Rozdział 24

20 1 2
                                    


Po wejściu do mieszkania z rękami pełnymi zakupów, zajęłam się ich wypakowywaniem,  Jake natomiast musiał jeszcze skoczyć do biura po parę dokumentów. Stwierdziłam wiec, że zajmę się obiadem i zaczęłam przygotowywać ciasto na pizze. Oczywiście, mogłam ją zamówić, ale naszła mnie chęć na jej własnoręczne wykonanie, co zdarza się bardzo rzadko, więc trzeba to było wykorzystać. Swoją drogą pizza to ulubiony smakołyk Jake'a więc tym samym chciałam zrobić szatynowi niespodziankę. Gdy ułożyłam już wszystkie składniki na cieście, spokojnie mogłam włożyć posiłek do piekarnika i zająć się swoimi sprawami. Po 15 min. wróciłam do kuchni i wyciągnęłam danie z piekarnika. Gdy odkładałam gorąca blachę, poczułam na swojej tali uścisk. Trochę się wystraszyłam, bo nie słyszałam żeby ktoś wchodził do mieszkania. Delikatnie odchyliłam głowę i wiedziałam, że to mój chłopak. Do mojego nosa doleciał piękny zapach jego perfum, a uszy okalał ciepły szept.

-Nie bój się kochanie, to tylko ja. - Uśmiechnęłam się na te słowa i wtuliłam głowę w zagłębienie w jego szyi . - Na prawdę chciało ci się robić pizzę? - ciągle szeptał mi na ucho.

-Tak jakoś naszła mnie chęć na gotowanie, więc stwierdziłam, że się tym zajmę, a po za tym, wiem, że ją uwielbiasz . - Zachichotałam, a on odwrócił mnie twarzą do siebie i czule pocałował.

-Wiesz Sophi, że jesteś najlepszą dziewczyną na świecie?

-Tego jeszcze nie słyszałam. - Zauważyłam, zaczynając się śmiać.

-W takim razie muszę ci to mówić częściej. - Stwierdził, chwilę później krzycząc, że "jego dziewczyna jest najlepszą na świeci". Wydarł się tak głośno, że nawet jakiś rozgoryczony sąsiad odkrzyknął "poczekaj, aż będzie twoją żoną", a my momentalnie wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.  Kiedy się uspokoiliśmy, zabraliśmy się za posiłek i oglądanie jakiegoś randomowego filmu, puszczonego w telewizji.  Po skończonym seansie, wyciągnęłam Jeka na mały spacer po mieście. Pogoda była piękna, więc grzechem było by jej nie wykorzystać. Spacerowaliśmy, małymi, zatłoczonymi uliczkami przez około 2 godziny, w ciągu których chłopak próbował mnie namówić na "mały deser". Kiedy wreszcie się zgodziłam, tym "małym deserem" okazały się ogromne gofry z podwójną bitą śmietaną, sosem czekoladowym i lodami karmelowymi, z którymi skierowaliśmy się na prawie już pustą plażę. Usiedliśmy na wydmie, wtuleni w siebie i zajadaliśmy się tą bombą kalorii.

-Jake, ja już nie dam rady więcej. - Oświadczyłam.

-Naprawdę ? Nie ulegniesz już tym pysznościom? 

-Nie no, na prawdę nie mam już miejsca...

-Wiem że masz. O tutaj. - Powiedział, palcem dotykając mojego pępka, a później reszty brzucha, na co zaczęłam się śmiać, bo chłopak doskonale wiedział, że mam tam łaskotki.  

-Jake, przestań! Bo zaraz cię uwalę tym gofrem. - Zagroziłam, ale to nie przyniosło skutku. Wręcz przeciwnie, zachęciło go, żeby łaskotać jeszcze bardziej, przez co zaczęłam wykonywać bezwładnie dziwne ruchy, aby tylko uwolnić się od brązowookiego.  Finalnie skończyło się to tak, że mimowolnie rozbiłam gofra na twarzy i kawałku koszulki chłopaka, na co on nie pozostał dłużny i zaczął się we mnie mocniej wtulać. Byliśmy cali w bitej śmietanie czekoladzie i lodach, a na dodatek miałam we włosach kawałki gofra, do których próbowała się już dobrać nawet mewa.

- Boże jak ty wyglądasz. - Skomentowałam wybuchając śmiechem po zakończonej bitwie.

-Nie śmiej się tak, ty wcale nie wyglądasz lepiej.

-A dzięki komu?

-Dzięki tobie. Gdybyś go zjadła do końca, bylibyśmy co najwyżej w piachu. - Stwierdził dumny z siebie.

 -Ha ha, zabawne. A teraz lepiej wyciągnij mi to z włosów, bo znowu do mojej głowy dobierze się jakiś wygłodniały ptak. 

-No nie wiem, może jakieś magiczne słowo? - Zasugerował.

-Abrakadabra.

-Yyyy, aaa nie o to mi chodziło, no ale mniejsza. - Zająkał się trochę, ciągle się śmiejąc i zabrał się za oczyszczanie moich włosów z jedzenia.

-Już? - Pytałam niecierpliwie. 

-Jeszcze chwilę. - Kilka minut później ponowiłam pytanie, na co uzyskałam identyczną odpowiedź.

-No co ty tak długo robisz?

-No chwileczkę, masz coś jeszcze tutaj... - Dodał cmokając mnie po policzku, jednoczenie zlizując z niego bitą śmietanę.

-Głupek. - Powiedziałam chichocząc. 

-No i tu jeszcze coś masz... - Wyszeptał całując moje czoło, drugi policzek i kącik ust.

-Zaczyna mi się to podobać. - Oświadczyłam, ale on w tym momencie z zawadiackim uśmieszkiem na ustach odsunął się ode mnie o kilka centymetrów, by móc obserwować moją reakcję. - No nie bądź taki, chodź tu. - Zachęcałam go, próbując złożyć małego całusa, ale on ciągle się odsuwał nieustannie ze mnie śmiejąc, aż w końcu zaczęliśmy tak biegać po plaży. 

Gdy w końcu udało mi się go wywrócić na zimny już piach, siadłam na jego brzuchu okrakiem i zaczęłam składać drobne pocałunki na jego wargach, które z czasem przeistoczyły się w gorący taniec naszych ust.

Kiedy zaczęło się już ściemniać ruszyliśmy z powrotem do mieszkania chłopaka. Od razu po wejściu ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam, długą gorącą kąpiel i rozmyślałam nad tym wszystkim co się dzieje. Po długiej godzinie relaksu wyszłam z łazienki i zauważyłam, że szatyn robi coś na komputerze.

-Co robisz kochanie? - Zainteresowałam się, na co on przyłożył palec do ust na znak, że mam nic nie mówić. Trochę zabolał mnie ten gest, ale chwilę później okazało się, że rozmawia z Kati.

-Jake? Ktoś u ciebie jest? Jakaś dziewczyna?

-Nie, nie to tylko głos w telewizji. - Próbował wytłumaczyć.

-Na pewno ? Wydawało mi się, że słyszę Soph.

-Nie, to na pewno nie Soph, bo już ci mówiłem, że ostatnio jest strasznie zabiegana... -Kontynuował zerkając na mnie.

-No tak, koniec szkoły i w ogóle. Całkiem wyleciało mi to z głowy, przepraszam.  A co u ciebie słychać, opowiadaj.

-Wiesz co siostrzyczko, muszę już kończyć mam jeszcze dużo pracy. Sama rozumiesz, zlecenia się nie kończą, ale obiecuję, że wszystko ci opowiem przy następnej rozmowie.

-No dobra, tylko nie siedź do późna.

-Postaram się. Do zobaczenia.

-Narazie cieniasie. - Pożegnała się i zakończyła rozmowę.

-Przepraszam cię za tą sytuację, ale nie chciałem jeszcze o nas mówić Kati, bo sama wiesz jak by się to skończyło.

-Spokojnie, nie jestem zła. A co u niej słychać?

-W porządku. W końcu ma trochę luzu przed rozpoczęciem semestru, ale mówi, że już się nie może doczekać.

-Jak to Kati. Wiesz co mnie zastanawia? Jaka była jej reakcja na nowe mieszkanie?

-Hahahah właśnie po to dzwoniła. Rozmawiała z mamą, która o wszystkim jej już powiedziała. Pewnie chodziła przez pół dnia niespokojnie, żeby móc w końcu do mnie zadzwonić i wszystko wybadać. - Stwierdził na co zachichotałam, bo właśnie wyobraziłam ją sobie w tej sytuacji.

-To znaczy, że już powiedziałeś swoim rodzicom o przeprowadzce ?

-Tak, rano wpadłem po parę rzeczy i nie mogłem ich tak zostawić bez słowa, bo zamartwili by się na śmierć.

-Ja się dziwię, że wcześniej im o tym nie powiedziałeś, tym bardziej, że co raz częściej wybywałeś z domu na noc. 

-Spokojnie, za każdym razem dawałem im znać, że wszystko gra. Jakaś impreza i tak dalej.

-Rozumiem. Ja bym  nie miała takich problemów, no ale mniejsza. Idę się już położyć. Dobranoc.

-Wezmę szybki prysznic i zaraz do ciebie dołączę. - Oświadczył cmokając mnie w czoło i skierował się do toalety, a ja do sypialni, gdzie zasnęłam w mgnieniu oka.

Droga do...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz