**Gwendolyn Antiga**
Po tej mojej czwartkowej akcji na historii nie widziałam się już z panem Williamsem. Nie powiem, zrobiłam na nim duże wrażenie. Najlepsza była ta rozmowa na koniec. Nieźle się zirytował chociaż myślałam, że wyprowadzę go z równowagi. Najwyraźniej wypadam z wprawy. Powinnam trochę poćwiczyć. Może na tacie? Raczej średni wybór, machnąłby na mnie ręką i powiedział, żebym mu nie przeszkadzała. Oczywiście jeśli akurat byłby w domu. Najgorsza była jednak afera, którą zrobiła mi mama w czwartek popołudniu. Mówiła o tym, że do szkoły powinnam ubierać się ładnie i dziewczęco, a nie jak hmmm przemilczę to słowo. Dowiedziałam się też, że mój ubiór i zachowanie świadczą też o niej. Ciekawi mnie tylko jedno, kto jej doniósł? Specjalnie cały dzień uważałam, żeby przypadkiem się na nią nie natknąć.
Wczoraj liczyłam na powtórkę z czwartku, ale tuż przed naszym dodatkowym spotkaniem po lekcjach dostałam sms od Williamsa. Uwaga cytuję:
„Dziś nie możemy się spotkać. Dobrze stoimy z materiałem, nie martw się zdążę Cię przygotować. Uprzedzając twoje pytanie o powód. Sprawy osobiste, które na pewno nie powinny Cię interesować. Do zobaczenia w sobotę na balu."
Jakby mnie to interesowało. No dobra, ale to tylko dla tego, że jestem ciekawska. Ale jak to mawiają, kto pyta nie błądzi. W sumie było mi to na rękę, zdążyłam się umówić z Paulą na konkretną godzinę dziś. Ustaliłyśmy też, w co mnie uczesze. Ma do tego naprawdę wielką smykałkę, zresztą właśnie z tym wiąże swoją przyszłość. Z włosami wyczynia naprawdę wielkie cuda. Jedyne co ja potrafię zrobić to kitka i krzywy warkocz. Dlatego przed każdą ważną imprezą umawiam się z nią i później wciskam ludziom, że sama zrobiłam te cuda na mojej głowie.
Słyszę dzwonek do drzwi, wychodzę z pokoju i zbiegam po schodach, żeby otworzyć.
- Cześć Paula, wchodź- mówię i zostawiając otwarte drzwi idę do kuchni.
- Dzięki za pomoc idiotko – słyszę sapanie przyjaciółki wciągającej dwie torby po schodach.
Uśmiecham się po nosem i nalewam do dwóch szklanek soku pomarańczowego. Biorę jeszcze paczkę ulubionych ciasteczek Pauli i razem z tacą na której to wszystko stoi idę do pokoju.
- I wszystko zostało ci przebaczone! – krzyczy kiedy tylko dostrzega ciastka, oczywiście z całą paczką rzuca się na moje łóżko.
- Tylko nie nakrusz – ostrzegam wyjmując z większej torby jej sukienkę na bal.
Jest naprawdę śliczna. W kolorze pudrowego różu, na cienkich ramiączkach i z tiulowym dołem. Na lekkim gorsecie ma naszyte błyszczące koraliki. Do tego w torbie widzę jeszcze parę cielistych szpilek na nie za wysokim obcasie.
- I jak ci się podoba?- pyta Paula między gryzami.
- Jest na serio piękna, zresztą dobrze ci w różu – odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Tak, powiedzmy. I tak będę wyglądać grubo – mówi i krzywi się z niesmakiem, nie wiem o co jej chodzi. Z naszej dwójki to ja ważę więcej. Widzę jak szybko zerka na telefon.
- Jest piętnasta. O szóstej zaczyna się bal. Leć pod prysznic, a ja tu wszystko przygotuję – ponownie słyszę jej głos, tylko teraz jest w nim więcej determinacji.
Nie czekając na dalsze zachęty, biorę z szafy luźną, rozciągniętą, czarną koszulkę i krótkie spodenki. Tak wyposażona wchodzę do łazienki i odkręcam wodę. Muszę chwile poczekać aż się nagrzeje. W tym czasie wyjmuję z szafki mój szampon, żel pod prysznic i balsam do ciała. Powoli polewam moje ciało gorącą wodą z prysznica, przy okazji mocząc włosy. Nakładam żel i po kilku sekundach zmywam go siebie. W dalszej kolejność wmasowuje szampon z odżywką w włosy. Naprawdę o nie dbam, bo uważam że są one wizytówką człowieka. Po kąpieli nakładam balsam i delikatnie wycieram włosy, nigdy ich nie suszę. Wolę jak schną same. Świeża i pachnąca ubieram czyste rzeczy i wychodzę z zaparowanej łazienki.
CZYTASZ
Przypadek? Nie sądzę proszę pana.
RomansaDzień jak co dzień, nic nie zapowiadało niezwykłych wydarzeń. Czy połączeni przypadkiem, a rozdzieleni życiem mogą być razem? Dziewczyna i chłopak. Różnica wieku. Podobieństwo zainteresowań. Różnica charakteru. Podobne poczucie humoru. Wiele przygód...