Rozdział 22

123 9 8
                                    

Nicole

W jednej chwili zawalił się cały mój świat. Po ucieczce z sekretariatu i pierwszych w życiu wagarach, szłam przed siebie bez konkretnego celu, byle dalej od tego człowieka. Maks był dziwny, a jeszcze dziwniejsze rzeczy działy się kiedy był w pobliżu. Nie potrafiłam niczego logicznie wytłumaczyć. Wędrówki w czasie po dotknięciu jego ciała, halucynacje i jego każdorazowa obecność po wszystkich napadach, moja reakcja, kiedy jest zbyt blisko mnie. Wie na mój temat rzeczy, o których ja sama nie miałam zielonego pojęcia.

Wędrowałam już tak prawie przez godzinę, kiedy zdałam sobie sprawę, że znajduję się w lesie. Przetarłam nos wierzchem dłoni i zaciągnęłam się zapachem sosen. Dostałam gęsiej skórki, kiedy przypomniałam sobie ostatnie zajście w tym miejscu. Jednak co to miało za znaczenie? Teraz kiedy wszystko posypało się jak domek z kart, było mi bez różnicy co się ze mną stanie. Nawet bym nie próbowała uciekać ani się bronić.

Podążyłam znajomą ścieżką prowadzącą do domku mojej babci rozmyślając, co powinnam dalej począć. Z zamyślenia wyrwał mnie szum wody. Bez zastanowienia skierowałam się w stronę odgłosu.

Tuż za pagórkiem płynął strumyk, a obok niego znajdował się wielki kamień. Wytarłam nos wierzchem dłoni i pozwoliłam, aby moje nogi same mnie prowadziły. Teraz już wszystko było bez znaczenia. Potrzebowałam czegoś, co chociaż trochę ukoi mój ból, a mój umysł dokładnie wiedział czego szukać. Wdrapałam się na głaz i skuliłam się pod drzewem. Moim ciałem zaczęły targać dreszcze, a z gardła wydobywał się niekontrolowany szloch. Starałam się go powstrzymać, ale bezskutecznie.

Przez moja głowę przepływało milion myśli. Jak mam spojrzeć rodzicom w twarz? Tym kłamliwym istotom, które oszukiwały mnie przez całe życie. Miałam ochotę uciec, ale nie wiedziałam dokąd mogę się udać. Oparłam się o pien drzewa i ciągnąc nosem zaczęłam zastanawiać się jak mogę ich ukarać. Co zrobić, aby poczuli się tak samo jak ja? Z natury nie jestem zawistną osobą, ale teraz miałam ochotę zafundować rodzicom największe tortury jakie by mi przyszły do głowy.

Nie mam pojęcia ile tak siedziałam, kiedy nagle poczułam ulgę. Ogarnął mnie niewyobrażalny spokój.

- Tylko Kornelia może ci wyjaśnić... - słowa jakby przyniesione przez wiatr, zabrzmiały w moich uszach.

Natychmiast się poderwałam i bez zastanowienia ruszyłam do domu babci. Nie interesowało mnie skąd pochodzi ten głos i czy jest prawdziwy. Jeżeli Maks wiedział, to ona musi znać moje dokładne pochodzenie. Z drugiej strony, będę mogła trochę ochłonąć i jednocześnie ukryć się przed rodzicami, jeżeli tak powinnam nadal ich nazywać.

* * * * *

Większość drogi już przebiegłam, kiedy czyjaś dłoń zacisnęła się na moim ramieniu. Moja pięć wystrzeliła w górę trafiając zdezorientowanego napastnika prosto w oko.

Cholera, dlaczego to tak boli?

Z cichym piskiem zostałam przyciśnięta do pnia jednego z drzew.


- Cicho bądź- zarządał przyciskając mi palec do ust.

- Dlaczego za mną łazisz? - Warknęłam próbując go odepchnąć.

- Nie szarp się.

Jego głos był jakiś dziwny. Taki zrezygnowany? Obrzucał mnie tak błagalnym spojrzeniem, że przez chwilę zrobiło mi się go żal, ale tylko przez chwilę. Nie przypominał tego Maksa, którego poznałam.

Sekret AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz