Gwendolyn
Obudziłam się jak zwykle w złym humorze przez słońce, które nakurwiało prosto w moją twarz. Przykryłam się kołdrą i zatkałam uszy, kiedy usłyszałam darcie się ptaków z zewnątrz. Po chwili dołączyło do niego stukanie dziobami w parapet, przez co się poddałam i odkryłam pierzynę z twarzy. Popatrzyłam w bok, aby dostrzec jeszcze śpiącą przylepę, której ręka zwisała bezwładnie z łóżka. Nawet śpiąc na jej twarzy widniał lekki uśmiech, który przysłaniały jej blond włosy. Postanowiłam zrobić jej małą niespodziankę powitalną. Wstałam i poszłam do łazienki po wiadro na pranie, do którego nalałam moją zieloną farbę. W wolnych chwilach maluje, a tak się składa, że w szafce znalazłam pare przeterminowanych farb, które nie są mi już potrzebne. Z chytrym uśmiechem, który był jedynym, jakiego używałam powędrowałam do pokoju. Chociaż w sumie nie, czasami też uśmiechałam się w kpiący sposób, ale to już szczegół.
Zamontowałam wiadro dokładnie nad jej głową i zawiązałam sznurek na jej ręce, dziękując w duchu za piętrowe łóżko, na którym śpi. Nacisnęłam na przycisk blokady jej białego iphone'a i sprawdziłam, na którą ma budzik. 7:00. Okej, mam jeszcze 10 minut, więc zdążę się ulotnić na stołówkę. Po cichu wyszłam z pokoju i pokierowałam się na śniadanie.
- Gdzie tak pędzisz, kochanie? - Chryste, kim on w ogóle jest, że cały czas tu siedzi.
- Nie twój zasrany interes. Zejdź mi z drogi. - Mruknęłam.
- Zmuś mnie. - Uśmiechnął się głupio, a ja podeszłam do niego bliżej i popatrzyłam mu w oczy. Staliśmy tak przez chwile, tocząc bitwę kto pierwszy oderwie od siebie wzrok. Założyłam ręce na piersi, dając mu znak, że nie ustąpię. Chłopak tylko pokręcił głową i bez słowa mnie wyminął.
Zanim jednak zdążył się oddalić usłyszeliśmy pisk, na co posłaliśmy sobie spojrzenia. Uśmiechnęłam się w typowy dla mnie sposób, a on zmarszczył brwi, cofając się w stronę mojego pokoju, z którego wybiegała właśnie moja współlokatorka. Niall zaśmiał się kiedy dziewczyna nie widziała i popatrzył na mnie.
- Szacun, Swenson. - Powiedział z końca korytarza, jednak echo sprawiło, że słyszałam go bardzo dokładnie.
- Dzięki... - Urwałam, zdając sobie sprawę, że nie znam jego nazwiska.
- Horan. - Mrugnął do mnie, a ja zakrztusiłam się powietrzem.
Syn ordynatora.
CZYTASZ
Devil may cry || n.h ✔️
أدب الهواة"... - Gwen, masz schizofrenie. Musisz ją leczyć. - Nazwałabym to raczej poważnie zaawansowanym stadium bujnej wyobraźni. (...) Miłość to też taka schizofrenia. Widzi się książąt albo księżniczki, których nie ma. - W takim razie chyba mam pro...