six

198 16 1
                                    


"But I refuse to let you make me feel like I can't fly, not only will I soar again, I'll own the fucking sky."

"Middle finger" Bohnes

Złe wieści stanowczo zbyt szybko się rozchodzą. Następnego dnia, a była to sobota, zadzwoniła do mnie matka. No i cóż, odechciało mi się rozmowy z nią już po pierwszych zdaniach.

- Co ty sobie wyobrażasz, mała dziwko? - to były słowa, które usłyszałam po naciśnięciu zielonej słuchawki.

- Cześć mamo - zająknęłam się.

Przestraszyłam się już samego powitania i bałam się tego co ma nastąpić potem, skoro na wstępie była na mnie wściekła. Najgorsze chyba było to, że nie znałam powodu jej złości.

- Nie mów tak do mnie - fuknęła. - Nie waż się nazywać mianem mojej córki! My z ojcem ciężko harujemy, żebyś mogła spełniać swoje marzenia, a ty odpłacasz się  nam w ten sposób?!

Spięłam się cała, gdy usłyszałam tekst o spełnianiu marzeń. Chyba każdy widział, że prawo i studia w Londynie to droga całkowicie przeciwna do mojej wymarzonej. To była jej wyśniona przyszłość, nie moja, a poza tym ja byłam tylko kołem ratunkowym dla nich. Jednak nadal trwałam w miejscu, bo nie umiałam przeciwstawić się zbyt zaborczym rodzicom.

- Mamo... - zaczęłam, ale mi przerwała.

- Puszczasz się z jakimś gwiazdorem?!

- Z nikim się nie...

Gdyby mi dała dojść do słowa albo chociaż powoli wszystko wytłumaczyła, całość byłaby naprawdę prostsza. Mama zawsze była dosyć nerwową i narwaną osobą. Już wiele razy odbywałyśmy taką rozmowę, w której ona krzyczała, a ja cierpliwie słuchałam i nie miałam jak się obronić. Oczywiście potem dostawałam jakąś chorą karę, a to była jedna z najlepszych możliwości.

- Jesteś małą kurwą! Wszystkie gazety w mieście piszą jak to Anastazja Liszczyńska daje dupy za pieniądze sławnego muzyka!

Z każdym jej słowem moja bariera coraz bardziej się kruszyła. Wbijała mi nowe szpilki, które powoli kruszyły mur, który wznosiłam latami. Chociaż nie zdziwił mnie jej dobór słownictwa. Już wiele razy odzywała się do mnie w ten sposób. Z jednej strony usprawiedliwiałam ją tym, że może faktycznie sprawiam sporo problemów, ale z drugiej podświadomość podpowiadała mi, że żadne dziecko nie powinno usłyszeć takich obelg z ust rodzica.

Łzy nagromadziły się w kącikach moich oczu i w końcu znalazły ujście, spływając po policzkach.

- Nie mów tak do cholery jasnej! - wykrzyknęłam.

Raz w życiu podjęłam próbę obrony. Chciałam, żeby przestała mnie obrażać. Chociaż to wcale nie pomogło. Już dawno temu przekonałam się, że nikt nie potrafi zadać takich dotkliwych ran na duszy jak najbliższa rodzina. Bo nic tak nie boli, jak krytyka z ust rodziców.

- Pozwól mi wyjaśnić - powiedziałam cicho.

Po drugiej stronie zapadła cisza, mącona tylko przyspieszonym oddechem mamy. Gorąco modliłam się, żeby dała mi chociażby pół minuty na wytłumaczenie się. Przecież cała sytuacja była inna! Nie było mojej winy. Nie zrobiłam niczego, po czym mogłaby mówić, że jestem "dziwką".

- Mów.

Odetchnęłam głęboko, a nawet się uśmiechnęłam. Dziękowałam losowi za szansę. Postanowiłam sobie, że jej nie zepsuję i nie dopuszczę, by matka kolejny raz tak ze mną rozmawiała.

Unusual, because politeWhere stories live. Discover now