Rozdział 4

3.1K 214 4
                                    


Najwięcej czasu zajęła odprawa na lotnisku, a po tem wszystko szło już gładko. Do odpowiedniego samolotu trafiłam bez problemu, co było moim wielkim szczęściem, bo trafiłam do niego w ostatniej chwili.

Zajęłam swoje miejsce na jednym z niezbyt wygodnych foteli, no ale co tam to tylko kilka lub kilkanaście godzin. Westchnęłam cicho i wyłączyłam telefon, oraz zapiełam pasy tak jak kazała stiuardessa.

Po długiej chwili można było odciąć pasy co też zrobiłam, a skoro można było włączyć telefon to z tego też skorzystałam.

Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam jakąś piosenkę.

Siedziałam przy oknie, wieec mogłam przez nie spojrzeć i to był mój ogromny błąd.

Gdy spojrzałam przez okno i zobaczyłam to wszystko z lotu ptaka, uświadomiłam sobie jak wiele rzeczy za sobą zostawiam. Bruna, jedyną osobę, na którą mogę liczyć, której mogę się wyglądać. Znajomych ze szkoły, z którymi miałam całkiem dobry kontakt. Trenera koszykówki, mężczyznę, któremu zawdzięczam moje umiejętności. To on wszystkiego mnie nauczył. Pamiętam jak pierwszego dnia spóźniłam się na wf, za karę kazał mi wtedy zrobić 10 okrążeń do okoła sali. Byłam zła ale zrobiłam te 10 okrążeń. Po tem jeszcze za karę musiałam zostać na dodatkowy trening i za karę ćwiczyć z chłopakami z drużyny koszykówki.

Wtedy jeszcze nie umiałam tak dobrze grać, czasem tylko od czasu do czasu rzucałam piłką do kosza, ale po za tym nic nie umiałam.

Nawet zasad nie znałam.

Każdy chłopak się śmiał tylko nie Bruno, wtedy go poznałam. On podszedł do mnie i jako jedyny z całej grupy się ze mnie nie śmiał, wytłumaczył mi na czym polega gra i pokazał jak najlepiej rzucać i co jak robić.

Na początku nie przepadałam za tym sportem ale z biegiem czasu wszystko się zmieniło, na wf graliśmy w kosza, a ja dawałam z siebie wszystko, chciałam być najlepsza z dziewczyn dlatego trenowałem po za szkołą.

Razem z Brunem chodziłam na halę sportową i ćwiczyłam. Wyrobiłam sobie kondycję, było mi o wiele łatwiej. Po kilku tygodniach po jednym z wf trener kazał mi przyjść do siebie. Zaproponował mi indywidualne treningi i pozwolił trenować razem z chłopakami. Bałam się bo myśłam, że sobie nie poradzę ale dałam radę. Z biegiem czasu byłam lepsza nawet niż nie jeden chłopak. Szło mi całkiem nieźl, ale nie mogłam brać udziału w męskich zawodach koszykówki.

Trener wywalczył dla nas, w sumie to dla mnie bo ja go o to prosiłam, damską drużynę koszykówki. Tak powstała drużyna, w której grałam i byłam kapitanem. Po tem tylko treningi i zawody.

A teraz? Teraz okazało się, że to co robię już tyle lat, jest dla mnie rzeczą zakazaną. Nie wolno mi grać w kosza, a nawet ćwiczyć na wf przynajmniej przez rok. To jest dla mnie na prawdę bardzo trudne. Nie potrafię zrezygnować z czegoś co kocham. Nie teraz gdy tak dużo mogę osiągnąć.

Gdyby ona w tedy mnie nie sfaulowała, leżała bym teraz w domu na łóżku i oglądała jakiś film z Brunem. A teraz? A teraz zamiast leżeć i oglądać film z Brunem lecę samolotem do całkiem innego kraju i miasta. Do miejsca, w którym byłam tyle razy, które uważam za dom. Ale to w Seattle się wychowałam i to tam zaszczepiła się we mnie miłość do tego sportu. On był sensem mojego życia. I nadal jest, przynajmniej taką mam nadzieje, że nie będę musiała z niego rezygnować z powodu kontuzji.

Ten sport jest dla mnie zbyt ważny.

BASKETBALL Girl (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz