Biegliśmy dobre dwadzieścia minut nim znaleźliśmy się przed wieżowcem. Niemyśląc za wiele wbiegliśmy do niego. Budynek był zrobiony na wzór hotelu.
Był to eksluzywna poczekalnia, fontana, złote poręcze sciany bogato zdobione.
Daniel i Marek szybko zablokowali drzwi, za ten czas ja z dziewczynami powbijaliśmy gwoździe do grubych, miękkich dywanów i rozłoźyliśmy je przy wejściach, a nasze zwierzaki pobiegły sprawdzić czy ktoś jeszcze jest w hotelu.- Ciekawe czy w tym budynku jest monitoring - Głośno pomyślałem - i przydało by się zobaczyć zaplecze i wywieź to co tam znajdziemy na piętro które wybierzemy.
- Czyli postępujemy dalej według naszego planu? - spytał Marek - Zbieramy wszystkie potrzebne przedmioty z każdego piętra i wywozimy je na ostatnie, a potem rozkładamy wszędzie półapki i czekamy co się stanie?
- Właśnie taki jest plan - powiedziała Anastazja - z tą ruźnicą, że jeśli znajdziemy mało jedzenia to ktoś będzie musiał wyjść i je zdobyć.
Mój Kiełek dokładnie po tych słowach przyleciał i zawisł na żyrandolu, był spokojny co pokazywało że nikogo nie znalazł.
- Dobra rozdzielamy się - powiedziłem - Dziewczyny wy idźcie w prawo, ja z Danielem pójdziemy w lewo, a ty Marek zostaniesz na wypadek gdyby ktoś chciał wejść, spotykamy się tu za godzine.Korytarz którym mieliśmy iść był dłuszy niż myślałem było w nim dziesięć drzwi, podeszłem do pierwszych z nich. Drzwi nie były zamknięte więc z łatwością wślizgnołem się za jedne z nich, Daniel był tuż za mną.
Pokój był dość duży, pokolorowany na zielono, były tam dwa łóżka, stoliki nocne, ale nie to nas interesowało, na ścianie były powieszone szafki a w nich mnóstwo puszek, nie myśląc za wiele wyjołem ,, Pożyczony" koc, i rozłożyłem go napodłodze. Daniel chyba domyślił się oco chodzi, bo jeszcze niezdąrzyłem się podnieść, a on już połowe puszek ułożył. Szcześliwi wyszliśmy z pokoju, i szybko otworzyliśmy kolejne drzwi niestety nic w nich potrzebnego nie było, tak samo w kolejnych. Zrezygnowani już troche otworzyliśmy ostatnie z nich, lecz jedyne co tam znaleźliśmy było kilka młotków i śrubokrentów. Zebraliśmy je ze sobą. Dziewczyny już na nas czekały, odrazu można było zauważyć że uzbierały dużo więcej od nas.
- No to co, trzeba to na samą góre wywieźć - powiedziałem - drugie piętro może na jutro zostawimy?- Niewiem jak wy ale ja się z naszym wampirkiem zgadzam - zaczął marek a ja czułem że spaliłem buraka ze złości - Jest po 14, nim tam na górze się usadowimy minie spokojnie kilka godzin.
- A wy co na to zwierzaki? - spytałem na co wszystkie zwierzaki położyły się.
Nikt niemiał innego zdania. wszyscy ruszyliśmy do windy, wcisnąłem przycisk i powoli pojechaliśmy do góry.
Miałem dziwne przeczucie, że ktoś na nas czeka i dopiero po chwili zobaczyłem sześciu ludzi wszyscy mieli karabiny.Ogonem uderzyłem we właz nad naszymi głowami i szybko powiedziałem - właźcie szybko - nikt nie zapytał oco chodzi tylko migiem weszli, a zwierzaki wzieli ze sobą. Z mojego plecaka wyjąłem sztylety. Skrzydła rozprostowałem gdy tylko drzwi się otwarły wyleciałem i rogami przepołowiłem jednego rozchlapując krew po grubym, białym, puchatym dywanie , jak się okazało to byli ludzie z elektrycznego szoku, zaczeli do mnie strzelać więc na moment okryłem się skrzydłami, po czym rzuciłem nożami zabijając dwóch, reszta postawiła na walke wręcz, więc gdy jeden podbiegł do mnie z kataną przeciołem mu skrzydłami całą twarz która rozpadła się na kawałki. Dwaj pozostali ruszyli na mnie, jednego udusiłem ogonem, i rzuciłem o ściane, a drugiemu, w szyji zatopiłem swe kły i nagle poczułem ból na plecach i jedyne co potem pamientam to ciemność...
Hejka przepraszam za chwile zwłoki, ale poprawiam oceny od teraz bd dodawać co góra cztery dni.
I jak oceniacie?
Oto sztylety Adriana mimo iż naprawde to są noże zwane ,, motylkami"

CZYTASZ
Przemienieni
Fantasy19 sierpnia 2032 roku. Nad ziemią przelatuje kometa. Przez którą nic nie będzie takie samo.