Rozdział 3

3K 226 3
                                    

Tak jak powiedziałam tak zrobiłam, za raz na drugi dzień zadzwoniłam do cioci, która powiedziała, że bez problemu mogę się do nich przeprowadzić do końca tygodnia. Powiedziała też że wszystkim się zajmie i załatwi mi tam szkołę, za co jestem jej na prawdę wdzięczna.

Ojca omijałam szerokim łukiem i nie zwracałam na niego uwagi zresztą z wzajemnością. W ostatni dzień mojego pobytu w Seattle, spotkałam się z Brunem, moim najlepszym przyjacielem. Spędziliśmy razem cały dzień na śmianiu się i wspominaniu, a gdy się z nim żegnałam kilka łez poleciało po moich policzkach. Jestem pewna że będę za nim tęsknić. Obiecał też że odwiedzin mnie na lotnisko, tak więc teraz na niego czekam.

Z wypisaniem się ze szkoły nie było problemu ciocia wszystko załatwiła.

Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi, zbiegłam na dół i otworzyłam je. Do środka wszedł Bruno, a ja się w niego wtuliłam.

-No już, mała wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.- powiedział i pogładził mnie po plecach. Po chwili odsunęłam się od niego.

-Dziękuję- wyszeptałam.- Ale teraz proszę pomóż mi znieść walizkę i torby.- chłopak zaśmiał się i ruszył za mną na górę.

Miałam tylko trzy torby i walizkę, z czego większość miejsca zajmowały różne rzeczy związane ze sportem, który kocham. W większości były to nagrody za różne mecze.

Stojąc na lotnisku i żegnając się z Brunem nie mogłam powstrzymać łez, które wpływały z moich oczu jak woda z kranu.

-Nie płacz skarbie.- powiedział i przytulił mnie do siebie.- Jeszcze się zobaczymy, jak tylko będę mógł to cię odwiedzę. A teraz masz mi obiecać, że codziennie będziesz do mnie dzwonić na skaypa, codziennie i będziesz pisać mi sms. I opowiadać o tym co się u ciebie dzieje. Nawet o chłopakach.- zaśmiałam się na jego ostatnie słowa, on zawsze wiedział jak mnie rozśmieszyć.

-Obiecuje- zasalutlwałam i uśmiechnęłam się przez łzy, które po chwili otarłam.

-Wszystkich pasażerów lotu do Sydney zapraszamy do odprawy. Do wylotu pozostało tylko pół godziny, prosimy się pospieszyć. Dziękuję i życzę miłego lotu.- po hali odlotów rozległ się głos stiuardesy. Westchnęłam cicho i ostatni raz przytuliłam się do przyjaciela.

-Będę za tobą tęsknić.- wyszeptałam.

-Ja za tobą też. Jak będziesz na miejscu to zadzwoń.- pocałował mnie w czubek głowy i odsunął od siebie.- Ale teraz musisz już iść, bo się spóźnisz. Do zobaczenia i usłyszenia.- wystawił mały palec żebym złapała go moim palcem.

-Do zobaczenia i usłyszenia- zaplotłam nasze małe palce. Westchnęła po raz kolejny i odwróciłam się tyłem do chłopaka wzięłam do ręki podręczny pagaż, ponieważ tylko ten mi został i ruszyłam przed siebie po drodze oglądnęłam się raz za siebie i po raz ostatni ujrzałam twarz moje przyciela, który mi machał, odmachałam mu i szłam dalej.

Mój telefon po chwili zawibrował więc wyciągłam go z kieszeni i odblokowałam.

Bruni: już za tobą tęsknię mała.

Ja: Ja za tobą też duży.

Uśmiechnęłam się sama do siebie i stanęłam w niewielkiej kolejce do przejścia przez bramkę.

BASKETBALL Girl (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz