1.2

844 107 32
                                    

Znad zeszytu z piosenkami oderwał mnie długi i głośny dźwięk klaksonu, świetnie słyszalny przez otwarte drzwi balkononowe. Szybko się podniosłem i wyszedłem na niego, by uprzedzić zdenerwowanych hałasem sąsiadów.

W kabriolecie siedziała Carol i z energią wciskała część kierownicy, przez którą wydobywał się ten straszny dźwięk, a Ashton próbował go przekrzykiwać, by przekazać coś fioletowowłosej. Gdy mnie zobaczyli zaprzestali wydawania dźwięków i jak na komendę zaczęli klaskać. Z automatycznym uśmiechem ukłoniłem się.

- Już schodzę, dajcie trzy minuty - krzyknąłem do przyjaciół, po czym wróciłem do pokoju. Wystukałem szybko na telefonie "spadam na tą imprezę, będę dostępny za jakieś siedem godzin po odstawieniu najebanej Carol". Na szybko napisałem ostatnią linijkę tekstu w zeszycie, po czym zamknąłem go z hukiem i zbiegłem po schodach. Wyłączyłem TV, zabrałem klucze, portfel i telefon, po czym wyszedłem. Zamknąłem dom i pobiegłem do auta. Musiałem usiąść z tyłu, co średnio mi pasowało.

Cmoknąłem Carol na powitanie w policzek i klepnąłem Ashtona w ramię. Carol była odstawiona, co było dużym kontrastem w porównaniu do tego co nosiła w szkole. Miała na sobie czerwoną spódniczkę w kratę i czarny top ucięty przed pępek. Włosy zebrała w wysokiego kucyka i wyjęła angel bites. Według mnie wyglądała lepiej w swoim naturalnym wydaniu, czyli wiecznie w za dużych koszulkach z logo zespołów i podartych boyfriendach. Ashton natomiast jak ja miał gdzieś strój, był w t-shircie z kucykiem pony i czarnych rurkach. Z różnicą, że on wyglądał w tym jak model, a ja jak bezdomny, Bywa.

- W sumie to dlaczego Evan robi imprezę? - zapytałem Carol, gdy ruszyliśmy. Evan chodził z nami do klasy. Nie przepadałem za nim, ale kiedyś podobał się Carol, więc akceptowałem, gdy czasem siadał z nami na stołówce.

- Parapetówka, kilka dni temu się wprowadził do nowego mieszkania, mieszka tylko z trzy lata starszym bratem - odpowiedziała, odgarniając kosmyki włosów, które uderzały ją po twarzy przez wiatr.

- Jak zwykle o nim najlepiej poinformowana - szepnął teatralnie Ashton. Mimo tego, że Evan nie podobał się jej od pół roku, to byli naszym prywatnym powodem do żartów.

- Spieprzaj - uderzyła go lekko w głowę.

Wysłał jej buziaka, po czym wyciągnął telefon, bo dostał powiadomienie z twittera.

Usadowiłem się wygodniej, wpatrując się z cierpiętniczą miną w plecy Carol. Zerknęła na mnie przez lusterko i szeroko się uśmiechnęła.

- W końcu z domu wyjdziesz! Przestań się smucić.

- A może chciałem wolałem w domu?

- I spać kolejne osiemnaście godzin?

- Spadaj, spałem tylko trzynaście godzin.

- To coś ty robił do piątej?

Posłałem szybkie spojrzenie Ashtonowi i otworzyłem usta, kiedy on głośno mi przerwał.

- Gdzie mieszka Evan?

- Jeszcze trzy minuty, spokojnie. - Przewróciła oczami i założyła okulary przeciwsłoneczne na prosty nos.

*

Pod dużym, białym domem stało już z piętnaście aut, więc zapowiadała się ostra impreza, czyli coś czego najbardziej nienawidziłem. Ale za to mogłem się napić za darmo, więc nie było jeszcze aż tak źle. Westchnąłem i wyszedłem z przyjaciółmi z samochodu.

- Nie przesadzaj, może kogoś poznasz? - dźgnął mnie łokciem Ash, gdy już przy wejściu do domu Carol została porwana przez jakieś koleżanki z równoległej klasy.

- Już to widzę - wzruszyłem ramionami i razem weszliśmy do środka. Akurat leciał Justin Bieber, więc prawie wszystkie dziewczyny z może czterema facetami szalały na parkiecie. Reszta porozkładana była na kanapach, krzesłach i fotelach, poopierana o blaty i stoły lub zwyczajnie podpierająca ściany. Automatycznie ruszyłem do stołu z napojami po czym sięgnąłem po nieotwartą butelkę sprite. Otworzyłem ją zębami, gdy poczułem klepnięcie na plecach, przez co mało nie połknąłem kapsla. Odkaszlnąłem i wyplułem go na dłoń, po czym podniosłem oczy na osobę, która mnie wcześniej uderzyła.

Czarne włosy postawione do góry, ciemnobrązowe oczy, blada skóra i pięć centymetrów przewagi wzrostowej. Evan.

- Jak zwykle słodki - zaśmiał się, patrząc na kapsel. Rzuciłem nim gdzieś o ziemię. - Cześć, Clifford.

- Cześć, Campell - uśmiechnąłem się nieco wymuszenie i podałem mu rękę. Irytował mnie ten jego wieczny uśmiech, który prawie nigdy nie schodził z twarzy, jak gdyby ciągle go coś bawiło lub cieszyło. - Wciąż słodszy niż ty.

- Serio, nie musisz być taki dla niemiły, nie masz powodu - dalej się uśmiechał, powoli zaczynało mnie to przerażać.

- Jak to było dla ciebie niemiłe, to nie chcesz wiedzieć jaki na serio mogę być - powiedziałem piskliwie. Odkaszlnąłem. - Muszę cię na chwilę przeprosić - znowu wymusiłem uśmiech i szybko podążyłem w stronę, jak mi się wydawało, kuchni. Tam nalałem sobie wody gazowanej i oparłem o blat.

- Dziwak - mruknąłem do siebie.

- Co nie? - powiedział ktoś stojący obok. Uniosłem oczy i zobaczyłem niedużą dziewczynę z wiankiem na białych włosach. Miała niebieskie oczy, piegi, cyber bites i spiralny tunel w uchu. Piła colę z puszki i ze znudzeniem wpatrywała się w ekran swojego telefonu.

- Uważaj na niego lepiej, bo widać, że coś do ciebie ma - miała twardy akcent, chyba niemiecki, ale nie jakiś przeraźliwie kaleczący uszy.

- Tak myślisz? - spojrzałem na plecy rozmawiającego z kimś kilkanaście metrów dalej.

- Jeśli masz chłopaka to dziś trzymaj się blisko niego, bo Evan jest gotowy się na ciebie rzucić.

- Skąd wiesz, że...? - spytałem niezręcznie.

- Kobieca intuicja? Dobrze jest być wyposażonym w gej-radar, wiadomo gdzie można znaleźć przyjaciela homosia - uśmiechnęła się szeroko.

- Jestem Michael - szczerze odwzajemniłem jej gest. Widziałem ją po raz pierwszy w życiu na oczy, ale emanowało z niej coś ciepłego, że od razu do niej lgnąłem.

- Lea, ale wolałabym żebyś nazywał mnie Landers.

- Nie jesteś stąd - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.

- Słychać to, co nie? Jestem z Niemiec, ale z pewnej przyczyny musiałam się przeprowadzić do Brisbane, a aktualnie na weekend przyjechałam do Sydney do babci. Evan jest moim kolegą z dzieciństwa, przed tą przeprowadzką mieszkał zaraz obok jej domu, często się razem bawiliśmy, więc zaprosił mnie na parapetówkę.

- Mikey, gdzieś wysiąknął? - spytał Ashton, wchodząc do pomieszczenia. - Ups - zauważył Landers. - Przeszkodziłem w czymś?

- Zapomniałeś, że jestem gejem?

Dziewczyna z zainteresowaniem lustrowała mojego przyjaciela, byłem przyzwyczajony do tego typu zachowań wszystkich ludzi, którzy go dopiero poznawali. Ash roześmiał się.

- Ashton - z uśmiechem wyciągnął dłoń do białowłosej.

- Landers - podała mu rękę, którą znienacka pocałował. Zaśmiała się, zaskoczona i lekko zarumieniły się jej policzki.

- To ja może pójdę - nie czekając na ich odpowiedź wymknąłem się z pomieszczenia.

---

kolejne 2-3 rozdziały będą mniej więcej tak długie, przeskocznia z tych 300-500 słów

GIF Z POWODU 1K i 200 GWIAZDEK WYŚWIETLEŃ, KOCHAM WAS 💞


[never finished] stranger sent a message • muke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz