MAKS
Wylądowałem na balkonie. Drzwi były wyrwane z zawiasów, a szyba potłuczona. Wpadłem do pokoju Nicole, a sceneria którą tam zastałem ścisnęła moje serce. Śnieżnobiały dywan był splamiony krwią. Wciągnąłem ze świstem powietrze na ten widok. O dziwo meble były nienaruszone. Wbiegłem do garderoby, ta też znajdowała się w idealnym porządku. Opuściłem garderobę i skierowałem się do łazienki. Białe drzwi były wyważone, toaletka znajdowała się w setkach małych kawałeczków, a na błękitnych kafelkach leżał odkorkowany dezodorant. Przypuszczałem, że Mała użyła go do obrony. Niestety jej nigdzie nie było. To wszystko mnie coraz bardziej przerażało. Nie mogła sama odejść. Zwiadowca ją zranił i to poważnie, co sam odczuwałem. Moja rana nadal krwawiła, a Nicole była jej nosicielką. Bez niej nie wyzdrowieje, a beze mnie także dziewczyny się nie da uleczyć. No chyba, że zaangażuje się w to siła wyższa, czyli jakiś Archanioł o mocy większej niż moc Gabriela.
Rozwścieczony uderzyłem pięścią w ścianę. Wiedziałem, że tym razem zawaliłem. Znów się spóźniłem. Moje połączenie z Nicole nie było wystarczająco silne. Nie byłem z nią związany na tyle, na ile powinienem. Muszę to zmienić, albo dojdzie do tragedii.
- Zabrali ją - z zamyślenia wyrwał mnie kobiecy szept.
Odwróciłem się w stronę źródła głosu. W wejściu stała kobieta o kruczoczarnych włosach. jej czerwone od płaczu oczy mówiły wszystko.
- Ty nim jesteś, prawda? - Zapytała cicho. Uniosłem delikatnie brew nie wiedząc o co jej chodzi. - Aniołem, który ma nam ją zabrać... - Wyjaśniła.
- Nie mam zamiaru nikogo zabierać - zaprotestowałem.
Zrobiłem krok w stronę kobiety, na co ta się cofnęła do tyłu.
- Ta kobieta nas ostrzegała - stwierdziła.
- Nie jestem waszym wrogiem - wyjaśniłem. - Mam... ją chronić - dodałem niepewnie.
- Gdybyś ją chronił ona była by teraz tutaj z nami! - Wrzasnęła wyciągając zza pleców rękę.
Przełknąłem głośno ślinę, gdy zobaczyłem w jej dłoni pistolet. Mama Nicole była naprawdę zdenerwowana, a Nimueh postarała się o to, aby mnie zlikwidowała przy najbliższej okazji. Zdesperowana matka zdolna jest do wszystkiego, a ona jest przekonana, że to ja maczałem w tym wszystkim palce. Muszę ją szybko od tego odwieźć inaczej zada swojej córce kolejny cios.
- Proszę to jeszcze raz przemyśleć... - zacząłem. - ...gdybym to ja miał ją zabrać już dawno by mnie tu nie było - oznajmiłem unosząc ręce do góry.
Kobieta zawahała się przez chwilę, po czym szybko się otrząsnęła. Z jej brązowych oczu płynęły łzy. Wiele lat temu musiała zostać poważnie nastraszona, skoro tak mi nie ufa.
- Najpierw pojawiłeś się z notatkami, potem udało ci się dostać do jej grupy. Jesteś naprawdę sprytny - stwierdziła przeładowując broń. - Ale ja wiem kim naprawdę jesteś - oznajmiła pociągając nosem. Jej czarne włosy były w nieładzie, a tusz spływał z jej oczu. - Nicole tu nie ma i nigdy jej nie znajdziesz. Za każdym razem, kiedy wpadniesz na jej trop mój mąż i David wywiozą ją jeszcze dalej. Jeżeli to nie pomoże w całą sprawę zostanie wtajemniczony Tayler.
Na sam dźwięk tego imienia się wzdrygnąłem. Jednak to utwierdziło mnie w przekonaniu, że odnalazłem właściwą dziewczynę.
- Ja naprawdę... - Zacząłem robiąc krok do przodu.
- Nie ruszaj się! - Wrzasnęła kobieta.
- Jeżeli teraz Pani do mnie strzeli, zrobi Pani krzywdę swojej córce.
Kobieta otworzyła szeroko oczy słysząc moje słowa. Już myślałem, że udało mi się ją przekonać kiedy nagle usłyszałem wystrzał. Moje ramię przeszył straszliwy ból. Pokój zawirował mi przed oczami, po czym mój umysł zalała fala obrazów. Teraz znajdowałem się w fioletowym pokoju. Rozejrzałem się dookoła. Pokój nie był zbyt duży. W oknach powiewały śnieżnobiałe zasłony, a drzwi balkonowe były otwarte. Po przeciwnej stronie znajdowała się mała biała komoda, a tuż obok szafa narożna. I to by było na tyle jeżeli chodzi o meble.
Po chwili moją uwagę zwrócił cichy szelest. Odwróciłem się gwałtownie i ujrzałem białe łóżko z fioletową pościelą. W łóżku ktoś spał. Ostrożnie zbliżyłem się do tajemniczej osoby. Była to dziewczyna o brązowych włosach. Delikatnie chwyciłem ja za ramię i odwróciłem w swoją stronę. Szok obmalował się na mojej twarzy. Śpiącą dziewczyną była Nicole...
Dziewczyna otwarła oczy spoglądając na mnie swoimi brązowymi oczyma. Zaraz, one były brązowe?! Gdzie się podziały te piękne błękitne tęczówki?! Te niebiańskie iskierki?! Mała przesunęła rękę odnajdując moją dłoń. Splotła nasze palce i uśmiechnęła się słabo. Próbowałem znaleźć w jej twarzy podpowiedź, jakąś wskazówkę, albo znak. Powieki jej ciążyły, na siłę próbowała je utrzymać otwarte. Chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak. Nagle jej ciało stało się spięte. Po chwili wygięła się w łuk i wrzasnęła. Skrzywiłem się kiedy jej paznokcie wbiły mi się w skórę. Przypomniałem sobie o pocisku. Zerknąłem na jej ramię. Czerwona plama rozlała się po błękitnym rękawie koszulki. Z oczu dziewczyny spływały łzy. Drgawki targały ciałem dziewczyny, a ból malował się w jej oczach. Czułem jej cierpienie na własnej skórze. Odczuwałem najdrobniejszą emocję, każde uczucie.
Pomóż mi - wyszeptała w moich myślach.
- Jak mam Ci pomóc - wyszeptałem.
Co mogłem zrobić? Jak jej pomóc? Otuliłem dłonią jej policzek, mokry i gorący od łez. Nicole przełknęła ciężko ślinę i wtuliła się w moją dłoń. Wydawało mi się, że poczuła ulgę. Jednak jak wytłumaczy wszystkim drugą ranę? Mógłbym ją zabrać ze sobą. Dlaczego tego nie zrobiłem? Co mnie powstrzymuje? Powinienem pomóc jej bez zastanowienia. Przecież to tylko cierpiąca niewinna istota, a ja miałem wątpliwości, czy ją uratować...
Obserwowałem ją przez chwilę, po czym gwałtownie odsunąłem się od jej łóżka. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i przyjrzała mi się uważnie tymi swoimi wilgotnymi "szkiełkami". Chciałem wyjść i zostawić ją tutaj, lecz nie potrafiłem. Przez tych kilka chwil zdałem sobie sprawę, iż jest we mnie więcej sprzeczności niż mi się do tej pory wydawało. Chcę odejść, lecz nie mogę. Chcę jej pomóc, lecz coś mnie powstrzymuje. Chcę ją ocalić, lecz jakiś głos podpowiada mi, abym tego nie robił... Miałem mętlik w głowie. Nie wiedziałem co robić. Biłem się z myślami i walczyłem z samym sobą. Co miałem zrobić? Jak się zachować?
Bez słowa odwróciłem się i skierowałem w stronę balkonu. Chciałem opuścić pokój, lecz moją uwagę przykuł srebrny przedmiot leżący na parapecie. Srebrzysty, połyskujący nóż, który pojawił się nie wiadomo skąd. Uznałem to za znak. Bez wahania podniosłem go i zbliżyłem się do Nicole, u której na twarzy obmalowało się przerażenie. Czy naprawdę byłem do tego zdolny?
CZYTASZ
Sekret Anioła
Fantasy" [...]- W tym małym przedmiocie zawarta jest cała Twoja przeszłość i wszytko to, czego dokonujesz teraz. Dlatego pilnuj się, bo jeśli wpadnie w jej ręce, pozna całą prawdę - ostrzegł Gabriel. -Nie bój się, nie zbliżę się do niej za bardzo. Jeżeli o...