Rozdział 6

30 2 0
                                    

  Kolejny dzień zaczęłam porannymi zakupami, składały się one z dosyć dużej ilości produktów, bo w domu nie posiadałam kompletnie nic. Zaczynając od zakupu cukru, makaronu czy ryżu, na mięsie kończąc. Ale będąc w sklepie nie mogłam sobie również odmówić zakupu moich ulubionych ciasteczek. Właśnie wykładałam wszystkie produkty na taśmie, kiedy nagle, ktoś delikatnie objął mnie w tali.

-Nie kupuj tylu słodyczy, bo pójdzie w tyłek.- zażartowała "tajemnicza" osoba. Kiedy delikatnie odwróciłam się w jej kierunku dostrzegłam, bardzo dobrze znaną mi twarz przyjaciela.-Chcesz mi powiedzieć, że te piwa i chipsy w twoim koszyku, to samo zdrowie?- zapytałam ironicznie.-Cooo?! Słowo daję, ktoś mi je podrzucił.- "tłumaczył" się, a ja spojrzałam na niego spode łba, co spowodowało pojawienie się delikatnego uśmiechu na jego twarzy.-A jak tam pierwsza noc w nowym mieszkaniu?-Całkiem dobrze, przespana w całości, bez zbędnego chrapania nad uchem.-stwierdziłam, odwzajemniając uśmiech.- Przepraszam bardzo, poprzedniej nocy też ci nikt nie chrapał dzięki MUA.-skomentował wskazując dłonią na siebie i ruszając zawadiacko brwiami.-Oj przepraszam, ale o tym "pasożycie" klejącym się do mnie przez sen, to już nie wspomnisz ?- zapytałam prychając śmiechem.-Nie wiem, czy kojarzysz, ale to ty weszłaś mi do łóżka.-odpowiedział, zadowolony z siebie.-Dzień dobry, mają państwo naszą kartę rabatową ?- nagle zapytała przemiłym głosem, pani kasjerka.- Pokiwałam przecząco głową, ale nagle zza mojego ramienia wyłoniła się ów karta. Spojrzałam badawczo na Jake' a, a potem na starszą kobietę, która ze szczerym uśmiechem na twarzy, patrzyła się w naszym kierunku, po kolei kasując każdy produkt. W pewnej chwili zorientowałam, się, że kobieta myśli, iż robię zakupy wspólnie z Jake'iem, bo zaczęła również kasować jego rzeczy.-My osobno. -wypaliłam.-O przepraszam, myślałam, że państwo są raze...-Nie, nie .-przerwałam, starszej pani, która próbowała naprawić swój błąd.-55,50 proszę.-grzecznie powiedziała kasjerka, a ja sięgnęłam po portfel, w którym widniała jedyna pięćdziesiątka. Skierowałam niepewnie banknot w stronę kasy. -Przepraszam, mogła by pani wycofać jeszcze, cenę ...-próbowałam zapytać, ale znajomy przeszkodził mi w tym, podając pracownicy sklepu brakującą sumę pieniędzy.-Dzięki.-szepnęłam przez zęby. Zabrałam swoje siatki z zakupami i odeszłam na bok, czekając na szatyna. W wolnej chwili zmierzyłam rachunek od góry do dołu, ponieważ zaskoczyła mnie cena zakupów. Byłam pewna, że wystarczy mi pieniędzy. Wyliczyłam sobie wszystko w głowie, a tu taka niespodzianka. Powoli zjeżdżałam wzrokiem na sam dół kartki, kiedy nagle zatrzymałam go na jednym z pkt. i przymrużyłam oczy. Chwilę później podszedł do mnie brązowooki, gotowy do wyjścia. - Wiesz co Jake? Zastanawia mnie jedno, jakim cudem "przekroczyłam" budżet ?-Nie mam pojęcia, może po prostu pomyliłaś się przy obliczeniach.-stwierdził udając świętoszka.- A może, ktoś wykorzystał moją chwilę nie uwagi i podrzucił mi dodatkowe opakowania oreo?- zapytałam sarkastycznie, mierząc chłopaka "groźnym" spojrzeniem.-Nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy...- kontynuował-Hym!- mruknęłam teatralnie.- No, sama nie wiem może z rachunku?- ponownie użyłam sarkazmu i przyłożyłam białą wstęgę papieru, tuż przed nosem "złoczyńcy".-Okey, przyznaję się, ale nie udawaj, że nie chciałabyś tych ciastek.-próbował się bronić.-Może i bym chciała, ale za swoje pieniądze.- sprostowałam.-No, dobra. Obraź się jeszcze.-skomentował patrząc na mnie z naburmuszoną miną, co spowodowało mój śmiech. Kiedy wyszliśmy z supermarketu Jake skierował się w stronę parkingu, a ja w przeciwnym kierunku.-Gdzie ty idziesz?- zapytał z oburzeniem i zdziwieniem w głosie.-Do domu ?-Chyba sobie kpisz!-Niby czemu? Jest piękna pogoda, poradzę sobie idąc spacerkiem.- Nie ma mowy, nie będziesz mi tu tachać ciężkich reklamówek.- stwierdził, zabierając mi pakunki z rąk.-Jake, przestań...-nalegałam, ale spojrzał na mnie stanowczo i wiedziałam, że nie powinnam się dłużej spierać. Ruszyłam za przyjacielem do samochodu, pomogłam zapakować siatki i zajęłam miejsce koło kumpla.-Zadowolony?-nic mi nie odpowiedział, tylko zrobił głupią minę i odpalił samochód. Chwilę później nawiązał kolejną rozmowę.- Co dzisiaj robisz?-W sumie to nic specjalnego. Idąc w tym kierunku, zauważyłam ofertę pracy w barze "u Henriksa", stwierdziłam, że w sumie mogę spróbować, co mi szkodzi. Czas zacząć zarabiać jakieś drobne pieniądze na własne potrzeby, a tak po za tym, to jestem wolna, a co ?-Robię dzisiaj imprezę z ogniskiem, może chciała byś wpaść?-Jeszcze się pytasz, jasne, że bym chciała. Przecież wiesz, że ubóstwiam twoje skrzydełka w sosie barbecue.-To super!-A o której mam być?-Wszyscy przyjdą na 18. Ale jeśli chcesz możesz być szybciej.- dodał szybko, a ja ukazałam mu tylko rząd zębów. Chwilę później byliśmy już pod moim blokiem. Chłopak pomógł wnieść mi wszystkie moje rzeczy i pojechał do siebie, zająć się przygotowaniami do imprezy. Rozpakowałam wszystko z plastikowych toreb i poukładałam w lodówce i półkach. Następnie zabrałam się za śniadanie, którym były najlepsze płatki cini minis z zimnym mlekiem. Po skończonym posiłku zmyłam naczynia, przebrałam się w zwiewną sukienkę, bo na dworze robiło się coraz bardziej upalnie i ruszyłam w stronę baru "u Henriksa". Po kilku minutach marszu byłam już na miejscu. Pchnęłam wielkie szklane drzwi i weszłam do przyciemnionego lokalu, w którym znajdował się tylko jeden z pracowników. Słysząc, że weszłam, odwrócił się w moją stronę i powitał badawczym spojrzeniem.

-Dzień dobry.

-Dzień dobry, ja w sprawie ogłoszenia.- wytłumaczyłam wskazując gestem ręki, drzwi lokalu. 

-To świetnie się składa, bo szef jest na zapleczu, zaraz go zawołam. -odpowiedział młody, blond mężczyzna, z delikatnie zarysowanymi na ramionach mięśniami, przecierający właśnie szklanki. Chwilę później zniknął w drzwiach za barem, by po kilku sekundach ponownie się przy mnie pojawić.-Szef za chwilę przyjdzie. -oświadczył ciepło się do mnie uśmiechając. Nie musiałam długo czekać na właściciela firmy, którym był średniego wzrostu mężczyzna po 30-ce.

-Dzień dobry. - powitałam go, delikatnie unosząc kąciki moich ust.

- Witam, pani w sprawie pracy, tak ?- zapytał podając mi rękę na powitanie, co odwzajemniłam i przytaknęłam skinieniem głowy.-Henry Claid. Miło mi.

-Sophi Moor. Mnie również.- Dobrze się składa, bo brakuje nam kelnerki, musiała byś podawać napoje, przekąski, a po opuszczeniu baru przez wszystkich gości, do twoich obowiązków należało by również przetarcie stolików i zamiecenie podłogi. Kończyła byś koło 23. Czy takie warunki ci odpowiadają?

- Oczywiście, że tak. Czy to oznacza, że mam tę pracę?- zapytałam niepewnie.

- Pewnie, że tak. Wyglądasz na porządną dziewczynę, czemu miałbym cię nie przyjąć?

 -Nawet nie wie pan jak się cieszę, panie Claid.-Proszę, tylko nie panie, mów mi Henry.-Mam jeszcze pytanie. Od kiedy mogę zacząć ?

-Od poniedziałku, było by świetnie. Adam pokarze ci co i jak, dobrze? Muszę już lecieć, do zobaczenia w poniedziałek.

-Oczywiście, jeszcze raz dziękuję. Do zobaczenia. -powiedziałam wysyłając szeroki uśmiech w kierunku Henry'ego, który nie długo później zniknął za drzwiami zaplecza.

-Jestem Adam.- nagle wyrósł przede mną wysoki blondyn,którego już dzisiaj widziałam, podający mi dłoń.

-Sophie. - odpowiedziałam i odwzajemniłam gest.

- Nawet nie wiesz, jak dobrze, że się tu pojawiłaś. Powoli nie wyrabialiśmy z Henrym, ale teraz z pewnością będzie nam raźniej. -stwierdził nowy znajomy.- Zaczynamy od 17. Na zapleczu są nasze fartuch, ale to dopiero w poniedziałek. Jeśli miała byś jakieś pytania dzwoń.- zaproponował, podając mi małą kartkę z nr telefonu.- Dzięki wielkie, na pewno skorzystam. -dodałam, posyłając mu serdeczny uśmiech. Chłopak wydawał się być naprawdę miły i pomocny, tak samo z resztą jak Henry. Myślę, że będziemy się dobrze dogadywać.- To narazie.

-Narazie.- pożegnałam się z nowo poznanym kolegą i wyszłam z chłodnego lokalu na upał panujący na dworze. Nastawiłam twarz do słońca rozkoszując się, jego gorącymi promieniami i skierowałam się w stronę mojego tajnego miejsca na plaży, w którym zawsze mogłam delektować się ciszą i chwilą samotności. Lubiłam tam chodzić, bo mogłam sobie rozmyślać o wszystkim i o niczym, tępo wgapiając się w błękitne, morskie fale i delikatnie tańczące na wietrze kępy traw.

Droga do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz