Rozdział 15

19 2 4
                                    


Chłopak od razu zaczął zwijać się z bólu, a ja mogłam się wyswobodzić z jego objęć.

-AAAAAŁŁŁŁŁ!

-Ostrzegałam, ale ty mnie nie słuchałeś. - skomentowałam posyłając mu cynicznego buziaka.

-To nie było konieczne! - stwierdził, a ja ruszyłam do lodówki, z której wyciągnęłam mrożony groszek i podałam go przyjacielowi.

-Ile razy mogę powtarzać to samo, może w końcu się czegoś nauczysz...

-Mogłaś mnie uświadomić w inny sposób.

-A posłuchał byś ? - spojrzał na mnie wymijająco. -No właśnie o to mi chodziło. Wiem, że to trochę brutalne i od razu chcę cię przeprosić, ale już chyba wiesz co miałam na myśli.

-No dobra, już będę grzeczny. - odpowiedział przewracając oczyma.

-Okey, to co dziś robimy?

-Sam nie wiem, w sumie to mam cały dzień wolny więc możemy pójść na plażę...

-No nie wiem, trochę się obawiam po naszym ostatnim wypadzie.

-Obiecuję, że już w żaden sposób nie zagrożę twojemu życiu. - zapewniał, a ja nadal nie byłam do tego przekonana. -Jak chcesz mogę zadzwonić do Adama, będziesz pod dodatkową opieką, dziecinko.

-W sumie to czemu nie, ale żadnego pływania. - zażądałam.

-Przyrzekam. - uśmiechnęłam się promiennie i ugryzłam kawałek bekonu, będący śniadaniem chłopaka, a on wyciągnął telefon i zadzwonił do naszego wspólnego kolegi.

-Siema stary, masz dzisiaj czas? ... Wiem, że masz. ... Idziemy dzisiaj z Soph na plaże, ale tylko w tedy, gdy ty pójdziesz bo, jakby to powiedzieć, po naszym ostatnim wypadzie, młoda obawia się o swoje życie. ... Można tak powiedzieć, ale to był przypadek. ... No spoko to za godzinę pod twoim blokiem, nara.

- I co? Zgodził się ?

-Tak, ale tylko pod warunkiem, że będziesz toples. - zaśmiał się idiotycznie.

-Ale ty śmieszny jesteś, na prawdę, kawalarz pierwsza klasa. - stwierdziłam spoglądając na niego z "pokerową" twarzą.

-No, ale sama przyznaj, to by było jakieś urozmaicenie...

-Tu się puknij! - powiedziałam, wskazując palcem głowę.

-No dobra mała, a teraz zmieniając temat, bierzemy coś do żarcia, czy kupimy po drodze?

-Mogę coś przygotować, ale musimy jeszcze skoczyć do mnie, po parę rzeczy.

-Nie ma sprawy. To co, kanapki?

-Myślę, że to dobry pomysł. Ty zajmij się kanapkami, a ja pokroję owoce i zrobię coś do picia. - zajęliśmy się każdy swoją pracą, a po skończeniu zapakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i wstąpiliśmy jeszcze do mojego mieszkania. Przebrałam się w kostium kąpielowy, zapakowałam potrzebne rzeczy, a kilka minut później, czekaliśmy już na blond kumpla.

Kiedy wreszcie pojawił się w drzwiach wejściowych do bloku, ku mojemu zdziwieniu nie był sam, a z rudowłosą Margaret. Szczerze mówiąc, widok rudowłosej dziewczyny trochę zepsuł mi humor. Od samego rana wszystko było super, ale nie! Przecież zawsze musi się coś spieprzyć. Wiem, że moje podejście do tej dziewczyny jest bezsensowne i zbytnio jestem uprzedzona, ale coś mi w niej nie gra, tylko nie wiem co. Niby nic mi nie zrobiła i w ogóle była sympatyczna, ale z tyłu głowy, w podświadomości dopada mnie dręcząca myśl, że powinnam ją traktować z dystansem. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, ale tłumaczę sobie, że to przez strach przed utratą przyjaciela. To jest w sumie całkiem możliwe...

-Cześć młoda! - z rozmyśleń wyrwał mnie głos kumpla, który siadł na tylnym siedzeniu, tak jak ja. Jego siostra natomiast zajęła miejsce obok Jake'a i przywitała się z nim całusem w policzek.

-Hej Jake'i, mam nadzieję, że nie będziesz zły jeśli z wami pojadę na ten "męski wypad" ? - powiedziała słodkim, a zarazem seksownym głosem, mi natomiast oczy dosłownie wyskoczyły z orbit.

-Nie, w porządku, nie mam nic przeciwko, nawet dobrze się składa, bo Sophi nie będzie czuła się samotnie w męskim gronie. - po jego słowach, jeszcze bardziej, mimowolnie wybałuszyłam oczy. < Naprawdę? Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało, a teraz nagle jesteś taki troskliwy ? Zajebiście!>

- A to Sara do nas dołączy na plaży ?

-Sophi jest już w samochodzie. - wyjaśnił spokojnie rudowłosej, kompletnie się nie domyślając, że robi to specjalnie, a ja poczułam, że ich rozmowa coraz bardzie podnosi mi ciśnienie.

-Naprawdę? Ale jestem głupia. Jak mogłam jej nie zauważyć? - stwierdziła mówiąc, "zmartwionym" głosikiem i odwróciła głowę w moją stronę.

-Hej Sophi. - przywitała się posyłając mi cyniczny uśmieszek, nadal przesłodzonym tonem głosu. <Już wiem dlaczego, miałam i mam na nią takiego hate'a, ale nie sądziłam że przekonam się o tym tak wcześnie.> Nic jej nie odpowiedziałam, tylko z braku sił założyłam słuchawki i odwróciłam głowę do szyby wsłuchując się w ostry rockowy kawałek, który skutecznie zagłuszył tą paplaninę.

Po dotarciu na miejsce, chłopaki zabrali się za wyciąganie cięższych rzeczy z bagażnika, ja wzięłam jedzenie, natomiast "hrabina kręci dupa" ruszyła z podniesioną głową, "chodem modelki" i pustymi rękoma na plażę. Adam zasugerował jej, żeby też pomogła, ale szatyn szybko zaprotestował i stwierdził, że - cytuję "damy sobie w trójkę radę". Gdyby tego było jeszcze mało, po wypakowaniu wszystkich rzeczy ruszyliśmy za Jędzą. Jake zatrzymał się na kilka sekund i poprosił, żebym zrobiła to samo. Blondyn szybko dołączył do swojej siostry, domyślając się, że jego kumpel, chce ze mną pogadać na osobności.

-Słuchaj Soph, nie wiem co ci odbiło, ale chciałbym, żebyś była milsza dla Maggie. Ona się naprawdę stara z tobą zaprzyjaźnić, ale jej to uniemożliwiasz...

-SŁUCHAM ?! Ty sobie jaja robisz czy jak ?

- O co ci teraz chodzi?

-Czy ty naprawdę nie widzisz, że ona tylko udaje miłą? Owinęła sobie ciebie wokół małego palca i kieruje jak marionetką, a ty tak po prostu dajesz się wykorzystywać.

-Dlaczego jest w tobie tyle złości? Nie rozumiem twoich oskarżeń wobec Maggie, ale jednego jestem pewien, są niesłuszne.

-Czyli to ja jestem tą złą, tak?

-Nic takiego nie powiedziałem...

-Ale zasugerowałeś! Wiesz co Jake, cieszyłam się z twojego powrotu i wyobrażałam sobie, że wszystko będzie jak kiedyś, ale grubo się pomyliłam. Nie może być tak jak wcześniej, bo zmieniłeś się nie do poznania, nie jesteś już tym Jaki'em z którym rozmawiałam o wszystkim, największych sekretach, tym, który był moim najlepszym przyjacielem, moim bratem...- stwierdziłam mówiąc z załamującym się głosem i roniąc kilka łez, po czym odeszłam w stronę blond kolegi, który rozkładał wielki koc na piasku. Pośpiesznie odłożyłam wszystkie toboły i ruszyłam przed siebie cicho pociągając nosem i ocierając pojedyncze łzy wierzchem dłoni.

-Soph coś się stało? - zapytał zmartwiony blondyn, ale nie uzyskał odpowiedzi. Czułam na plecach jego palący wzrok, mimo to szłam pośpiesznie przed siebie. Miałam już dość dzisiejszego dnia i modliłam się w duchu, żeby jak najszybciej dobiegł końca. Po 10 minutach szybkiego marszu, nareszcie znalazłam się w moim ukochanym miejscu. Opadłam na piach wgapiając się w morze i pływające po nim statki. Ciągle czułam na swoich policzkach mokre krople, ale mimo najszczerszych chęci nie mogłam zatrzymać ich napływu. Kilka minut później usłyszałam, że ktoś się zbliża, więc pośpiesznie przetarłam poliki wierzchem dłoni i skierowałam swój wzrok na wysokie nadmorskie trawy, przez które przedzierała się postać. Kilka sekund później z zarośli wyłonił się Adam i bez słowa usiadł koło mnie. Nadal wgapiałam się przed siebie, a on dyskretnie spoglądał to na mnie to na błękitną wodę. W pewnej chwili objął mnie ramieniem widząc, że ponownie zaczynam łkać.

-Przepraszam, beksa ze mnie. - wyszeptałam, a on nic nie odpowiedział tylko wytarł łzy z mojej twarzy i założył za ucho opadające na nią niesforne kosmyki włosów, które wydostały się z luźnego koka upiętego na czubku głowy.

Droga do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz