Rozdział 11

137 18 13
                                    

NICOLE

Przez całe południe siedziałam w swoim pokoju słuchając piosenek zespołu Muse. Może i jestem spokojna, ale rock nie jest mi obcy. Niby stare piosenki, ponieważ na przykład moja ulubiona "Time Is Running Out" jest z 2003 roku, lecz poprawiają mi nastrój, czasami nawet budzą z letargu, który często mnie dopada. Kiedy czuję potrzebę odtworzenia sobie muzyki właśnie tego zespołu, który potrafił połączyć rock alternatywny z progresywnym, muzyką poważną, funkiem i elektroniką, po prostu to robię i zazwyczaj włączam głośniki jak najgłośniej. Wiele razy już mi się za to obrywało od mamy, lecz ostatnio jakoś wyjątkowo przymykała na to oko, a może raczej zatykała sobie uszy. Jak zwał, tak zwał. Zazwyczaj wracam także do muzyki polskiej na przykład do Michała Szpaka i utworu "Jesteś bohaterem", tradycyjnego disco polo, a nawet sięgam do szwedzkich piosenek i wykonawców takich jak Måns Zelmerlöw i jego "Cara mia", "Heroes", czy "Hope & Glory". Jednak jedną z moich ulubionych jest utwór "Perdòname", który wykonuje hiszpański wokalista Camilo Blanes. Tak wiem, jestem trochę pokręcona. Niektórzy mogą nawet powiedzieć, że słucham byle czego, lecz niestety taka już jestem i nie obchodzi mnie zdanie innych. 

Leżałam na łóżku gapiąc się w sufit i po raz setny odsłuchując utwór "Time Is Running Out". Zastanawiałam się, dlaczego to właśnie ja musiałam pojawić się wtedy w parku? Czemu inni przechodnie niczego nie zauważyli? przecież facet miał prawie dwa metry wysokości... Chciałam jakoś to wszystko sobie poukładać, niestety przychodziło mi to z wielkim trudem. Pierwszy raz nie potrafiłam sobie z czymś poradzić, ale kogo miałam prosić o pomoc? Przecież nie pójdę z tym do mamy. Tata także odpada, moje przyjaciółki i babcia taż... Więc kto mi pozostaje? Pewien chłopak o czarnych oczach ze złotymi plamkami. Tak, mam na myśli Maksa. Będę musiała mu najpierw podziękować, a później poprosić go o pomoc. Nie mam innego wyjścia. Chociaż, znając tego pewnego siebie dupka, znów się wszystkiego wyprze,  A w najgorszym wypadku stwierdzi, że już niczego nie pamięta.

Musiałam czegokolwiek się dowiedzieć. Z cichym stęknięciem podniosłam się z łóżka. Zwlekłam się z niego i powoli zaczęłam szurać stopami po miękkim materiale. Biały, puchaty dywan delikatnie połaskotał mnie w stopy.

Nicole zachowujesz się jak małe dziecko - skarciłam się w myślach.

Jak wariatka uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym poczłapałam do łazienki. Musiałam się jakoś ogarnąć, inaczej pomyśli, że jestem chora. Wzięłam szybki prysznic, po czym wciągnęłam na siebie pierwsze lepsze dżinsy i chabrowy top. Wysuszyłam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Szczerze mówiąc nie wyglądały, aż tak tragicznie jak mi się wydawało. Teraz pozostała tylko wizyta u kogoś, kto wręcz mnie przerażał.

Kiedy już chciałam wychodzić z pokoju zatrzymało mnie pukanie w szybę. Odwróciłam się zdziwiona. Kto mógł przychodzić do mnie o tej porze? I to w dodatku przez balkon? Niepewnie podeszłam do drzwi balkonowych i zerknęłam między szczebelkami rolet. Po drugiej stronie stał Maks opierający się o balustradę. Cicho westchnęłam kiedy go zobaczyłam. Nie spodziewałam się, że odwiedzi mnie włażąc po ogromnej czereśni prosto na mój balkon. W sumie to kamień spadł mi z serca, że to nie ja będę musiała się tłumaczyć ze swojej wizyty. Szybko otworzyłam drzwi i oparłam się przedramieniem o framugę krzyżując przy tym ręce na piersi.

- Włazisz tu jak złodziej? - Zapytałam.

- Jak zwał, tak zwał - wzruszył ramionami. - Też się cieszę, że cię widzę - oznajmił przepychając się obok mnie i wchodząc do mojego pokoju.

- Po pierwsze, nie zaprosiłam cię do środka - oburzyłam się łapiąc go za rękaw czegoś, co przypominało kurtkę. - Po drugie... - Zaczęłam zagradzając mu drogę. - Po drugie, w moim pokoju nie łazi się w butach! Mam biały dywan!

Sekret AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz