Rozdział 17

125 15 5
                                    

MAKS

Dlaczego ona sprawia tyle problemów? Znowu muszę się z nią użerać po mimo, iż wcale nie mam na to ochoty. Do tego jeszcze ta jej nieufność... Koniec tego dobrego. Teraz będzie musiała mnie posłuchać.

- Skoro nie chcesz po dobroci - wzruszyłem ramionami.

Przeskoczyłem przez wszystkie stopnie i szybkim krokiem do niej podszedłem. Nie mieliśmy teraz czasu na durne fochy, ani nic w tym stylu.

- Co chcesz zrobić? - Zapytała.

Dziewczyna zaczęła się cofać jakbym to ja był jej wrogiem. Może złośliwy uśmiech jakim obdarzyłem Nicole trochę ją zaniepokoił, ale nie mogłem się powstrzymać.

- Hop, do gór - poinformowałem i przerzuciłem ją przez ramię.

Dziewczyna zaczęła się wierzgać, jakby to miało jej pomóc. Na jej nieszczęście mi to nie przeszkadzało. Przeskoczyłem kilka stopni i pchnąłem ramieniem stare dębowe drzwi, które strasznie zaskrzypiały. Chyba będę musiał je wymienić.

Postawiłem dziewczynę na podłodze i skierowałem się w stronę swojego pokoju. Przyda mi się prysznic zanim wrócę do pracy.

- Dokąd idziesz? - Zapytała przerażona, jakbym zostawiał ją samą na pastwę losu.

- Nie bój się, tutaj cię nie znajdą - rzuciłem zerkając na nią przez ramię.

To jednak nie wystarczyło. Dziewczyna stała coraz bardziej rozdygotana. Westchnąłem prawie niesłyszalnie i zawróciłem. Jak ja mam zachowywać dystans, kiedy ona była taka wrażliwa i potrzebwała tyle opieki?

- Aniołku - westchnąłem rozcierając dłońmi jej ramiona. - Dom należy do mnie. Rozgość się, a później porozmawiamy. Dobrze? - Uniosłem pytająco brwi, na co ona kiwnęła twierdząco. - Weź prysznic, bo wyglądasz jakby porwało cię tornado - stwierdziłem dotykając brudnych od piasku kosmyków.

- To chyba najmilszy komplement, jaki od ciebie usłyszałam - uśmiechnęła się niewinnie.

Mimowolnie odwzajemniłem jej uśmiech. Nie mogłem się nadziwić temu wszystkiemu. Ile ona miała w sobie ciepła. Potrafiła nim zmienić całe otoczenie. Nawet mnie.

Jej oczy znów zalśniły błękitem. Chociaż przed chwilą miałem wrażenie, że są brązowe. W sumie to ciągle miewam takie wrażenie.

Po chwili ciszy dziewczyna zrobiła coś, czego nigdy bym się po niej nie spodziewał. Przytuliła się do mnie. Przez kilka sekund stałem oszołomiony tym śmiałym ruchem z jej strony. Nie wiedziałem jak powinienem się zachować. Kiedy nie reagowałem Nicole jeszcze bardziej wtuliła się w mój tors. Po moim ciele rozlało się dziwne ciepło. Było to całkowicie nowe doznanie, którego nie chciałem przerywać.

Objąłem ją ramionami tak, jakbym chciał ją obronić przed całym złem tego świata. W mojej głowie rozpętała się burza. Wiedziałem, że jestem za blisko niej, ale jednocześnie nie potrafiłem jej od siebie odetpchnąć.

Kiedy tylko udało mi się oprzytomnieć, odchrząknąłem, po czym delikatnie odsunęłem od siebie Nicole. Ta sytuacja trwała znacznie za długo.

- Weź prysznic, a potem coś zjedz - oznajmiłem drapiąc się w tył głowy.

- Nie mam żadnych ubrań - stwierdziła pocierając ramiona, jakby było jej zimno.

- W łazience coś się napewno znajdzie - rzuciłem bezmyślnie. Jakim cudem w łazience znalazła by coś dla siebie? Miałem ochotę walnąć się w twarz. - Ubierz którąś z moich koszulek - wzruszyłem ramionami.

Sekret AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz