Rozdział 22

3.2K 252 37
                                    

Wychodziliśmy ze szkoły śmiejąc się. Chciałam wyjść gdzieś na miasto żeby uczcić wygraną chłopaków. Zajeli pierwsze miejsce, dostali puchar, piłkę i bilety na mecz, ja też dostałam bilet. Trener powiedział, że mi się należy i to wynagrodzenie za to, że nie mogę grać.

Przekroczyliśmy bramę szkoły, gdy poczułam jak mój telefon wibruje. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni, na ekranie zobaczyłam numer nieznany.

-Słucham- powiedziałam i przystanęłam, gestem dłoni pokazałam reszcie żeby szli beze mnie, poszli prawie wszyscy tylko Zack i Brian ze mną zostali.

-Tak- odpowiedziałam, gdy kobieta z recepcji oddziału chirurgicznego zapytała, czy rozmawia ze mną.

-O kotrej godzinie?- zapytałam.

-Dobrze, dziękuję. Tak przyjdę. Do widzenia- pożegnałam i się rozłączyłam.

-O co chodzi?- zapytał Zack, jego mimika twarzy wskazywała na to, że jest zaniepokojony.

-Chirurg chce mnie widzieć- odpowedziałam. Sama byłam lekko zaniepokojona. Przy ostatniej wizycie mówił, że gdy dostanie wyniki badań będzie chciał ze mną porozmawiać.

-Podwieść cie?- zapytał Brian.- Samochód mam na parkingu. Miałem go tutaj zostawić, ale skoro nie idziemy to mogę go wziąść i cię podwieść.

-Jeśli to dla ciebie nie problem- powiedziałam z małym uśmiechem. Nie chciałam robić mu problemu.

-Żaden- odpowiedział z uśmiechem.

Całą trójką ruszyliśmy szybko w stornę pojazdu. Wsiedliśmy do niego i Brian wyjechał z parkingu szkolnego. Po chwili byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z samochodu i szybkim krokiem zmierzaliśmy na odpowiednie piętro.

Stanełam przed recepcją i poprosiłam pielęgniarkę o swoją kartę. Po chwili stałam już pod drzwiami gabinetu chirurga. Zapukałam i weszłam do środka, gdy uczyłam "proszę".

Gabinet lekarza opuściłam załamana. Moje kontuzje okazały się poważniejsze niż myślałam. To znaczy wiedziałam, że dobrze nie jest, ale nie myślałam, że jest aż tak źle. Z prawym łokciem jest coś nie tak, taki jakby stan pourazowy i to dlatego, czasem ręką mi drętwieje i nie mogę nią ruszyć. Z kostką też jest coś poważnego, jedynie nadgarstek nie jest urazem poważnym.

-Ej mała. Co jest?- zaczepił mnie Brian, gdy ich wyminęłam. Pokręciłam tylko głową i ruszyłam przed siebie.

Czułam się okropnie, nie chciałam z nikim rozmawiać. Miałam dość dzisiejszego dnia. Był piękny do końcówki meczu, potem wizyta u doktora Zamieniła ten dzień w koszmar. Już nawet akcja z tym chłopakiem w szkole była niczym.

Byłam poprostu załamana, tym słowem można było określić mój stan. Lekarz kategorycznie zabronił mi grać, kazał zrezygnować z tego sportu, bo kontuzja się nasili.

Bez słowa wsiadłam do samochodu i zapiełam pas. Oparłam czoło o szybę, patrzyłam na drzewa i budynki, które mijaliśmy. Przez całą drogę do domu nie odzywałam się, Brian lub Zack co jakiś czas zerkali na moje odbicie w lusterku, ale ja tylko zacisnęłam ręce w pięści i usta w wąską linię byle tylko się nie rozpłakałać. Może nie miałam większego powodu. Ale koszykowa, jest dla mnie odskocznią od problemów. Grając zapominam o tym co dzieje się do okoła, o problemach. Gdy gram jestem tylko ja i ten sport. Nic więcej.

Jeden mecz, jeden faul, jeden dzień, jedna decyzja, jedna osoba, jedna sekunda, jeden dwutakt, jedna rzecz zmieniła całe moje życie.

Brunet ledwo zatrzymał się na podjeździe, a ja wypadłam z samochodu jak burza, w stronę domu. Po kilku sekundach byłam już w pokoju. Zamknęłam drzwi i żuciłam się na łóżko. Schowałam twarz w poduszkę i zamknęłam oczy, a usta zacisnełam w wąską linię. Robiłam wszytko byle tylko się nie rozpłakałać. Moje życie właśnie się skończyło. Dostałam kategoryczny zakaz grania w kosza, lekarza powiedział, że wogólę nie mogę dotykać piłki. Z moich oczy wypłynęły łzy, a z ust wydostał się szloch. Nie mogłam dłużej, nie dałam rady.

Po godzinie leżenia na łóżku i użalania się nad sobą wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Ominęłam salon, w którym siedzieli moi kuzyni i ich przyjaciele. Weszłam do kuchni i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Po chwili stania i patrzenia przez okno, zobaczyłam jak na podjazd wjeżdża samochód policyjny, a w tym samym czasie poczułam jak ktoś oplata ramiona wokół mojego ciała. Po zapachu rozpoznałam, że to Brian. Nie opierałam się jego dotykowi, wręcz przeciwnie, wtuliłam plecy w jego klatkę piersiową.

Z samochodu wysiadło trzech mężczyzn w jednym z nich rozpoznałam mojego ojca, gdy tylko go zobaczyłam, byłam pewna, że coś się święci. Zamarłam, gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się na chwilę, a on posłał mi perfidnym uśmiech i powiedził coś do mundurowych.

Po chwili zadzwonili do drzwi. Odsunełam się od bruneta i na dążących nogach poszłam otworzyć drzwi.

***

Rozdział poprawiła: Buszu1242

Mamy kolejny.












BASKETBALL Girl (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz