Rozdział 24

6.7K 297 94
                                    


Dzisiaj z samego rana nasz wesoły autobus ruszył w drogę na podbój Londynu. Szczęśliwie nikt mnie nie widział jak w środku nocy przekradałam się z pokoju Alexa do własnego. Zresztą z naszej trójki chyba tylko ja spędziłam w nim resztę nocy. Anka pojawiła się koło czwartej rano, a Marta przyszła się tylko przebrać rano.

Teraz znowu po cieżkiej walce z Mikim siedzę i oglądam widoki za oknem. Jak na razie to podróż życia. Zawsze chciałam zwiedzić Londyn. Kiedy czytałam książki, których akcja działa się w XIII w. Anglii wyobrażałam sobie siebie w pięknej, ciężkiej sukni. Ehhhh to by było coś.

- Dobra, droga młodzieży! Tak jak zawsze słuchacie przewodnika, nie oddalacie się od grupy, wykonujecie polecenia nauczycieli, nie gubicie się, nie dajecie się okraść, porwać i zgwałcić. Pilnujcie się nawzajem, a wszystko będzie w porządku. Żadnego alkoholu i podejrzanego jedzenia. Czeka nas dużo zwiedzania w miejscach, w których obowiązuje kultura i dobre obycie. Wiem, że nie macie żadnego z nich, ale się chociaż postarajcie nie przynieść nam wstydu – mówi Alex mierząc nas surowym spojrzeniem.

Człowieku trochę zaufania, nie jesteśmy stadem głupich świń.

- Beeeeeeeeeeeeeeeeeeee – moje rozmyślania przerywa głośne bekniecie z tyłu autokaru.

- Stary, dobrze, że nie poszło z dwóch stron jednocześnie !

Dobra, może jednak jesteśmy stadem niekulturalnych świń.

Zerkam dyskretnie na Mikiego, jest na mnie od wczoraj obrażony za to, że nie przyszłam. A on stał i czekał jak debil. Moim zdaniem przesadza, czasem każdy ma ochotę postać samemu w publicznym miejscu i to wcale nie jest dziwne.

***

Nasze zwiedzanie zaczęliśmy, od szybkiej wysiadki z autobusu, stanął oczywiście tam, gdzie nie może. I całą gromada przetoczyliśmy się na stacje metra, tu muszę przyznać, że wyglądała identycznie jak w filmach. Sama przejażdżka nie była raczej niczym niezwykłym, choć muszę powiedzieć, że to mój pierwszy raz. Zupełnie jak tramwajem tyko, że no pod ziemią.

- Gwen ! Gdzie ty idziesz? Tutaj! – czuje silne szarpnięcie za ramię.

Tak się zamyśliłam, że poszłam nie w tą stronę. Hmmm, nie chciałabym się zgubić w obcym mieście, w obcym kraju.

- Dzięki Mikołaj.

- Czasem się przydaje – posyła mi krzywy uśmiech. Czyli foch powoli mu przechodzi.

Wysiedliśmy na stacji Westminster, całkiem nie daleko Big Bena i Parlamentu. Pogoda jest znośna, świeci słońce, ale wieje jak cholera. W tym całym tłumie turystów ciężko mi wypatrzeć Alexa, ale on na pewno ma na mnie oko. Klasyczna sesja zdjęciowa na moście z widokiem na London Eye zaliczona. Razem z Mikim nie szczędzimy sobie śmiesznych i głupich zdjęć, które zaraz wysyła Pauli. Ja w tym czasie odchodzę kilka kroków, żeby ładnie uchwycić Tamizę i diabelski młyn.

- Fajnie tu. Prawda? – na dźwięk głosu, aż podskakuję – Jestem, aż tak straszny? – pyta Alex.

- Nie tylko mnie zaskoczyłeś – odpowiadam dyskretnie się rozglądając. Nasz grupa jest jednak skupiona wokół przewodnika, kawałek od nas.

- Mam dla ciebie niespodziankę. Zobaczysz później – mówi, wyciągając swój telefon i robiąc nam szybkie zdjęcie z Wieżą Zegarową w tle.

Zanim zdążę odpowiedzieć znika w tłumie, by za chwilę pojawić się obok przewodnika. Ciekawe co to za niespodzianka, ale znając Alexa będzie to coś niezwykle interesującego.

Przypadek? Nie sądzę proszę pana.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz