#5: Physician's son

2.2K 234 11
                                    

Gwendolyn

Obudziłam się jak zwykle w złym humorze przez słońce, które nakurwiało prosto w moją twarz. Przykryłam się kołdrą i zatkałam uszy, kiedy usłyszałam darcie się ptaków z zewnątrz. Po chwili dołączyło do niego stukanie dziobami w parapet, przez co się poddałam i odkryłam pierzynę z twarzy. Popatrzyłam w bok, aby dostrzec jeszcze śpiącą przylepę, której ręka zwisała bezwładnie z łóżka. Nawet śpiąc na jej twarzy widniał lekki uśmiech, który przysłaniały jej blond włosy. Postanowiłam zrobić jej małą niespodziankę powitalną. Wstałam i poszłam do łazienki po wiadro na pranie, do którego nalałam moją zieloną farbę. W wolnych chwilach maluje, a tak się składa, że w szafce znalazłam pare przeterminowanych farb, które nie są mi już potrzebne. Z chytrym uśmiechem, który był jedynym, jakiego używałam powędrowałam do pokoju. Chociaż w sumie nie, czasami też uśmiechałam się w kpiący sposób, ale to już szczegół.

Zamontowałam wiadro dokładnie nad jej głową i zawiązałam sznurek na jej ręce, dziękując w duchu za piętrowe łóżko, na którym śpi. Nacisnęłam na przycisk blokady jej białego iphone'a i sprawdziłam, na którą ma budzik. 7:00. Okej, mam jeszcze 10 minut, więc zdążę się ulotnić na stołówkę. Po cichu wyszłam z pokoju i pokierowałam się na śniadanie.

- Gdzie tak pędzisz, kochanie? - Chryste, kim on w ogóle jest, że cały czas tu siedzi.

- Nie twój zasrany interes. Zejdź mi z drogi. - Mruknęłam.

- Zmuś mnie. - Uśmiechnął się głupio, a ja podeszłam do niego bliżej i popatrzyłam mu w oczy. Staliśmy tak przez chwile, tocząc bitwę kto pierwszy oderwie od siebie wzrok. Założyłam ręce na piersi, dając mu znak, że nie ustąpię. Chłopak tylko pokręcił głową i bez słowa mnie wyminął.

Zanim jednak zdążył się oddalić usłyszeliśmy pisk, na co posłaliśmy sobie spojrzenia. Uśmiechnęłam się w typowy dla mnie sposób, a on zmarszczył brwi, cofając się w stronę mojego pokoju, z którego wybiegała właśnie moja współlokatorka. Niall zaśmiał się kiedy dziewczyna nie widziała i popatrzył na mnie.

- Szacun, Swenson. - Powiedział z końca korytarza, jednak echo sprawiło, że słyszałam go bardzo dokładnie.

- Dzięki... - Urwałam, zdając sobie sprawę, że nie znam jego nazwiska.

- Horan. - Mrugnął do mnie, a ja zakrztusiłam się powietrzem.

Syn ordynatora.

Devil may cry || n.h ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz