Opiekunka weszła do klasy, a tuż za nią Daniel i Marek, którzy nieśli jakieś drewno - zdziwiłem się pacząc na to, no bo o co może chodzić. Niemusiałem dlugo czekać bo po chwili topielec wykrzyczał - Dziś nauczymy się rozpalać ognisko. Nikt nie wyjdzie dopóki każdy z was nie rozpali ogniska. No to zaczynajmy.
- Przecież nie wyjaśniła jak mamy to zrobić- powiedziałem do dziewczyn.
- W tym rzecz masz sam to zrozumieć.
Wszyscy ruszyli po drewno, ruszyłem za nimi, cały czas rozmyślałem jakby tu rozpalić to zasrane ognisko. Postanowiłem wziąść sporych rozmiarów kłode, zaniosłem w kąt sali gdzie rozczasklem na mniejsze kawałki urzywając skrzydeł, które jak się okazało są bardzo twarde i ostre, mimo to niewiedziałem jak rozpalić ognisko. Wielu osobą się to już udało, nagle przypomniałem sobie o mojim naszyjniku z krzemienia. Szybko ułožyłem ładny stosik, ale i tak rozpaliłem je jako przedostatni.
- Tak jak powiedziałam nie wyjdziecie puki wszyscy nie rozpalą ogniska, więc teraz poczekamy aż nasz Jeżyk wkońcu je rozpali. Spojrzałem w strone weroniki, która męczyła się trąc patykiem o patyk. Niemogłem już słuchać jak topielec szydzi z weroniki, więc podbiegłem do niej i dałem jej mój naszyjnik. Popatrzyła na mnie z wdzięcznością i szybko zapaliła swoje ognisko.
- Czy ja się niejasno wyraziłam że macie SAMI!!! Rozpalać ognisko -krzyczał topielec.
- Przecież zapaliła je sama. Ja tylko dałem coś czym mogła sobie odpalić, a o tym mowy nie było - powiedziałem bardzo spokojnie.
Nie pyskuj - wykrzyczała opiekunka - Co ty sobie myślisz, jak ona ma sobie poradzić gdy będzie sama.
- Nie będzie sama, jesteśmy drużyną, a drużyna sobie pomaga bez względu na wszystko!! - ostatnie słowa wrecz wykrzyczałem.
Widać było że opiekunka nieco spłoszona powiedziała już ciszej - uważaj sobię adrian, jeszcze tego porzałujesz- gdy skończyła powiedziała do wszyatkich- możecie już iść koniec zajęć - obruciła się i wyszła.
- O kuźwa, ale ją wkurzyłeś. Dzięki temu mamy godzine wolnego - powiedział jeden z nastolatków. Weronika wstała i wręcz żuciła mi się na szyje. Chłopaki i anastazja podbiegli do nas.
- Chłopie, ale sobie u topielca przesrałeś. Ona żyć ci nieda - wykrzyczał, zafascynowany marek - ale z tego co widze to zaskarbiłeś sobie wdzieczność Weroniki. Dziewczyna dopiero teraz uwolniła mnie z swojego uścisku.
- Ale czemu opiekunka tak zaregowała? - spytałem - przecież nic wielkiego niezrobiłem.
Jak to nic wielkiego, gdyby nie ty to by szydziła ze mnie do końca zajęć - powiedziała Weronika.
- Zrobiłem to co domnie należało - odparłem czując ciepło w środku - to co teraz robimy?
- mamy wolne więc może zjemy coś - odparł Daniel.
- Jestem za - powiedziała pajęczyca.
Więc ruszyliśmy do stołówki, gdy weszliśmy do niej było tam mnóstwo dzieciaków, którzy albo jedli, albo rozmawiali. Wzieliśmy sobie owoce, i usiedliśmy w kącie.
- Jak myślicie mamy sądze że może troche się podniesiemy w rankingu - powiedziała Weronika i popatrzyła z maślanymi oczyma na mnie. Czułem że się czerwienie. Nawet niespostrzegliśmy jak mineła godzina i trzeba było iść na walki.
Przyszliśmy troche spóźnieni i było już po pierwszej potyczce.
Wygrał chłopak na oko siedemnasto letni. Który był cały przemieniony wszędzie miał kolce.
- O Zimna Krew, wybierajcie walczącego, teraz wasza kolej- powiedział krecik.
Na trybunach było mnóstwo nastolatków, a mnie w głowie kołatala jedna myśl - jak ja mam z nim walczyć. Wyszłem przed drużyne i powiedziałem - ja walcze jako pierwszy - czułem strach ale wiedziałem że chce wygrać...
Przepraszam że dziś taki krótki. Następny będzie dużo dłuszy

CZYTASZ
Przemienieni
Фэнтези19 sierpnia 2032 roku. Nad ziemią przelatuje kometa. Przez którą nic nie będzie takie samo.