twenty two

81 6 1
                                    


"If only you you could see the darkest place that you could be. Oh maybe then you'd understand.(...)  So take me back when I believed, back when I was unafraid just like a thief."

"Thief" Imagine Dragons

- Siadaj - dłonią wskazał krzesło, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie.

Miałam wrażenie, że cała trzęsę się ze strachu. W najgorszych snach nie spodziewałam się, że kiedykolwiek jeszcze zobaczę Michaela. Londyn był wielkim miastem, więc ryzyko wpadnięcia na niego było praktycznie równe zeru.

Moje życie zachowywało się jak suka.

Gdy chciałam chwycić za klamkę i uciec, chłopak zabronił mi tego robić. Tak naprawdę nie wiem dlaczego go posłuchałam. Mogłam wybiec stamtąd i modlić się, żeby mnie nie dogonił. Ja jednak, nie wiedzieć czemu, nadal tkwiłam w środku sklepu z płytami.

Michael w dwóch wielkich krokach, znalazł się obok mnie, a potem złapał za ramię i pociągnął za ladę. Tam były drzwi na zaplecze. Usiedliśmy na przeciw siebie i zapadła niezręczna cisza. Mocno ściskałam koniec mojej spódnicy w dłoniach, żeby nie widział jak bardzo trzęsą mi się ręce.

Naprawdę się bałam. Przecież ostatnim razem pocałował mnie na siłę, mimo moich protestów i może skończylibyśmy w jeszcze gorszym miejscu, gdyby nie uratował mnie Chuck... A potem sobie uświadomiłam, że to Chuck zrobił to, od czego wcześniej mnie obronił.

- Słuchaj ja... - zaczął niepewnie.

Przyjrzałam mu się dokładniej. Dopiero wtedy zauważyłam, że on też stresował się tą rozmową! Widziałam jak kilkakrotnie przeczesywał nerwowo włosy i zagryzał dolną wargę. To było dziwne, ale jednocześnie podnosiło mnie na duchu. Miałam nadzieję, że może jednak nic mi się nie stanie.

Tak naprawdę w głowie krążyły mi najczarniejsze scenariusze, w których skład wchodziła moje ciało zakopane w jakimś londyńskim lesie.

Odetchnęłam głęboko i zapytałam drżącym głosem:

- Tak?

- Nawet nie wiesz jak się źle czułem i czuję z tym co się stało w tamtym klubie - westchnął sfrustrowany.

Otworzyłam szeroko oczy. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Nigdy w życiu nie spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji. Jednak starłam  się podchodzić do wszystkiego bardziej sceptycznie i nie miałam zamiaru od razu mu uwierzyć. Potrzebowałam większej ilości dowodów.

- To co zrobiłem - kontynuował - było słabe - uśmiechnął się krzywo. - Wypiłem wtedy za dużo, a ty od początku mi się spodobałaś... Myślałem, że chcesz żebym cię pocałował - wzruszył ramionami. - A potem nagle dostałem w mordę od twojego chłopaka. Gdybyś mi dała bardziej dosadny znak, że mnie nie chcesz, to puściłbym cię. I nie miałbym złamanego nosa...

Skrzywiłam się na wzmiankę o nosie. Chuck faktycznie zmasakrował mu twarz, a ja w sumie nigdy nie zastanawiałam się co działo się z Michaelem po tej bójce.

- Szczerze, byłam sparaliżowana - popatrzyłam mu prosto w oczy. - Nie wiedziałam co mam zrobić, żebyś się ode mnie odessał. I nie zrzucaj całej winy na mnie. Próbowałam cię odepchnąć, ale nie dałam rady.

- Może faktycznie - ponownie wzruszył ramionami, jakby to miało go usprawiedliwić. - Naprawdę wypiłem zbyt dużo i przyjaciel wcześniej poczęstował mnie blantem. Nie myślałem racjonalnie.

- To trzeba było nie ćpać - warknęłam. - Gdyby nie Charlie, nie wiadomo jak tamta noc by się skończyła!

Nawet nie wiedziałam kiedy stałam się tak przeczulona na punkcie narkotyków. Może to dlatego, że widziałam jak mój Chuck zmieniał się pod ich wpływem? Poza tym wiedziałam, jak ciężko wyjść z nałogu, a czasem nawet jedna mała dawka uzależniała. Pomyślałam, że mam szczęście, że Charlesowi się udało. Usilnie starałam się wierzyć, że jest czysty. Nawet nie zważając na słowa Jace'a.

Unusual, because politeWhere stories live. Discover now