Gwendolyn
- Gdzie jest moja siekiera?! - Wrzeszczę, schodząc z powrotem na dół, a zanim zdarzę przekroczyć ostatni stopień, korytarz jak dotąd pełny spacerujących pacjentów, pustoszeje.
- Gwen! Co to ma znaczyć? Słyszałem wrzaski. - Od razu dostrzegam pana Horan'a na końcu długiego korytarza.
- Pana syn właśnie pieprzy się z jedną z pacjentek w męskiej toalecie. Piętro drugie, kabina druga. - Uśmiecham się sztucznie i go wymijam, a on po chwili otępienia, otrząsa się i rusza pewnym krokiem na górę.
Niewiele myśląc przywołuje Jovan'a myślami, a on zjawia się w pare sekund i patrzy na mnie z uśmiechem.
- Zemsta? - Pyta.
- Zemsta. - Odpowiadam.
- Tęskniłem za taką, Gwen. Co powiesz na standard? Szybkie pozbycie się problemu. - Pyta, a ja zastanawiam się chwile czy naprawdę nie chce widzieć Niall'a już nigdy więcej w swoim życiu.
- Szmata umrze od razu. Z blondaskiem się jeszcze trochę pobawię. - Uśmiecham się złośliwe.
Bądź co bądź to nie jest do końca to co zamierzam zrobić. To prawda, że chciałabym zabić tą laskę, ale Niall'a lubię. Mimo wszystko, go lubię. Wiem, że jeśli powiedziałabym to Jo od razu by się wściekł i zaczął mnie szantażować, jak ma to w zwyczaju lub co gorsza sam by go załatwił.
Jovan zniknął, a ja szybko poczłapałam do stówki i zgarnęłam jak zwykle moją ulubioną paczkę popcornu w czekoladzie, po czym szybko wróciłam na korytarzowy parapet, aby niczego nie przegapić. Chryste, ta czekolada smakuje jak cytryna. Siadłam na zimnym metalu, z którego owy parapet był zrobiony i zajadam się moim popcornem, czując jak gniew ze mnie wyparowuje. Nie musiałam czekać długo, ponieważ już po chwili usłyszałam krzyki.
- Co ty sobie wyobrażasz, Niall?! - Wrzeszczy starszy Horan i po chwili pojawia się na korytarzu.
Sytuacja rozgrywająca się przede mną jest conajmniej śmieszna. Niall, goniący za swoim tatusiem, który wrzeszczy jakby sam do siebie, a za nimi pół naga dziewczyna, potykając się o własne, kościste nogi. Kręcę z niedowierzaniem głową. Po chwili nasz staruszek zatrzymuje się i tym razem zaczyna krzyczeć jemu prosto w twarz.
Blondynka zdąża się już ulotnić, a na korytarzu została tylko nasza trójka, w tym wciąż niezauważona - ja.
- Daj spokój, ty wcale nie jesteś lepszy! - Prycha młodszy, a ja marsze brwi, wpychając do ust kolejne porcje słodkości. - Mama już wie, że ją zdradziłeś. Nie raz, prawda? Zastanawia mnie tylko to czy pierwsze zająłeś się jakąś gorącą pielęgniarką czy może sekretarką lub pacjentką.
No, no, robi się coraz ciekawiej.
- Nie wtrącaj się w moje i matki sprawy, gówniarzu. - Warczy na niego i po chwili zostawia go samego na korytarzu.
No może nie samego, bo ja wciąż tu siedzę.
- Jesteś taką dziwką, Horan. - Mówię, a on zwraca na mnie swoją uwagę.
- Chuj ci w dupę, Swenson. - Burczy dość cicho, ale mimo dzielącej nas odległości i tak go słyszę.
- Prędzej chuj w jej dupę. - Wskazuje na pustą blondynkę, która dziwnym trafem akurat wychodzi z łazienki, już ubrana. - Twój chuj. - Uśmiecham się sarkastycznie, jak na sukę przystało.
➖➖➖
Drugi rozdział na dzień i to jeszcze ten w miarę długi, kto jest dumny? 😏😏😏
CZYTASZ
Devil may cry || n.h ✔️
Fanfiction"... - Gwen, masz schizofrenie. Musisz ją leczyć. - Nazwałabym to raczej poważnie zaawansowanym stadium bujnej wyobraźni. (...) Miłość to też taka schizofrenia. Widzi się książąt albo księżniczki, których nie ma. - W takim razie chyba mam pro...