Dotarliśmy pod szpital o dziwo bez problemowo, a ja przez świeże powietrze i odrobine adrenaliny zdążyłam trochę wytrzeźwieć. Niall podprowadził mnie pod izolatkę, przed, którą staliśmy pare minut, po prostu się w siebie wpatrując.
- Dasz radę posiedzieć tu jeszcze pół godziny? - Mruczy chłopak od niechcenia, a ja tylko kiwam głową na "tak" i odwracam się, wchodząc do ciasnego pomieszczenia.
Chłopak posyła mi ostatnie spojrzenie, po czym zamyka drzwi i przekręca klucz, a ja słyszę jak się oddala. Wtedy zaczynam burze mózgów. Ten blondyn jest jedną wielką zagadką. Nie mam pojęcia co on tak często robi w szpitalu, ale nie podoba mi się to. Wciąż go nie lubię, a sam fakt, że jest synem ordynatora, może zwiastować to, że nigdy go nie polubię. Wydajemy się być do siebie podobni, jednak nie mam zamiaru wplątywać się w znajomość z nim.
- Czemu z nim poszłaś? - Lekko podskakuje na głos Jovan'a, który nagle znajduje się obok.
- Jak się tutaj dostałeś? - Pytam podejrzliwie, nie odpowiadając na jego, wcześniej zadane pytanie.
- Wydaje mi się, że kultura wymaga, aby nie odpowiadać pytaniem na pytanie. - Syczy w moją stronę przez zaciśnięte zęby i patrzy na mnie zabójczyń wzorkiem.
- To się nie powtórzy, przysięgam. Po prostu chciałam się stąd wyrwać. - Mówię cicho. Jovan to jedyna osoba, której czasami się boję.
- Mam nadzieje. - Mówi już nieco spokojniej, a w tym czasie drzwi otwierają się i małe pomieszczenie wypełnia światło. Krzywię się lekko, ponieważ słońce to jedna z rzeczy, które irytują mnie w naturze. Zawsze w takie dni siedzę pod kołdrą, gdzie paskudne światło nie może mnie dopaść.
- Wyłaź, Swenson. - Mówi pan Horan, a ja wywracam oczami i wstaje, wychodząc z pomieszczenia, ignorując ból głowy, który dopadł mnie niewiadomo kiedy.
Kieruje się do swojego pokoju, w którym spotykam Samanthę. Wow, pierwszy raz nie nazwałam jej przylepą. Dziewczyna odwraca się do mnie i wstaje, a ja zatrzymuje się, czekając aż się wypowie.
- To był dobry żart, Gwen, musze ci to przyznać. - Mówi, a ja dziwie się i wyraz mojej twarzy na chwile zmienia się na zaskoczony, jednak szybko wraca do normalności. Dziewczyna podaje mi rękę, a ja marszczę brwi. O co jej chodzi? Oh, no dalej, widzę, że potrzebujesz przyjaciółki, po prostu spróbuj mnie polubić. - Zachęca mnie dziewczyna.
- Nie. - Odpowiadam krótko i chce się wycofać, kiedy dziewczyna łapie mnie za nadgarstek. - Uh, co chcesz?
- Chce się z tobą zaprzyjaźnić. - Mówi sfrustrowana, a ja wzdycham i z niechęcią podaje jej rękę, którą uściska. - Ale masz przestać gadać tak dużo. - Mruczę i w końcu kładę się na moje łóżko.
CZYTASZ
Devil may cry || n.h ✔️
Fanfiction"... - Gwen, masz schizofrenie. Musisz ją leczyć. - Nazwałabym to raczej poważnie zaawansowanym stadium bujnej wyobraźni. (...) Miłość to też taka schizofrenia. Widzi się książąt albo księżniczki, których nie ma. - W takim razie chyba mam pro...