~7~

2.7K 202 19
                                    

- Jakie chcesz ? - spytał uśmiechnięty Shota.

- Waniliowe. - uśmiechnął się i usiadł na pobliskiej ławce w parku. Chwilę potem dosiadł się do niego brat trzymając w rękach dwu gałkowe lody.

- Dzięki - rzucił wesoło odbierając bratu loda z ręki.

- Jaki jest ?

- Kto ? Hoshi ? - powiedział lekko zakłopotany.

- Tak, chyba to nie tajemnica, prawda ?

- No, n-nie jest... - odparł zarumieniony.

- To opowiadaj.

- J-jest m-miły...

- I tyle ? - pogłaskał brata po głowie. - Nie wstydź się, opowiedz.

- Jest mądry, pomocny, a tak w ogóle to daje mi korepetycje z matematyki...

- Nie mówiłeś mi, że masz problemy w szkole ... 

- Nie, to był taki... mała niezrozumiałość i tyle - skłamał, by nie niepokoić brata.

-Ok, udam, że w to uwierzę dobra ? - powiedział ze śmiechem. Shota zawsze wiedział, kiedy jego braciak kłamie.

- Debil... - zaczerwienił się.

- Jadę znowu za trzy dni... 

-Shota, nie możesz zostać ? - spytał smutno.

-Brachu , mam pracę... rozumiem, że za mną tęsknicie ale nie mogę tego rzucić ... Dorobiłem się tego ciężką pracą , rzuciłbym to a straciłbym prawie 7 lat wypocin . Kocham ciebie , rodziców i całe nasze rodzeństwo, ale uwierz, że przyjeżdżam w każdej wolnej chwili do was. - mówił często zmieniając nastrój.

-Ciężko mi bez ciebie - odparł po czym lekko pociągnął nosem.

- Nie pierwszy raz to od ciebie słyszę - westchnął z lekkim uśmiechem.

- Wracajmy do domu, robi się ciemno - rzucił spoglądając na niebo.

- Ok... - wstał.

***

Yuko przetarł oczy, była godzina 5 : 14 , należy raczej do grupy rannych ptaszków... Gdy wyszedł z łóżka popatrzył na śpiącą z nim uroczą, lekko zaślinioną i zwiniętą w kulkę osobę, która miała wyjechać od niego ponownie za dwa dni. Shota zawsze gdy przyjeżdżał spał z brunetem. Opowiadał mu zawsze na dobranoc jak to jest za granicą , około 5 tysięcy kilometrów od domu. Wtedy Yuko zasypiał jak małe , słodkie dziecko na ramieniu Shoty. 

Brunet spojrzał na siebie w lustrze, nagi tors przyprawiał go o dreszcze, był wychudzony, zmizerniały. Często nie jadł , na siłę chciał poprawiać swoje wyniki w nauce, przeżywał śmierć siostry do takiego stopnia , że przerwy na posiłki nie miały dla niego najmniejszego sensu. Gdy kochał się z Hoshim błagał, by nie wyczuł jego wystających kości, bardzo by gryzło go sumienie, gdyby ktoś zamartwiał się jego życiem. Był raczej człowiekiem samodzielnym, nie znosił, gdy ktoś mu pomagał, dlatego postanawiał na siłę brnąć w problemach sam. Popatrzył na kościste ramiona i westchnął.

 Ściągnął dolną część piżam ... tego widoku nienawidził najbardziej... Jego uda zdobiło miliony małych kreseczek , niektóre były świeże, a niektóre już prawie niewidoczne. Zastanawiał się, dlaczego to robi , przecież ma rodzinę, chłopaka... Ale robił to , ponieważ za jedną kreseczką, poleciała druga a potem wdarła się już dwudziesta. Dla Yuko było to uzależniające , kochał ten ból związany z ciągnięciem ostrza po skórze, był psychiczny ? Niezbyt, po prostu był masochistą...  Tego nie wiedział do niedawna nawet on sam, dopóki nie pojął , iż uwielbia ból , ale zadawany jedynie sobie. Nie widział w tym nic szczególnie dziwnego. Jedynie przerażała go myśl , że ktoś uzna go za chorego psychicznie. Taką osobą był Hoshi , bał się , że ktoś , do kogo czuje niezwykle trzymające uczucie uzna go za wariata i psychola... Mało tego ucieknie i wymusi zakaz zbliżania się...  Bolała go sama myśl o takiej chorej sytuacji. Westchnął i odrzucił spodnie w kąt. Wszedł do jednej z niewielu oaz spokoju jakim był prysznic i oddał się gorącym muśnięciom wody... 

Dwadzieścia minut później wyszedł z prysznica i wytarł się ręcznikiem ,popatrzył na szafkę, w której przechowywał większość kosmetyków i żyletek. "Może dzisiaj sobie odpuszczę ? " myślał. Zacisnął pięści. To było silniejsze od niego. " Tylko jedna...". Podszedł w pośpiechu do szafki i wyjął starą, lekko tępą żyletkę, którą chował przed rodzicami głęboko w pudełkach w szafce. Przyjrzał się jej chwilę i usiadł na sedesie. Urwał kawałek papieru toaletowego i przyłożył żyletkę do uda. Zaczął się trząść , przed każdą kreską zawsze lekko napawał się strachem by zatopić się potem w błogim uczuciu bólu.  Żyletka przecięła jego skórę gdy nagle usłyszał stukanie w drzwi...

" Jak już zaczniesz, to nie skończysz... To jest jak papieros, raz zapalisz a potem będziesz palić do końca zasranego życia "

"Cier­pienie jest na pew­no rodza­jem sen­su. Bez­sens prze­cież nie bo­li. Bezsens jest obojętnością."



Classmate. [END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz