twenty five

80 11 2
                                    


"I reached out for your hand ,when the walls were caving in. Oh I'll see you on the other side. We can try all over again"

"Skin" Rag'n'Bone Man

Chuck zamarł. Miałam wrażenie, że przestał oddychać. Patrzyłam się dokładnie w jego oczy i czekałam na jakiś ruch, ale nic się nie stało. W myślach rozpaczliwie krzyczałam, żeby zaczął faktycznie dawać mi jakieś powody, dzięki którym zmieniłabym zdanie. A zrobiłabym to. Dla niego byłam w stanie poświęcić wszystko.

- Naprawdę tego chcesz? - zapytał napiętym głosem.

- Tak - powiedziałam szybko, za szybko.

W myślach dodałam: "oczywiście, że nie!", ale nie wypowiedziałam tego głośno. Brakowało mi jednego impulsu do działania.

Przebaczyłabym mu. Może nie od razu, ale gdybym widziała poprawę, na pewno bym to uczyniła. Wystarczyło, żeby tylko poprosił.

Ale tak się nie stało.

Zatopiłam się w jego smutnych oczach. To był drugi raz, gdy widziałam w nim jakieś uczucia. Takie prawdziwe, nieskrywane pod maską. On naprawdę cierpiał, ale już nie wspominał słowem o kolejnej szansie. Chyba dobitnie dałam mu do zrozumienia, że zmarnował ich zbyt wiele. Sama zaczęłam tego żałować.

A potem jedna, samotna łza wypłynęła z jego oka i potoczyła się w dół po policzku. Zrozumiałam, że ta łza oznaczała nasz koniec.

- Okej - wyszeptał.

Na chwilę znów zastygliśmy w bezruchu. Bałam się cokolwiek powiedzieć, bo wiedziałam, że znów wybuchnęłabym płaczem. Nie chciałam go odrzucać. Kierowałam się rozumem - powinnam tak zrobić, bo mnie oszukał i zdradził. Tylko dlaczego moje serce zaczęło jeszcze bardziej boleć?

Chuck zbliżył się jeszcze trochę do mnie, a następnie mocniej objął rękami, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi. Westchnął cichutko, wtulając się we mnie jeszcze bardziej. Miałam ochotę krzyczeć ze złości, bo tak dobrze czułam się w jego ramionach, jak nigdzie indziej.

One były przeznaczone mnie i zdawałam sobie z tego sprawę. A wtedy miałam to wszystko utracić.

Przez ostatnie pięć minut był mój. Czułam jego bijące serce zaraz obok mojego i ten jego charakterystyczny zapach. A po upływie 300 sekund nasza bajka się skończyła.

Charles Michael Hamilton-Wide oficjalnie odszedł z mojego życia. A przynajmniej tak myślałam.

Gdy wreszcie wyplątał się z mojego uścisku, wstał z podłogi, na której cały czas siedzieliśmy i ruszył w stronę drzwi wyjściowych. Mało brakowało, a zaczęłabym go błagać na kolanach o powrót.

Z całej siły zaciskałam zęby, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego albo żeby nie wybuchnąć szlochem, co było bardzo możliwe. W tamtej chwili łzy strumieniami lały się po moich policzkach. Prawie nic nie widziałam, ale miałam świadomość, że to już koniec.

Chłopak mocno zacisnął dłoń na klamce, podczas otwierania drewnianej powłoki. Przeszedł przez próg, a ja właśnie zdałam sobie sprawę, że patrzę jak odchodzi moja jedyna miłość i sens życia.

Nie mogłam go zatrzymać, chociaż powinnam to zrobić. Nie po tym co mi zrobił. Dawno temu przysięgłam sobie, że jeśli ktoś kiedykolwiek mnie w jakikolwiek sposób zdradzi, to nigdy tego nie wybaczę tej osobie. Bo jednak nie mogłam mieć żadnej pewności, że kolejny raz nie zrobi tego samego.

Zabawne jak bardzo się zmieniłam, bo byłam skora zapomnieć o wszystkim, co zobaczyłam tamtego nieszczęsnego wieczora.

 Popatrzył na mnie przez ramię z dziwnie zaciętą miną. 

Unusual, because politeWhere stories live. Discover now