Rozdział 30

24 1 0
                                    

Po wejściu do mieszkania, od razu skierowałam się do kuchni, aby przygotować kolację. Próbowałam pokroić warzywa do kanapek, ale moje ręce odmawiały posłuszeństwa. Byłam wściekła. Czułam bezsilność i upokorzenie. Miałam ochotę w coś uderzyć, ale nie odważyłam się. Usiadłam na chwilę przy stole, aby się uspokoić. To zawsze mi pomaga w napadach złości. Samotność i spokój są dla mnie najlepszym jak dotąd lekarstwem w takich sytuacjach. Gdy po kilku minutach rozmyśleń i ciszy, byłam w stanie kontynuować czynność, usłyszałam pukanie do drzwi. Skierowałam się ku nim, a po ich otworzeniu moim oczom ukazał się nie kto inny jak szatyn. 

-Co ty tutaj robisz ?! - Wypaliłam bez namysłu.

-Przyjechałem porozmawiać. Nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego.

-A co tu jest do wyjaśniania ? Zostawiłeś mnie bez słowa, a potem przez cały dzień, również nie dałeś znaku życia, mimo moich telefonów i sms'ów. W tedy nie chciałeś rozmawiać, a teraz nagle cię naszło?

-Możesz przestać? -Zapytał, na co próbowałam zamknąć drzwi przed jego nosem. Chłopak postawił stopę między drzwiami, a framugą i wszedł do mieszkania.

 -Zachowujesz się jak gówniara wiesz?! 

-No świetnie, powiedział ten dorosły i dojrzały facet.

-Zrozum, nie chciałem cię tak zostawić, ale zadzwonili z firmy, gdzie musiałem się jak najszybciej pojawić. Mieliśmy ważną konferencję z Chińczykami. Narady trwały cały dzień. Do domu wróciłem 10 min. przed waszym przyjazdem. -Mówił już trochę spokojniej trzymając mnie w łokciach. Próbował spoglądać mi w oczy, ale ja tego nie chciałam. Ciągle odwracałam głowę.

-Sophie, spójrz na mnie. Słyszysz ? -Odwróciłam głowę w jego stronę, ale nadal nie spoglądałam na niego. Lecz nie stanowiło to dla niego większego problemu. Złapał delikatnie moje poliki w zimne dłonie i spoglądał głęboko w oczy.

-Nie jestem takim facetem. Nie bawię się kobietami, a tym bardziej nie mógł bym się bawić tobą. Za bardzo mi na tobie zależy. Zrozum, jesteś wyjątkowa. Wiedziałem to, gdy miałem 9 lat tak samo dobrze jak wiem to dzisiaj. -Do jego oczu zaczęły napływać łzy, a ręce mimowolnie opadły, ale nie odpuszczał. 

-Kochałem cię, gdy byłaś małą, słodką okularnicą, gdy ubierałaś się jak chłopak i grałaś w nogę z poobdzieranymi kolanami. I ulgą było dla mnie, gdy w końcu zobaczyłem cię po powrocie ze studiów. Czekałem na ten dzień z niecierpliwością odliczając pozostały czas. Pragnąłem wreszcie poczuć twoje drobne ciało w ramionach, dotknąć twoich miękkich włosów i wtulić się w twoją delikatną skórę. Cieszyłem się, że nic się między nami nie zmieniło, ale potem zawaliłem. Byłem na siebie wściekły za tą kłótnię na plaży. I tak samo jak dzisiaj przyszedłem to naprawić. Niestety cię nie zastałem. Zostawiłem te cholerne kwiaty i odszedłem z nadzieją, że uda mi się wszystko naprawić...

-Ale jak ...? Nic nie mówiłeś. Przez całe studia nie dzwoniłeś, nie pisałeś, nic, ani słowem.

-A dziwi cię to ? Gdy bym chociaż usłyszał twój głos od razu bym zrezygnował. Nie wytrzymałbym tam tyle czasu bez ciebie. Gdy tylko Kati o tobie wspominała, miałem ochotę wsiąść do najszybszego samolotu i wszystko rzucić. Kilkukrotnie byłem tego bliski...

-Jake, gdybym tylko wiedziała. -Wyszeptałam z lecącymi z moich oczu łzami. Teraz to ja objęłam jego poliki dłońmi i składałam krótkie pocałunki na jego gorących, malinowych wargach. Po chwili oplótł moją talię rękoma i przyciągnął do siebie. Następnie całował mnie jak nigdy dotąd. Z pożądaniem i delikatnością zarazem. Z każdą kolejną chwilą pragnęliśmy siebie bardziej. Muskałam jego szyję chłodnymi palcami, a on napierał swoim ciałem na moje do tego stopnia, że czułam jak szafka na buty wbija mi się w plecy. Nie zważając jednak na to, zaczęłam rozpinać guziki z jego koszuli, a następnie rozporek. Szatyn również nie pozostał mi dłużny i zsunął ramiączka mojej sukienki. Zjeżdżał pocałunkami na szyję, w międzyczasie rozpinając stanik.  Małymi kroczkami przesuwaliśmy się do sypialni, gdzie chwilę później szatyn rzucił mnie na łóżko. Płynął palcami po moich łydkach, kolanach, biodrach, aż w końcu dotarł do piersi. Delikatnie je masował całując moją szyję.

-Jake, zaczekaj . Muszę ci coś powiedzieć. -Ledwie wyszeptałam do jego ucha. Chłopak na chwilę zawisł nad moim ciałem w bezruchu czekając, aż coś powiem.

-Jake, jakby ci to powiedzieć ? Pomyślałam, że może...- Nie wiedziałam jak zacząć, a on spoglądał na mnie nie spokojnie, próbując pomóc mi się wysłowić.

-Spokojnie, jesteśmy tu tylko we dwoje. Nikt więcej.

-Przepraszam, zachowuję się jak totalna wariatka. Po prostu chciałam ci powiedzieć, tak jak ty mi wszystko powiedziałeś, że ... Wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam.

...Że jesteś moim pierwszym. -Dokończyłam niepewnie. Bałam się jego reakcji, że mnie wyśmieje, albo uzna za totalne dziecko.

-To znaczy, że w tedy u mnie, pod prysznicem ...? -Nie dokończył, ale pokiwałam twierdząco głową, bo wiedziałam co ma na myśli. Nastąpiła chwila ciszy, a ja jak nigdy wcześniej pragnęłam żeby w końcu coś powiedział.

-Powiedz coś. Boję się, że niepotrzebnie to mówiłam...

-Sophi, nie mówię nic, nie dlatego, że to co powiedziałaś było niepotrzebne, a wręcz przeciwnie. To wspaniałe. Cieszę się, że to byłem ja, ale nie rozumiem, dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? Teraz myślę, że gdybym tylko wiedział, zrobił bym wszystko, żeby to nie było dla ciebie tak bolesne...  

-Byłeś wspaniały, naprawdę lepiej być nie mogło. Nic nie mówiłam, bo trochę mnie to krępowało. Wszystkie dziewczyny w szkole o tym rozmawiały, a ja ...

-To nie powód do wstydu, a do dumy. Pamiętaj. -Stwierdził, a ja miałam ochotę rzucić mu się w ramiona i tak też zrobiłam. Kochaliśmy się namiętnie jeszcze kilka razy tego wieczoru, a gdy wreszcie położyliśmy się spać, rozmyślałam o tym, co powiedział mi mój chłopak. Doszłam do wniosku, że ma rację i spokojnie zasnęłam w jego ramionach.

Następnego dnia obudził nas dzwoniący telefon.  Odebrałam go z ciągle zamkniętymi i zaspanymi oczyma.

-Halo ?

-Kochanie ty jeszcze śpisz?

-Mama?! -Nagle się przebudziłam.

-No, a kto? Ksiądz? No nie ważne. Słonko dzwonię tylko, żeby cię uprzedzić, że za jakieś pół godziny powinniśmy u ciebie być.

-Ale jak to? Która godzina? Skąd wy, co wy...?

-Aktualnie mamy 12.52 . Udało nam się z tatą wziąć kilka dni urlopu i pomyśleliśmy, że zrobimy ci małą niespodziankę. Cieszysz się?

-Yyyy co ? A tak, tak cieszę. Dobrze mamuś ja już będę kończyła, bo muszę jeszcze załatwić kilka spraw na mieście, ale widzimy się za chwilę.

-Do zobaczeni kochanie.

-Pa mamo. -Zakończyłam rozmowę i wypaliłam z łóżka jak poparzona. Jake spoglądał na mnie ze zdziwieniem i dezorientacją.

-Sophi co jest?

-Wstawaj, zaraz tu będą moi rodzice. -Wytłumaczyłam w panice rzucając mu jego rzeczy.

-Tak nagle? 

- No chcieli mi zrobić niespodziankę. Mamy 30 min. na ogarnięcie mieszkania i zrobienie zakupów. Powinniśmy się cieszyć, że w ogóle zadzwonili, bo znając moją rodzicielkę mogło by się to skończyć zupełnie inaczej. Weszli by bezszelestnie i zastali nas w łóżku. 

-To był by dla nich szok. Nie dość, że zobaczyli by swoją córkę z facetem, to jeszcze był bym nim ja.

-Nawet nie mów, wolę sobie tego nie wyobrażać. 

-Było by zabawnie...

-Zależy dla kogo, bo na pewno nie dla mnie. A teraz ruchy. Ja ogarnę mieszkanie, a ty skoczysz po jakieś pieczywo, warzywa i ciasto. Co o tym myślisz.

-Dobra to ja lecę.

-Tylko pamiętaj sernik bez rodzynek...

-Tak, tak rodzynki to czyste zło. - Dokończył śmiejąc się ze mnie.  



Droga do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz