-zacięłam się.-Nic mi nie zrobił.-Sky trzeba powiedzieć to twojej mamie.-Usłyszałam, ale moje myśli zagłuszały mi cały odbiór.
-Sky!? Do cholery ! otrząśnij się ! Nie odpływaj!-Krzyczał jakby coraz głośniej, ale ciszej.
Obraz zaczął mi się zamazywać i coraz mniej widziałam.Traciłam oddech.
-Luc...Nie mogę oddychać.-ledwo wybełkotałam.
-Sky ! Ja pierdolę !!! Zostań !- Miotał mną, próbował przywrócić do świadomości.
*********Perspektywa Lucasa
Nie wiedziałem co robić.Szybko wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Roksany.Ona będzie wiedziała.
-Halo ?-usłyszałem głos po drugiej stronie słuchawki.-Roksana! Ona ledwo żyje, dusi się...-zdołałem powiedzieć.
-O boże Sky?! Ona ma inhalator w szafce, koło biurka.Podaj jej to! SZYBKO !
Pognałem na górę i wparowałem do jej pokoju.I N H A L A T O R. Otworzyłem szafkę nocną i zakurzony leżał.Chwyciłem i wróciłem do niej.
Uklęknąłem przed nią i podałem.
-Sky... to musi zadziałać, dasz radę! Jesteś silna.Proszę....Nagle otworzyła oczy i zaczerpnęła powietrza.Słysząc to kamień spadł mi z serca.
-Ale mnie nastraszyłaś.-powiedziałem z ulgą i odchyliłem głowę do tył.
*******Perspektywa Sky.
Jak dobrze było czuć tlen.Gwałtownie nabierałam powietrza, nie mogłam się nim nasycić.Kilka minut, a już doceniasz naturę i świeże powietrze.
Luc leżał i uspokajał się po całej akcji.
Obydwoje byliśmy wystraszeni.
Spróbowałam wstać, ale raczej nic z tego, bo tak zakręciło mi się w głowie i miałam wrócić na swoje stare miejsce.Na podłodze.Miałam mroczki przed oczami.
-Hej.-Złapał mnie w ostatniej chwili.-Poczekaj.Stałam oparta o ścianę, równocześnie podpierając się o umywalkę.Nagle Luc wziął mnie na ręce.Oparłam się o jego silny i ciepły tors.Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy.
Niósł mnie po schodach, czyli do mojego pokoju.
Po chwili już tam byliśmy.On usiadł ze mną na łóżku, nie uwalniając mnie z jego objęć.Cały czas byłam przytulona i miałam zamknięte oczy.Czułam się przy nim bezpieczna.Po 15 minutach zasnęłam.
*********************Obudziłam się.Leżałam sama.Chciało mi się płakać, że go nie było obok, że nie został i nie czuwał.
Spojrzałam na zegar.Tabletki.Powinnam już je wziąć godzinę temu.
Wyskoczyłam z pod kołdry i pobiegłam do kuchni.
Otworzyłam lodówkę, wyjęłam butelkę wody.Sięgnęłam po tabletki, które leżały na barku i połknęłam jedną i oparłam się o blat... z ulgą.-Na co to tabletki ?-przeraziłam się.Myślałam, że byłam sama.
-Luc!? Co ty tu robisz?
-Żyję, jeszcze 2 godziny temu zasnęłaś na mnie, a teraz coś takiego ?..........Ranisz mnie-żartował, na jego twarzy gościł jego łobuzerski uśmiech.Przewróciłam oczami.
Odwróciłam się i poszłam w kierunku toalety.
-Gdzie idziesz ?-spytał zaciekawiony.
-Do łazienki.
Zrobiłam swoje potrzeby fizjologiczne i wyszłam.Poszłam do kuchni.Kiedy wchodziłam, zauważyłam , że Luc stoi przy barku.
-Co to za tabletki ?-Odwrócił się i spytał.
-Jestem przeziębiona.Mówiłam ci już.-Odpowiedziałam obojętnie.
-Sky, to tabletki przeciw poronne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak wam się podoba rozdział ?Długi, bo długa przerwa.Niestety nie udało wam się dobić 18 gwiazdek, ale za to mnie męczyliście wiadomościami o to kiedy kolejny rozdział. Bardzo się cieszę że wam się podoba. Piszcie i komentujcie!!!!! IM WIĘCEJ KOMENTARZY TYM SZYBCIEJ ROZDZIAŁ!!!
Miłego dnia :) Lub wieczoru :p
CZYTASZ
Odejdź i nie wracaj
RomanceZrobił coś czego nie pamiętam.Zostawił coś czego nie chcę mieć.A blizna pozostała Ja... sama nie wiem...Traktuje dziewczyny jak zabawki (jedna noc) ze mną jest inaczej? Czy może to kolejny Chuj jakiego spotkałam.