-Yuko! Obudź się! Yuko! - krzyczał zszokowany Hoshi. Chwycił szklankę wody i wylał na twarz bruneta. Yuko ocknął się.
-C-co się stało?- spytał słabo wycierając twarz z wody.
-Zemdlałeś. - odparł już spokojniejszy Hoshi.
W tej chwili Yuko czekał na wykład, że nie może się głodzić, nie może źle traktować swojego zycia, bo umrze.
-Yuko... często mdlejesz?
-Zdarza się...
-Często?
-Nie, ale w ostatnim czasie coraz częściej.
-Jesteś może głodny?
Yuko zdenerwował się: -Jak masz poruszać temat jedzenia i sugerować, że się głodzę, to możesz już stąd wyjść.
Hoshi zdębiał. -Tego na myśli nie miałem. Ale teraz już mam...
"Ale sie cholera wkopałem..." myślał.
- Co to miało być? To "się głodzę"? - odparł z nerwami.
-To był sarkazm... n-nie miałem nic takiego ...
Nagle śnieżno włosy przygwoździł bruneta do łóżka i pomimo wyrywania się Yuko pozbawił go koszulki. Nagle zobaczył wychudzony, zmizerniały tors kochanka.
-Że ja wcześniej tego nie odkryłem... - powiedział smutny.
- Przepraszam. - rzucił zawiedziony swym zachowaniem.
-A po kiego chuja mnie przepraszasz? - spytał dotknięty.- Czego to robisz?
- Ale co?
-Nie udawaj, czemu się głodzisz?
- Nie głodzę się.
- I jeszcze mnie kłamie...- przybliżył się do kochanka.
- Nie głodzę się, dla mnie po prostu jedzenie ma niższy priorytet...
-Tylko, że ten niższy priorytet jest podporą twojego życia, wiesz?
- Wiem...- odwrócił głowę.
-Ja się o ciebie martwię, ćwoku... - pocałował po w czoło.
- Zrób mi płatki... - chciał się zmienić dla Hoshiego.
Śnieżno włosy uśmiechnął się i przytulił Yuko.- I tak ma być cały czas.
Poszedł go kuchni i szybko zrobił brunetowi ogromną miskę płatków.
- Nie zjem tak dużo - odparł przerażony wielkością dania.
-Jak nie zjesz to sam cię będę karmił. - uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję...- rzucił zarumieniony.
-Jedz, kiedy wszystko zrozumiesz dopiero będziesz mi dziękował.
***
Yuko wstał ukradkiem o szóstej i poszedł do toalety. Ze spodni wyciągnął wcześniej żyletkę.
"Tyle ludzi mnie kocha, tyle ludzi mnie wspiera, tyle ludzi o mnie dba, tyle ludzi chce mi na dobre, tyle ludzi przejmuje mój smutek, tyle ludzi przejmuje się mną, tyle ludzi pragnie mojego szczęścia... a ja robię z siebie ofiarę losu... Koniec z tym."
Yuko chwycił żyletkę i wyrzucił do klozetu. "Mam tego dość". Spuścił wodę a kawałek metalu popłynął z wodą. Był z siebie dumny. "Zmienię się". Posmarował wszystkie rany i blizny kremem i zawinął bandażem."Dla Hoshiego, Shoty i rodziców, a szczególnie dla siebie".
- Yuko, wszystko w porządku? - zapukał do łazienki.
- Tak, już wychodzę.
Chłopak wyszedł. Po chwili poczuł na swoich plecach ciało ukochanego a na brzuchu jego ręce.
- Kocham cię, Yuko. Nie niszcz się. Zrób to dla mnie, zmień się. Przestań sobie robić krzywdę.- wyszeptał mu do ucha.
-Właśnie sobie to postanowiłem przed chwilą- złapał Hoshiego za ręce. - Zmienię swoje nawyki, żyję tylko dla was i nie wyobrażam sobie, żebyś ty, Shota albo rodzice zamartwiali się mną niepotrzebnie. A przede wszystkim zrobię to dla siebie, żeby szczęśliwie gonić przez całe życie, bo żyje się raz...
- Chcę, żebyś wiedział, że w pewnym sensie tylko ty w mi zostałeś. Nie mam nikogo, siostra mnie rzadko odwiedza, stałem się strasznym samotnikiem, nie mam rodziców, przyjaciół, a dzięki tobie poczułem, jak to jest mieć kogoś, dla kogo rzuciłoby się wszystko.- popłynęły mu łzy.
-N-niewiem co powiedzieć.. brak mi słów- przytulił płaczącego kochanka.
-Wystarczy mi to, że mnie kochasz... to wszystko...
"Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie."
"Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny."
CZYTASZ
Classmate. [END]
RandomHoshi - japońskie słowo określające gwiazdę, jednakże w tej historii jest to imię. Imię nastolatka, który jako szkolny przewodniczący dostaje zadanie, aby oprowadzić nowego ucznia po szkole. Prymus o gwieździście białych włosach trafia na piękneg...