Rozdział 13

8.7K 487 136
                                    

**Alexander Williams**

To był naprawdę męczący dzień. Trzy pierwsze godziny z drugoklasistami, którzy myślą o wszystkim, tylko nie o historii. Dalej było moje okienko, które poświeciłem na zajęcia z Gwendolyn. Ta dziewczyna ma naprawdę duży potencjał i nie żałuję swojej decyzji. Jest bystra i co najważniejsze logicznie myśli. Po za tym traktuje historię z uwagą i poświęca jej czas. Zresztą, któremu facetowi nie pasowałoby spędzenie czterdziesty pięciu minut w klasie z piękną dziewczyną? Oh już słyszę te wasze głosy. Jak możesz ona jest niepełnoletnia, zniszczysz jej psychikę. Dajcie spokój jest w tym wieku to, że to ja się dziwię, że ona się na mnie nie rzuciła.

Za każdym razem jak stoję na dyżurze albo idę korytarzem czuję na sobie spojrzenia tych dziewczyn. Zaczynając od szkolnych plastików, przez kujonki na szarych myszkach kończąc. W sumie trochę mi to schlebia, nie powiem. Jestem przystojnym mężczyzną, dobrze się ubieram i jeszcze przed trzydziestką. Czego chcieć więcej? Nie powiem, że nie, bo lubię sobie poflirtować. Ale nigdy nie dawałem tym dziewczyną powodów, żeby liczyły na coś więcej. Wiem gdzie jest granica.

Moje rozmyślania przerywa przenikliwy pisk czajnika. Wyłączam wodę i zalewam sobie kawę. Jest po osiemnastej, czyli idealna pora kawkę i pracę domową. Tak, my nauczyciele też mamy pracę domową. Idę do salonu i siadam na kanapie, biorąc do ręki sprawdziany drugiej „c". To mi przypomina o tej akcji z Gwendolyn przy pokoju nauczycielskim. Co ja poradzę, że mnie jeszcze kac trzymał w swych objęciach. Dopiero nie dawno mnie puścił. Nie zrobiłem tego racjonalnie myśląc, chociaż nie powiem że żałuję. Teraz przynajmniej jej ruch i wszystko się wyjaśni. W moje ręce trafia pierwsza kartkówka. Całkiem nieźle jak na razie, czerwonym długopisem sprawnie stawiam „ptaszki" przy odpowiedziach. Bez skojarzeń proszę. Czyżby była piątka? Przewracam stronę no i chuj. Pytanie: W jakiej formacji mieszkali kozacy? Odpowiedź: Mieszkali w suczach.

- Ja ci dam sucze tumanie – mruczę pod nosem i stawiam cztery minus.

Zresztą kartkówek jest podobnie. Albo tróje albo jedynki. Były chyba ze trzy czwórki. W tym u tej przyjaciółki Antigi Pauliny. Sprawdzone kartki wkładam do teczki i rzucam ją na blat w kuchni. Po szybkim prysznicu kładę się do łóżka i zasypiam.

Następny dzień

Budzik. Wstaję. Łazienka. Kawa. Ubieram się i wychodzę przed dom. Stojąc na schodach wciągam powietrze głęboko w płuca. Mieszkam na obrzeżach Torunia i to jeden z plusów. Czyste, rześkie powietrze. Podchodzę do mojego samochodu i wsiadam. Ciekawe co w nim znajdę jak następnym razem będę podrzucał Gwendolyn do domu. Tak, naprawdę myślę, że będą kolejne razy. Nie powiem ładny był ten stanik i dobrze, że go zobaczyłem, ale byłoby lepiej jakbym zobaczył w nim dziewczynę, która go zostawiła. Uśmiechnąłem się do moich myśli i zaparkowałem auto na parkingu za szkołą. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę liceum po drodze odpowiadając na pojedyncze słowa przywitania. Otworzyłem klasę kluczem i udałem się do prosto do zaplecza. Dzielę je razem z muzykiem i jest w cholerę zabałaganione. Wszędzie walają się jakieś nuty i śpiewniki. Pod jedną ścianą w pudłach stoją flety i trójkąty, czy jak tam się to coś nazywa. Na przeciwległej ścianie jest okno, którego parapet zajmują książki i zapasowe podręczniki do historii mojej poprzedniczki. Obok stoją mapy, przedstawiające Polskę za panowania różnych królów, a na przeciwko map stoi jedno biurko. Zawalone oczywiście czym? Pieprzonymi nutami i słowami piosenek. Jest też tu mała komoda, z czajnikiem elektrycznym i niewielkim zapasem kawy, który muszę uzupełnić. Słyszę dźwięk dzwonka. Podchodzę do drzwi i liczę.

- Raz, dwa, trzy – gwałtownie szarpię za klamkę i z wielkim rozmachem otwieram. Uwielbiam to robić, uśmiecham się do siebie w myślach.

Siadam przy swoim biurku i grzebie w teczce w poszukiwaniu notatek na dzisiejszą lekcję. Wszyscy już chyba usiedli, więc ... Nagle słyszę skrzypienie, zwracam wzrok ku wejściu do sali i po prostu nie mogę. W wejściu stoi Gwendolyn i patrzy na mnie tym niewinnym spojrzeniem. To co ma na sobie przechodzi najśmielsze pojęcie. Krótka spódniczka w szkocką kratę sięga do połowy uda, czarna koszulka z dużym dekoltem od niechcenia wpuszczona w spódniczkę, nadaje jej roztrzepany wygląd. Czerwone usta, pomalowane oczy i delikatnie zsunięte okulary. Nie wygląda jak przepraszam za słowa szmata czy dziwka. Wygląda seksownie, ponętnie i zachęcająco.

Przypadek? Nie sądzę proszę pana.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz