seven

184 20 9
                                    


"You're looking and you whispering and you think I'am someone else. This is hell, yeah. Literally hell."

"We don't have to dance" Andy Black


Z każdym kolejnym krokiem miałam ochotę zrobić dwa w tył. Tam było stanowczo zbyt głośno, tłoczno i duszno. Nie wyglądało jak w tych wszystkich opowiadaniach, że ludzie obmacywali się na stojąco. Po prostu tańczyli, ale było ich zbyt dużo jak na tak małe miejsce.

Rozglądnęłam się dookoła. Z jednej strony zauważyłam dość spory bar, a z drugiej DJ'a. Na wprost mnie były przeszklone schody, ale obok nich stali kolejni ochroniarze, więc to pewnie była sekcja vipowska, tak sądziłam.

Razem z B. poszłyśmy się czegoś napić. To znaczy ona piła tequile, a ja nie dałam się namówić na coś mocniejszego niż cola light. Chociaż czarnowłosa stwierdziła, że to tylko kwestia czasu. I w sumie się nie pomyliła.

Grzecznie siedziałyśmy na wysokich stołkach barowych i rozglądałyśmy się po sali, szukając, jak to powiedziała Blair, ciasteczek. Ona znalazła ich z pięciu, a ja żadnego. Podświadomie każdego porównywałam do Chucka Hamiltona i cóż, żaden nie dorastał mu do pięt.

Powoli coraz bardziej denerwowało mnie, że jego sylwetka cały czas mnie prześladowała. Myślałam o nim zbyt często, a nawet wydawało mi się, że go widzę. To oczywiście było głupotą, bo przecież Chuck nie mógłby się znaleźć w tym samym klubie co my, prawda? To by było stanowczo zbyt głupi chichot losu. 

A jednak dałabym sobie rękę uciąć, że widziałam go w tłumie, a potem jak wchodził na te przeklęte schody. Jednak nie mogłam tego w żaden sposób potwierdzić, bo przecież nikt by mnie tam nie wpuścił. Nie byłam żadnym vipem, a dziewczyną, która stała trzy godziny w kolejce na mrozie i deszczu, byleby się tam dostać.

- A widzisz tego? - Blair mocno złapała mnie za dłoń, boleśnie wbijając paznokcie w moją skórę.

Ręką wskazała na wysokiego blondyna. Był trochę tyczkowaty z racji tego, że na pewno miał więcej niż 190 centymetrów wzrostu, ale nadal miał to coś w sobie. Może to te włosy, które przeczyły wszystkim zasadom grawitacji, zostały uniesione do góry? Albo gracja z jaką się poruszał? Nie wiem, ale Blair naprawdę zaimponował.

Westchnęła cicho i napiła się swojego drinka.

- Idealny...

Zachichotałam pod nosem i podążyłam za nim wzrokiem. On też wszedł tymi głupimi schodami na górę. A szkoda, bo miałam nadzieję, że zobaczy Blair. Gdzieś wewnątrz mnie kiełkowało takie uczucie, że z pewnością zakochaliby się w sobie od pierwszego wejrzenia.

Odgarnęłam włosy z ramienia i odwróciłam się w stronę barmana, by poprosić go o kolejną colę. Jednak on w tym samym czasie postawił przede mną całą butelkę pożądanego napoju. Uniosłam brew i zapytałam:

- Co to?

- Zamówienie - wzruszył ramionami i wrócił do polerowania szklanek.

- Ale ja tego nie zamawiałam - odparowałam.

- Jakiś chłopak zamówił to dla ciebie.

Zaśmiałam się cicho. To było słodkie. Napiłam się gazowanego napoju i wróciłam do obserwowania otoczenia z Blair. A przynajmniej chciałam, bo jak się odwróciłam, to już jej nie było.

Przestraszyłam się nie na żarty. Zaczęłam się rozglądać, ale naprawdę ciężko było ją znaleźć w tym tłumie. Powoli zaczął oblewać mnie zimny pot, a serce walić jak szalone. Byłam przerażona. W mojej głowie szalały myśli, że mnie zostawiła, albo co gorsza ktoś jej coś zrobił. Przecież często się słyszało, że jakaś młoda dziewczyna poszła potańczyć i już nigdy nie wróciła.

Unusual, because politeWhere stories live. Discover now