Rozdział 2

221 22 4
                                    

NICOLE

Chojnice 1 stycznia 2149r.

Kochany pamiętniku, długo tu nie zaglądałam -ostatni raz chyba jak miałam osiem lat i mieszkałam jeszcze w Oslo -ale postanowiłam wrócić do starych nawyków i chociaż od czasu do czasu tu zajrzeć.

A więc, mam na imię Nicole -ale to już przecież wiesz- mieszkam z rodzicami w Chojnicach. Mam siedemnaście lat i nadal jestem jedynaczką. To trochę smutne, prawda? Chciałabym mieć rodzeństwo, niestety moi rodzice nawet nie chcą o tym rozmawiać. Czasami mam wrażenie, że to jedyna sprawa, w której są zgodni. Kiedy tylko są razem w domu kłócą się praktycznie o wszystko, nawet o najmniejszy drobiazg, taki jak kolor dywanu do salonu!.

Taty cały czas nie ma w domu, ponieważ pracuje na statku i tygodniami, a czasami nawet miesiącami jest poza domem. To jego praca, ale mama ma do niego o to pretensje. Ma rację, bo ze swoim wykształceniem mógłby znaleźć sobie pracę tu na miejscu. Miał nawet okazję, ale odrzucił propozycję naszego sąsiada, pana Kubińskiego, który proponował mu stanowisko menadżera hotelu. Tata twierdził, że to będzie nie fair w stosunku do jego szefa, który dał mu pożyczkę, aby razem z mamą mógł kupić ten dom. Mama nie nalegała. Kiedy tata wraca do domu udaje kochającego męża i ojca, ale ja nie jestem już dzieckiem i nie jestem głupia.... Widzę, że coś się między nimi popsuło. Chociaż cały czas mam nadzieję, że źle interpretuję zachowanie taty, bo przecież on od zawsze miał trudny charakter i lubił, kiedy wszystko jest tak, jak  by sobie tego życzył.

Mama jest całkowitym przeciwieństwem taty. Jest czuła, troskliwa, kochająca i zawsze myśli najpierw o innych, a na samym końcu o sobie.

Po przeprowadzce znalazła pracę, za marne grosze, w tutejszym szpitalu jako położna. Wieczorami zawsze przychodzi wyczerpana, ale stara się to ukryć. Jest naprawdę kochana. Nigdy nie dba najpierw o siebie, zawsze stawia mnie na pierwszym miejscu. Jestem jej za to wdzięczna, ale często  odpowiadam jej, że nic mi nie brakuje i wszystko mam, nawet jeśli tak nie jest -to jedyne pytania na które odpowiadam kłamstwem. Chociaż stara się to ukryć, wiem, że przy kredycie i po opłaceniu rachunków, już w połowie miesiąca zostaje nam tylko na podstawowe zakupy.

Mama jest moją przyjaciółką. Mówię jej praktycznie wszystko, dlatego zna moje największe sekrety i zawsze mogę się jej zwierzyć.

Ponieważ tata ciągle wyjeżdża, a mama pracuje zwykle na dwie zmiany, większość czasu spędzam sama w domu lub z koleżankami, Paulą i Magdą, włócząc się po mieście. Tata twierdzi, że czas kiedy włóczę się bez celu, powinnam poświęcić na doskonalenie gry w tenisa, na który zapisał mnie pięć lat temu.

On uwielbia przychodzić na moje treningi, więc gram tylko dlatego, że sprawia mu to przyjemność. Gabriela-moja najlepsza przyjaciółka, z którą znam się od dziecka -twierdzi, że powinnam powiedzieć rodzicom, iż nie lubię tego sportu. Jednak ja mam inne zdanie... Po prostu nie chcę sprawić tacie zawodu. Jak to mówią: "jeżeli masz miękkie serce, musisz mieć twardy tyłek".

Wracając do Gabrieli... Znam ją od dziecka, ale nie mieszkamy w jednym mieście -nie mieszkamy nawet w tym samym państwie! Poznałyśmy się jeszcze w Oslo -nasi rodzice są dobrymi znajomymi -po mojej przeprowadzce Gabbi zawsze zapraszała mnie do siebie w wakacje, a ja chętnie korzystałam z tej propozycji. Kiedy miałyśmy po dwanaście lat razem z rodzicami i bratem przeprowadziła się do Rzymu, ale nadal utrzymujemy ze sobą kontakt.

Nadejście Nowego Roku świętowałam skromnie razem z babcią. Wspólnie zjadłyśmy kolację, obejrzałyśmy transmisję telewizyjną z koncertu noworocznego w Warszawie, a o północy wypiłyśmy lampkę szampana i resztę nocy spędziłam wsłuchując się w jej opowieści z młodzieńczych lat, które tak uwielbiałam.

Dzisiaj rano, pierwszy raz od kilku tygodni, wyszłam na spacer. Mama twierdziła, że po tak długiej chorobie, powinnam przyzwyczaić się do pogody zanim jutro pójdę do szkoły. Boi się, że ta głupia grypa znowu mnie złapie i spędzę kolejne pięć tygodni w łóżku.

Po moim porannym joggingu z moją ukochaną suczką Luną razem z babcią siedziałyśmy w jej ogrodzie i długo rozmawiałyśmy przy herbacie.

Zanim jednak babcia przyszła do ogrodu, Luna zachowywała się bardzo dziwnie. Biegała z patykiem w pysku wokół ławki. Miałam wrażenie, jakby próbowała odciągnąć moją uwagę od książki, którą właśnie czytałam. Potem zaczęła biegać od ławki do płotu. Może próbowała mi coś pokazać? To było bardzo dziwne, ponieważ za płotem nikogo nie było.

No cóż, jest już późno, więc pewnie mama za chwilę wpadnie do mojego pokoju, aby mnie skarcić za to, że jeszcze nie śpię, a jutro jest szkoła.

Sekret AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz