ten

151 16 2
                                    


"I'm sorry momma, I never meant to hurt you, I never meant to make you cry, but tonight I'm cleanin' out my closet."

"Cleanin out my closet" Eminem

Przed wyjściem z mieszkania Chuck założył czapkę, okulary przeciwsłoneczne i bluzę. Tłumaczył się tym, że nie chciał, żeby ktoś go rozpoznał. Miał całkowitą rację. Obawiałam się, że paparazzi znów zrobią nam razem zdjęcie, a matka posądzi mnie o bycie jeszcze większą dziwką.

Wolałam uważać, niż potem znosić jej obelgi. Umówiliśmy się, że on wyjdzie pierwszy, wsiądzie do samochodu, który stoi dwie ulice dalej, a ja dołączę do niego po chwili.

Założyłam kurtkę skórzaną, wzięłam moją małą brązową torebkę, a na nogi wcisnęłam trampki. To zajęło mi dokładnie 108 sekund. Chciałam już wychodzić, więc ruszyłam w stronę drzwi. W przedpokoju mam szafę z dużym lustrem. Przejrzałam się w nim i to był mój błąd.

Naprawdę nie rozumiałam, co Chuck we mnie zobaczył. Dlaczego się mną zainteresował, skoro był gwiazdą światowego formatu i mógł mieć każdą? 

Wyglądałam strasznie. Albo raczej jak nastolatka. Miałam na sobie dżinsy, które mimo, że kupione w sklepie dziecięcym były za szerokie, ale również za krótkie i popielatą bluzę z czasów młodości mojego taty, która wisiała na mnie gorzej niż worek. Włosy układały się okropnie i były roztrzepane, a na mojej twarzy nie było ani grama makijażu. Zrozumiałam, że muszę coś z tym zrobić, żeby wyglądać dobrze. Żeby mu się podobać.

Westchnęłam ciężko. Zdjęłam gumkę z nadgarstka i zrobiłam kitkę. Przynajmniej troszkę lepiej się prezentowałam. 

Zdjęłam klucz z haczyka i wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po schodach, dzięki czemu jeszcze szybciej znalazłam się na zewnątrz. Nie wiedziałam dlaczego, ale chciałam jak najszybciej znaleźć się obok Charlesa. Po prostu czułam taką chorą potrzebę.

Rozejrzałam się dookoła, szukając jego samochód. Chodziłam, rozglądałam się i nic. Nie potrafiłam go odnaleźć. W pewnym momencie pomyślałam: "Wystawił mnie".

To było oczywiste!

Moja podświadomość była naprawdę okrutna. 

To było okropne, to uczucie zdrady i rozczarowania. Zawiedziona zawróciłam w stronę bloku. Jednak nagle usłyszałam klakson. Obróciłam się na pięcie.

To on.

Parę metrów dalej stał zniszczony, niebieski, chevrolet. A w środku, na miejscu kierowcy siedział Chuck.

Uśmiechnęłam się szeroko i pobiegłam w tamtą stronę. Wsunęłam się do środka i wygodnie ułożyłam na miejscu pasażera.

- Powinienem otworzyć ci teraz drzwi, jak prawdziwy facet, ale mam nadzieję, że nie zabrzmię jak cipa, gdy powiem, że się bałem - zachichotał, włączając silnik.

- Może troszkę - wytknęłam mu język, a potem razem zaczęliśmy się śmiać.

To było takie naturalne i beztroskie. Jakbyśmy zawsze to robili. Jakbyśmy byli we właściwym miejscu o właściwym czasie i u boku tej odpowiedniej osoby. Czułam się dobrze w jego towarzystwie. Naprawdę dobrze.

- Charles? - zerknęłam na niego.

Słodko skrzywił się, gdy usłyszał swoje pełne imię. Chuck mi się podobało, ale Charles dodawało jego osobie pewnego uroku i zarazem tajemniczości. Zdecydowanie każdy powinien się tak do niego zwracać.

Unusual, because politeWhere stories live. Discover now