twenty three

61 12 6
                                    

*bardzo proszę o przeczytanie notki na dole!*

"Now I don't wanna seem indulgent when I discuss my lows and my highs, my demise and my uprise, pray to God. I just opened enough eyes later on"

"Guts over fear" Eminem&Sia


Było źle.

Tragicznie.

Okropnie.

Beznadziejnie.

Zajebiście chujowo.

Nigdy nie pomyślałam, że moje życie może być jeszcze gorsze. Zawsze było mi ciężko, to prawda. Nie miałam miłego dzieciństwa o jakim marzy każde dziecko, a z czasem wcale nie było lepsze. Gimnazjum i liceum nie wspominam dobrze, więc miałam nadzieję, że na studiach coś się zmieni.

Wydawało mi się, że z chwilą, gdy moja matka uświadomiła mnie, że tak naprawdę to nie ona mnie urodziła, a jestem piętnem zdrady ojca, los obróci się na moją korzyść.

Przez chwilę było naprawdę dobrze - poznałam Chucka i zakochałam się w nim. Pierwszy raz w życiu nie brakowało mi niczego, nawet rodziców. Czułam się kochana, uwielbiana, adorowana i to było miłe.

A potem Jace kazał mi przyjechać do mieszkania Charlie'go. I wtedy wszystko znów się zawaliło. Ledwo poskładałam moje życie, ledwo uporałam się z problemami, a w tamtej chwili wszystko znów się posypało.

Już gdy tam jechałam, czułam że powinnam zawrócić. Coś z tyłu głowy kazało mi to zrobić, ale ja chciałam wreszcie poznać prawdę, no i się stało.

Gdy weszłam do środka, uderzyło mnie duszne powietrze, zapach potu, alkoholu i wymiocin. Skrzywiłam się, gdy ujrzałam przed sobą tabun ludzi. Niektórzy byli sławni - stado celebrytów, aktorów i piosenkarek bawiło się na imprezie zorganizowanej przez Charlesa Hamiltona. Pewnie innym razem byłabym przeszczęśliwa, mogąc poznać ich wszystkich, ale wtedy zależało mi tylko na jednym - chciałam wreszcie wszystko wiedzieć.

Przeciskałam się w stronę kuchni, bo stwierdziłam, że tam najprędzej znajdę Jace'a, który mnie tam ściągnął i nie myliłam się. Tak jak na poprzedniej imprezie, przygotowywał drinki. Nie zauważył mojej obecności, więc podeszłam do niego.

- Kochanie, to jest napój bogów - gdy się zbliżyłam, usłyszałam, jak wymruczał do jakiejś blondynki, która nachylała się w jego stronę. - Napój Jace'a Crawforda...

- Myślę, że to lepsze niż ambrozja i nektar - powiedziała uwodzicielsko, cały czas głaszcząc jego dłoń.

Przewróciłam oczami. Ich rozmowa była żałosna. Nie miałam czasu na czekanie aż skończą flirtować, więc stanęłam obok i głośno chrząknęłam. Ich uwaga przeniosła się na moją osobę. Gdy chłopak mnie zobaczył, od razu odskoczył od swojej towarzyszki.

Chciało mi się śmiać. Przecież jeszcze niedawno uświadamiał mnie w tym jak bardzo mu na mnie zależy. Gdyby tak naprawdę było, to nie podrywałby innych, prawda? 

- Możemy porozmawiać?

- Jasne - odparł napiętym głosem.

- Nie widzisz, że jesteśmy zajęci? - warknęła blondynka.

Zacisnęłam usta w wąską linię. Naprawdę nie miałam ani siły ani ochoty się z nią kłócić. Poza tym pragnęłam się stamtąd wydostać. No i poznać prawdę. Mimo, że cholernie się jej bałam to i tak chciałam ją znać. Chyba wolałam najgorszą prawdę niż niewiedzę.

Unusual, because politeWhere stories live. Discover now