Rozdział 11

9 2 0
                                    


Nowy dzień. Obudziłam się samowolnie i spojrzałam na zegarek w telefonie, ale byłam tak nie przytomna, że nie przyswoiłam informacji która jest godzina. Odłożyłam telefon z powrotem na szafkę by po paru sekundach ponownie sprawdzić czas - 7.30.

-Cholera!- krzyknęłam, szybko wyskakując z łóżka. Pobiegłam do łazienki i pośpiesznie wykonałam podstawy porannej rutyny. Kiedy skończyłam nadeszła pora na ubranie się, czyli wyciągniecie czegokolwiek z szafy i zarzucenie na siebie. Przed samym wyjściem przejechałam dwa razy szczotką po włosach, zabrałam torbę z książkami i pognałam na autobus, który umożliwiłby mi pojawienie się na pierwej lekcji na czas. Zmachana w ostatniej sekundzie przed odjazdem, wpadłam do pojazdu i zajęłam pierwsze lepsze miejsce siedzące, aby trochę odsapnąć. Po kilku minutowej jeździe, wysiadłam na swoim przystanku i skierowałam się do budynku uczelni. Gdy postawiłam pierwsze kroki na boisku szkolnym, usłyszałam dobrze znany mi dźwięk, świadczący o rozpoczęciu zajęć. Przyśpieszyłam kroku i po paru minutach, ledwie żywa, weszłam do sali, którą miałam przypisaną na planie lekcji. Wszystkie oczy skierowały się w moim kierunku.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- powiedziałam grzecznie do nauczycielki, której z resztą nie cierpiałam.

- Dzień dobry Moor. Jaki jest powód twojego spóźnienia?

-Zaspałam proszę pani.

-Trzeba było wcześniej pójść spać.- odpowiedziała ironicznie.

-Niestety było to niemożliwe.- sprostowałam.

-A to dlaczego ? Tylko nie mów mi, że byłaś w pracy, bo to żadna wymówka. Większość uczniów tej szkoły pracuje, a mimo to nie spóźniają się na moje lekcje.

-Rozumiem pani profesor, to już się więcej nie powtórzy. -obiecałam.

-Mam taką nadzieję, ale nie zmieniajmy tematu. Jaki jest powód twojego spóźnienia ? <Wredna baba. Nie wiem dlaczego, ale kompromitowanie ludzi sprawia jej przyjemność.> -milczałam.

-No dalej, nie wstydź się.

-Spóźniłam się, bo wczoraj wieczorem, przed wyjściem z pracy zatrzasnęłam się w toalecie.- wytłumaczyłam, czując, że robię się czerwona ze wstydu i zdenerwowania. Natomiast cała klasa wybuchnęła śmiechem. Kiedy wszyscy, łącznie z nauczycielką, przestali się już śmiać, wredna baba pozwoliła mi zająć swoje miejsce w ławce i rozpoczęła lekcję. Nie trwała na szczęście długo, bo większość czasu zmarnowaliśmy na przeprowadzeniu "śledztwa" dotyczącego mojego kilku minutowego spóźnienia. Z chwilą nastania przerwy, wyszłam na korytarz i usiadłam na pobliskiej ławce.

-Nie przejmuj się nią Soph, na wredotę tej jędzy nikt jeszcze nie zaradził, a po za tym za kilka tygodni koniec szkoły i będziesz ją miała z głowy, raz na zawsze. -podbudowywała mnie rudowłosa koleżanka.

- Dzięki Mary.-uśmiechnęłam się delikatnie.

-No, ty mi lepiej powiedz czy masz już jakiś pomysł na dekoracje?

-Nie bardzo. Próbowałam wczoraj nad tym posiedzieć, ale jak na razie, na myśl przychodzą mi tylko kolorowe, tandetne baloniki.

-Jestem pewna, że wymyślisz coś super, tylko musisz znaleźć odpowiednią inspirację. Z tego co wiem, to Mackenzee robi plakaty w stylu królewskich zaproszeń na przyjęcie, ale nie sądzę żeby ci to pom...

-Mary jesteś genialna! - nagle wzniosłam okrzyk radości i podekscytowana spojrzałam na dziewczynę.

-Jestem ? Dlaczego ?

-Mam genialny plan, ale na razie ci go nie zdradzę.

- No weź Soph, nie bądź taka. Proszęęęęę.

Droga do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz