Rozdział 8

10.6K 414 104
                                    


- Jezu! Daj mi już spokój! – krzyknęłam do Pauli, która przyniosła mi jeszcze jedną sukienkę do przymierzalni.

- Ale ta będzie idealna. Prrrrosze jeszcze tylko ta jedna! – powiedziała podając mi czarną sukienkę. Nie powiem, nawet ładna, dłuższa z tyłu, przed kolano, dekolt z rozcięciem wykończony delikatną koronką.

- Niech ci będzie – mówię i łaskawie zakładam sukienkę, muszę zamaskować uśmiech, żeby Paula nie zorientowała się ,że trafiła w dziesiątkę z tą sukienką.

- To jest ta mówię ci! – piszczy kiedy wychodzę zza kotary. Mi tez się podoba. Jeszcze tylko zerkam na metkę i... o tak to zdecydowanie moja sukienka.

Na moje szczęście pięć minut później stoimy przed sklepem, ja oczywiście z dużą torbą, w której znajduje się moja przepiękna sukienka. Bal już za tydzień i obie uznałyśmy, że najwyższy czas wybrać dla mnie jakąś sukienkę. W przyszłym tygodniu załatwimy jeszcze buty i będzie idealnie. Uśmiecham się pod nosem i dopiero teraz czuję, jak Paulina szarpie mnie za rękaw.

- O co ci chodzi?

- O mój Boże patrz tam! – wskazuje ręką na jakiegoś kolesia wchodzącego do Rossmanna- Jaki on jest przystojny!

- Po pierwsze nie wzywaj imienia Pana Boga twego na daremno, mama cię tego nie nauczyła? Po drugie co z tym... na jak tam mu było... Łukaszem?

- Łukasz to już przeszłość – odpowiada mi i przewraca oczami na moją uwagę.

W gwoli wyjaśnienia Paula zakochuje się średnio co dwa tygodnie, najczęściej w zupełnie nie znanych facetach. Ale kto co woli. Od czasu kiedy jej były chłopak ją zdradził na szkolnej wycieczce nie była związku. Ale w sumie nie wiem czy powinnam się wypowiadać, ostatniego chłopaka miałam w wieku dwunastu lat. Jednak wiecie, życie singielki jest zajebiste. No przeważnie jest. Mogę wychodzić kiedy chcę, przytulać się kiedy chce i całować się kim chce. Po prostu sama bajka.

- Dobra dzwoń po Mikiego i idziemy do mnie – mówię i ciągnę ją w stronę wyjścia z centrum handlowego.

Pół godziny później udaje mi się wreszcie otworzyć drzwi kluczem. Wchodzę z przyjaciółką do domu i kiwam jej głową, żeby poszła do mnie do pokoju. Sama kieruję się za to do gabinetu mamy. Delikatnie pukam w drzwi i wchodzę. Widzę ją siedząca przy laptopie. Zawzięcie coś pisze.

- Cześć mamo.

- Cześć kotku. Co tam? – pyta i podnosi na mnie wzrok mrożąc oczy.

- Całkiem okej. Kupiłam sukienkę – mówię uśmiechając się na sama myśl o małej czarnej.

- To świetnie. Pokażesz mi później dobrze? – pyta.

- Tak jasne mamo. Jest u nas Paula i Miki zaraz przyjdzie mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko? – pytam ostrożnie z moją mamą nigdy nic nie wiadomo.

- Nie i tak muszę dokończyć protokół do szkoły – mówiąc to kiwa głową w stronę otwartego laptopa.

No tak protokół do szkoły. Moja mama stale tylko sprawdza klasówki, kartkówki, testy i pisze papiery do szkoły. Jak byłam młodsza często miałam jej to za złe. W końcu nie poświęcała mi czasu i uwagi, której tak potrzebowałam. Nie mówię już nic więcej, po cichu zamykam drzwi i idę do swojego pokoju. Kiedy jestem pod drzwiami słyszę stłumione śmiech. Marszczę nas i wchodzę do mojego królestwa.

- Z czego się śmiejecie? – pytam widząc lecące łzy z oczu Pauli i turlającego się po podłodze Mikiego

- Miki oppppowiedział mii ten kawwał o zajjjącu i niedźwiaaadku – jęczy między atakami śmiechu przyjaciółka. No cóż Miki jest mistrzem żartów, więc nie dziwie się, że oboje prawie posikali się ze śmiechu. Siadam na krześle i czekam, aż oboje trochę się uspokoją.

Przypadek? Nie sądzę proszę pana.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz