Rozdział 8

164 22 4
                                    

MAKS

Samuel wszystko dokładnie zaplanował. Odwrócił moją uwagę, podczas gdy jeden ze zwiadowców zaatakował Nicole. Zapłaci mi za to!

Jednak teraz musiałem zająć się dziewczyną. Nie mogę jej tutaj zostawić samej. Jest tak roztrzęsiona, że nie uda jej się dotrzeć bezpiecznie do domu. Chociaż w tym stanie nie powinienem jej oddawać matce.

Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę na dziedzińcu. Nicole cały czas szlochała, a ja nie wiedziałem jak mam ją uspokoić. Tuliłem ją do siebie, to jedyne co mogłem dla niej w tej chwili zrobić.

- Gdzie on się podział - wyłkała w moją koszulkę.

- Kto? - Wyszeptałem w jej włosy.

- Ten chłopak - dodała odsuwając się ode mnie.

Kiedy spoglądałem w jej czerwone od płaczu oczy, nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Jak wytłumaczyć to, co widziała? Nie była jeszcze na to gotowa. Niestety, musiała poznać prawdę. Przynajmniej częściowo. Chociaż może kłamstwo będzie w tej sytuacji lepsze?

- Uciekł kiedy mnie zobaczył - skłamałem.

- To znaczy pofrunął, poleciał? - Zapytała zerkając na dłonie.

- Poleciał? - Udałem zdziwienie. - Nic z tych rzeczy. 

Nicole spojrzała na mnie z wyrzutem. Serce mi ściskało, kiedy widziałem te smutne błękitne oczy. Miałem ochotę znów ją objąć i powiedzieć całą prawdę. Niestety nie mogłem tego zrobić. Musiałem kłamać, nie bacząc na swoją naturę.

- Miał skrzydła - wyszeptała pociągając nosem. - Jak ptak, tylko trochę większe - kontynuowała patrząc mi prosto w oczy. - Znacznie większe - szepnęła. 

Westchnąłem ciężko.

- Nicole, czy zabrał ci naprawdę tak dużo tlenu?  Uciekł przebierając swoimi nogami. Nie miał żadnych skrzydeł.

- Nie wierzysz mi?! - Oburzyła się. - Właściwie, tego mogłam się po tobie spodziewać - dodała wzburzona.

Nicole wstała gwałtownie i odeszła kilka kroków od miejsca w którym siedzieliśmy. Czułem jej ból. Wystarczająco nie wierzyła w ludzi, a ja jeszcze to potęgowałem.

- Nicole - westchnąłem podchodząc do niej.

- Nie chcę z tobą rozmawiać - odparła. - Zapomnij o tym co dzisiaj tutaj widziałeś - dodała i zaczęła biec w stronę bramy.

- Nicole!

Ruszyłem za nią. Muszę przyznać, że była naprawdę szybka. Musiałem się naprawdę wysilić, aby ją dogonić. Biegła zwinnie unikając wszystkie przeszkody. Miałem wielką ochotę wyzwolić siłę drzemiącą wewnątrz mnie, jednak to nie było odpowiednie miejsce. Zbyt wiele ludzi bez konkretnej wiedzy. Wywołałbym jedynie panikę.

Kiedy dogoniłem Nicole siłą musiałem ją zatrzymać. Jak na istotę w tak niewielkim ciele miała naprawdę dużo siły. Szamotała się jak dzikie zwierzę złapane w pułapkę. Chciałem jej pomóc, a ona mnie odtrącała.

- Puść mnie - warknęła.

- Uspokój się.

- Zostaw mnie - nakazała, a jej głos zaczął się załamywać.

Była u kresu sił, a jednak się nie poddawała. Jej temperament mi imponował i jednocześnie mnie drażnił. Połączony z jej uporem był nieznośny. Wiedziałem, że ta dziewczyna nie należała do tych potulnych, ale aż tak trudnego zadania się nie spodziewałem. Jak taka drobna istota mogła sprawiać tyle problemów?

Sekret AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz