Rozdział 17

21 2 1
                                    


Staliśmy tak z Jake'iem wtuleni w siebie, gdy nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Stwierdziłam, że to oleję. Nie chciałam żeby cokolwiek i ktokolwiek zepsuł tą wspaniałą chwilę, jednak dzwonek nie ustawał, było widać, że osobie za drzwiami bardzo zależy na spotkaniu ze mną, ponieważ po dłuższym braku reakcji z mojej strony zaczęła się dobijać pięściami do drzwi... i w tedy właśnie się obudziłam. Otworzyłam leniwie powieki, ciągle słysząc pukanie do drzwi. Rozejrzałam się po salonie, bo nie mogłam skojarzyć, dlaczego tam właśnie spałam. Po paru sekundach dostrzegłam puste pudełko po lodach i niewyłączony telewizor. Pomyślałam o całej tej sytuacji z mojego snu. Była tak realistyczna, wszystko odczuwałam, jakby to działo się naprawdę. Przez chwilę nawet nie byłam w stanie odróżnić fantazji nocnych od rzeczywistości, ale kierując się do wejścia mojego mieszkania, kątem oka zobaczyłam dokładnie tą samą ścierkę, którą " wytarłam" w pośpiechu usta. Była czysta, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mam bujną wyobraźnię oraz, że szatyna tu nie było. Zbliżając się do wejścia usłyszałam, że stojąca po drugiej stronie osoba powoli się oddala. Szybko przekręciłam zamek i otworzyłam wrota mojego królestwa, ale nikogo już nie było. Byłam tylko ja, pusty korytarz i... bukiet pięknych, kolorowych, polnych kwiatów. Podniosłam go z wycieraczki i obejrzałam z każdej strony, jednocześnie zamykając za sobą drzwi, jednak nie dostrzegłam żadnego liściku lub czegokolwiek, po czym mogłabym się zorientować od kogo są te kwiaty. Powoli skierowałam się do kuchni, gdzie wstawiłam podarunek do wazonu stojącego na stole. Przysiadłam na jednym z krzeseł podpierając się łokciem o kant mebla i wpatrując się po raz kolejny w kolorowe kwiaty. Jeszcze raz próbowałam znaleźć potencjalnego "tajemniczego wielbiciela", ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, dlatego postanowiłam, pozostawić to tak jak jest. Co ma być to będzie, a ja i tak tego nie zmienię. Niespodziewanie z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym pojawiło się zdjęcie mojej przyjaciółki. Nie myśląc dłużej odebrałam.

-Halo?

-Sophi, wszystko gra?

-Tak, czemu miało by nie grać? - zapytałam, pomijając przed Kati fakt, iż kilka godzin wcześniej pokłóciłam się z jej starszym bratem.

-To dobrze, bo już się martwiłam. - westchnęła z ulgą. -Dzwonię, bo miałaś zdać mi relacje z wczorajszego wieczora, ale tego nie zrobiłaś, więc postanowiłam zbadać sprawę.

-Zapewniam cię, wszystko jest okey, po prostu miałam dzisiaj zabiegany dzień. - skłamałam, żeby nie mieszać Kate w moje relacje z brązowookim chłopakiem. Znając jej porywczość i upartość, zaraz zadzwoniłaby do niego z pretensjami, a to było ostatnią rzeczą o której dzisiaj marzyłam.

-No dobrze, nie musisz mi się już tłumaczyć. Opowiadaj lepiej o balu. - nalegała podekscytowana dziewczyna.

-Hymm. Szczerze mówiąc nie działo się nic szczególnego. Zwykła potańcówka.

-Kłamiesz! Musiało się coś dziać, zawsze się coś dzieje. - stwierdziła, a ja tylko przewróciłam ironicznie oczami. -Jak sukienka, pasowała ? Z kim tańczyłaś? No opowiadaj domagała się zaciekawiona dziewczyna.

-Sukienka jest piękna i nawet pasowała, a co do tańczenia to kilku ich było...

-Spokojnie mam czas. - odpowiedziała, próbując mnie zachęcić do rozwinięcia swojej myśli.

-Na początku przykleił się do mnie Ralph, później na moment zostałam wybawiona przez Zacka, by na końcu spędzić czas z Jaki'em. - powiedziałam znudzona, mimo to Kati nadal mi nie odpuszczała i zadawała kolejne pytania.

-Z jakim Jaki'em? Tym przystojniakiem z zespołu?

-Co? Chodziło mi o twojego brata. - sprostowałam.

Droga do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz