nineteen

99 14 4
                                    


„You fooled me from the start, when you let me start to love you. (...)And I, and I thought it would be easy to run, but my legs are broken"

    „LeavingTonight" The Neighbourhood

Wykład z prawa rzymskiego nie był ani odrobinę ciekawy. Mimo wszystko cieszyłam się, że jestem na nim, bo to dawało mi chwilę oddechu od rzeczywistości, która niekoniecznie była czymś fajnym. 

Życie otaczało mnie ze wszystkich stron, a ja kuliłam się pod jego naporem. Nawet nie wiedziałam kiedy to wszystko tak się skomplikowało. Nie zauważyłam w którym momencie mój świat zaczął się zawalać. To  był moment.

Może destrukcja nastąpiła z chwilą, gdy pierwszy raz spotkałam Chucka albo coś się rozpadło, gdy opowiadał mi o swoim dzieciństwie? Możliwe, że to było sporo wcześniej, w chwili gdy rodzice podjęli decyzję o zagranicznych studiach.

Nie rozumiałam zachowania Chucka, ale pragnęłam go ocalić. Kochałam go i byłam gotowa zrobić wszystko. Ba! Ja nawet mogłam oddać za niego życie. Był dla mnie wszystkim, mimo że ja dla niego nie. Jednak liczyłam, że wreszcie mnie ujrzy i pomyśli: "Hej, ona zawsze była obok, a ja nie rozumiałem, że ją kocham!".

Byłam naiwna.

Gdy przechodziłam przez kampus, czułam na sobie wzrok studentów. Byłam sensacją. Paparazzi już tyle razy pisali o mnie w plotkarskich gazetach, że praktycznie każdy młody Brytyjczyk wiedział kim jestem. To było naprawdę frustrujące, szczególnie dlatego, że ostatnio cały czas miałam wrażenie, że ktoś śledzi mój krok, a na drugi dzień Blair przychodziła z laptopem i pokazywała mi moje nowe zdjęcia, które ukazywały się w sieci.

Nagle rozdzwoniła się moja komórka, podskoczyłam przestraszona. Wygrzebałam telefon z torby i zerknęłam na wyświetlacz. Dzwoniła Mama. Zawahałam się przed odebraniem, ale po chwili przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę, która przebiegła nadzwyczaj spokojnie i bez kłótni.

- Pewnie chce się zapytać, czy przyjeżdżam na święta - wymamrotałam do siebie.

Zbliżało się dziękczynienie, ale w Polsce się nie obchodzi tego święta, a ja sama nie miałam zbyt wielkiej ochoty przylatywać do domu w tamtym momencie, a potem znowu na Boże Narodzenie. Co za dużo to nie zdrowo.

Spokojnie odebrałam połączenie i się przywitałam:

- Cześć, Mamo.

- Nawet tak do mnie nie mów - wysyczała.

Zatrzymałam się zdziwiona. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc tej nagłej zmiany.

- Ale o co chodzi?

- Jesteś zwykłą dziwką, rozumiesz? Jak mogłaś przynieść nam taki wstyd?! No jak?!

- Ale... - próbowałam się obronić, ale ona od razu mi przerwała.

- Nie odzywaj się! Jesteś tania. Nie myślałam, że moja córka będzie taka głupia... Od początku wiedziałam, że to zły pomysł, żeby taką idiotkę gdzieś wysyłać. Powinnaś iść do pracy, ale tobie zachciało się studiów za granicą. Dziwka, dziwka, po prostu mała kurwa.

- O czym ty mówisz?! - krzyknęłam.

- Dużo płaci ci ten gwiazdor?! Równie dobrze mogłaś iść do burdelu, na jedno by wyszło, a my nie musielibyśmy tyle płacić za twoje studia!

- Mamo to nie tak - próbowałam jej to wszystko wytłumaczyć. - My jesteśmy razem, a Charlie to mój chłopak - naginałam prawdę, byle tylko matka dała mi spokój.

Unusual, because politeWhere stories live. Discover now