Rozdział 10

12 2 0
                                    


Po odwiezieniu mnie do domu, Jake wrócił do siebie, a ja pierwsze co zrobiłam, to wzięłam porządny prysznic, żeby pozbyć się całego piasku, z każdego zakamarka mojego ciała. Następnie zaparzyłam swoją ulubioną herbatę jaśminową i wygodnie rozłożyłam się w łóżeczku z laptopem na kolanach. Miałam ochotę obejrzeć jakiś film, więc to też robiłam już przez resztę wieczora.

Następnego dnia, z objęć Morfeusza wyrwał mnie swoim przeraźliwym i drażniącym dźwiękiem, budzik, oświadczający, że jest 7 rano. Leniwie wygrzebałam się z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni, w której zabrałam się za zrobienie kawy na przebudzenie oraz pysznego śniadanka w postaci owsianki z borówkami, truskawkami i malinami. Kolejną rzeczą do wykonania w mojej codziennej rutynie było umycie się, ubranie i doprowadzenie do ładu mojej twarzy i włosów. Po wykonaniu tych czynności, mogłam spokojnie wypić swoją już zimną kawę i zjeść smaczną porcję witamin. Gdy skończyłam, spojrzałam na zegarek, posprzątałam i powoli ruszyłam w stronę szkoły. Na miejscu byłam nie długo później. Lekcje jak zwykle ciągnęły się nieubłaganie długo, dlatego przez większość czasu wyglądałam za okno, przyglądając się ludziom, którzy w tym czasie grali w kosza w ramach w-f. Rozmyślałam o tym co teraz robi Kati, czy może siedzi w zaciszu swojego nowego mieszkania, czy raczej biega załatwiać jakieś papierkowe sprawy związane ze studiami? Jak będzie wyglądał mój pierwszy dzień w pracy, czy dam sobie radę, czy wręcz przeciwnie?

- Sophi, możesz się tym zająć ?- nagle z rozmyśleń wyrwał mnie głos naszej wychowawczyni.

-Tak, tak.- odpowiedziałam, nie mając pojęcia w co się wpakowałam. - Czym się zająć?- odwróciłam się do siedzącej za mną Mary, by zasięgnąć jakichkolwiek informacji.

- Właśnie się zgodziłaś na przygotowywanie dekoracji na bal.- wyjaśniła rudowłosa koleżanka.

-Brawo Soph.- mruknęłam pod nosem.

- Sophi, bal jest za dwa tygodnie, a jego tematyką jest bajkowe przyjęcie. Wykonaj wstępny projekt i skonsultuj go ze mną, a dopiero później będziesz mogła przejść do urzeczywistnienia swojej wizji, dobrze ?

- Tak pani profesor.- odpowiedziałam grzecznie, ale w myślach zhańbiłam się za swoją nieuwagę.

-Jak już wiecie, temat balu to "Bajkowe przyjęcie". Oznacza to, że każdy uczestnik musi przebrać się za jakąś postać z bajki ewentualnie z filmu. Nie ważne czy to będzie Czerwony Kapturek, Myszka Miki czy Kaczor Donald. W głosowaniu na króla i królową balu, jury będzie zwracało uwagę na pomysłowość, wykonanie i prezentację całego kostiumu, dlatego wszyscy macie równe szanse. Czy wszyscy wszystko zrozumieli ?- upewniała się nauczycielka. - No dobrze, możecie się już spakować i powoli wychodzić. Do widzenia. - oświadczyła pani McCallister. Po wyjściu z klasy, tak jak reszta skierowałam się ku wyjściu z budynku przed którym czekała na mnie Mary.

-Już się nie mogę doczekać tego balu.- powiedziała podekscytowana dziewczyna.

- Zabawne, bo ja wręcz przeciwnie.- ostudziłam jej entuzjazm.

- Nie martw się Soph, Mackenzee też się wpakował w organizację balu, a dokładniej musi zaprojektować i wykonać plakaty i bilety, więc chyba nie masz tak źle.- próbowała podnieść mnie na duchu.

-No faktycznie, co z tego, że muszę wymyślić wystrój sali i na dodatek wszystko wykonać. Phiii, ja nie dam rady?- próbowałam jakoś pogodzić się ze swoją sytuacja, natomiast rudowłosa miała ze mnie niezły ubaw, bo w sumie sama sobie byłam winna.

-A masz już jakiś plan z kim idziesz ?- zapytała z ciekawości.

-Nie bardzo i chyba w ogóle nie pójdę.

Droga do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz