twenty one

96 6 9
                                    


"Patience, test my patience. If I made it too hard for you, maybe you should have changed it"

"Honest" TNBHD

- Myślałam, że liceum jest do bani, ale teraz jestem bardziej skłonna stwierdzić, że studia są gorsze - jęknęła Blair.

- Co ty nie powiesz - sarknęłam zdenerwowana.

Jej zachowanie po prostu mnie wkurzało. Zbliżały się egzaminy semestralne i Blair dobrze o tym wiedziała, ale tak czy siak zamiast się uczyć ona wolała imprezować z Ashtonem albo całym zespołem. Ja wolałam odpuścić sobie kolejny wypad do klubu, nawet zawalić parę nocek, ale przynajmniej wykułam na blachę kodeks karny. W przeciwieństwie do mojej przyjaciółki, która nadal nie określiła swojego przedmiotu kierunkowego, chciałam coś robić w życiu.

Jednak tak naprawdę zaczynałam coraz bardziej wątpić w sens studiowania prawa, skoro i tak nie miałam po co wracać do Polski. Matka, która nią tak naprawdę nie była jasno dała mi do zrozumienia, że nie chce mnie widzieć w Białołęce, Warszawie i kraju ogólnie. Więc po co miałam studiować to prawo, jeśli nie miałam mieć zapewnionej pracy?

To było bez sensu. Ojciec faktycznie opłacał moją naukę, ale coraz częściej zauważałam, że to mija się z celem. Powoli w mojej głowie rodził się plan, dzięki któremu znajdę jakąś dorywczą pracę i może po pierwszym roku studiów zmienię kierunek? Gdybym przez wakacje znalazła jakąś naprawdę dobrą robotę, to może zaoszczędziłabym chociaż część pieniędzy.

Studiowanie kosztowało kupę kasy, a mieszkanie jeszcze więcej. Co prawda od czasu, gdy wprowadziła się Blair rachunki dzieliłyśmy po pół, więc część pieniędzy zostawała na koncie. Jednak gdybym chciała studiować sztukę, to musiałabym naprawdę mocno zacisnąć pasa i prowadzić jeszcze nędzniejszy żywot studentki.

Naszym czwartkowym zwyczajem było spotykanie się w małej kawiarence zaraz po skończonych zajęciach. To był jedyny dzień, w którym kończyłyśmy o tej samej godzinie i żadna z nas nie miała zbyt wiele nauki na następny dzień. Nie żeby Blair to w czymś przeszkadzało...

Lubiłam nasze czwartki. To był jedyny dzień, w którym ona przestawała być zimną suką, a ja nową Anastazją.

Pociągnęłam łyk czerwonej herbaty, która nie przypadła mi do gustu, poprawiłam się na krześle, obciągając spódniczkę, która pokazywała zbyt duży skrawek uda, ale ciągle zastanawiałam się co zrobić, żeby nie zdenerwować się bez powodu na przyjaciółkę i zwyzywać ją od najgorszych.

- Dzisiaj miałam egzamin z literatury i pracę zaliczeniową z biologii - westchnęła, sięgając po ciastko.

- I?

- Nie, test nie był na odpowiedzi "abc", więc nic nie napisałam - syknęła.

- Czy to moja wina? - zapytałam, unosząc dłonie w obronnym geście. - Ciesz się, że w ogóle cię dziś zdarłam z łóżka. Gdybyś nie miała tej obecności, to profesor nie pozwoliłby ci go poprawić.

- Ta - przytaknęła, ale było to mało przekonywujące. Wiedziałam, że ciągle jest na mnie wściekła, ale to nie była moja wina. To ona zawaliła.

- A co z tą biologią? - zapytałam uprzejmie, chociaż to był bardzo zły ruch, bo jeszcze bardziej ją rozwścieczyłam.

- Jak to co?! - warknęła. - A widziałaś, żebym wczoraj cokolwiek pisała? Albo przedwczoraj?! - Przewróciłam oczami. Blair uwielbiała dramatyzować. - Nie kurwa! Nie oddałam jej i nie zaliczyłam biologii!

Unusual, because politeWhere stories live. Discover now