5.2

325 53 42
                                    

- To głupi pomysł...

- No Mikey, przestań! Musimy coś robić, siedzenie z tobą czwarty dzień w domu i oglądanie bajek wydaje się pociągające, ale wyjście na imprezę bardziej...

- No nie wiem - wsunąłem się pod kołdrę bardziej, zakrywając połowę twarzy rąbkiem kołdry. 

- Proszę cię! Ja - w słowa Luke'a wdarł się dzwonek telefonu. Podniósł komórkę i powiedział bezgłośnie "Calum" - Cześć! - uśmiechnął się i przysiadł na fotelu. Co u ciebie? Serio? O mój, super! To może... tak, myślę, że tak... pogadam z nimi. Tak. No to do zobaczenia.

- Hm?

- Calum dziś przyjeżdża! - zaczął skakać w miejscu jak podekscytowany przedszkolak. - To znaczy, będzie przejeżdżał przez Sydney znowu i pomyśleliśmy, że mógłby się zatrzymać na jeden dzień z nami...

- Świetny pomysł - uśmiechnąłem się szczerze. Bardzo lubiłem przyjaciela Luke'a (wcale nie dlatego, ze był muke shipper #1) i entuzjastycznie podszedłem do tego pomysłu.

- I moglibyśmy go zabrać na imprezę - zaczął kusić Luke, na co przewróciłem oczami.

- No dobra, znaj łaskę pana. - Skrzywiłem się, kiedy pisnął, ale twarz rozpogodziła się mi, gdy rzucił mi się na szyję.

*

- Znowu Evan, znowu piątek, to się źle skończy - narzekałem, gdy Luke przerzucał swoje ubrania, szukając czegoś odpowiedniego.

- Nie przesadzaj. - Wyciągnął z walizki T-shirt wyglądający jak tysiąc poprzednich. - Może być ten?

- Może - odparłem po raz tysięczny. - Ale powiedz mi, czym się różni od tamtego? - za to niewinne pytanie dostałem czarną szmatką w twarz. - Tez cię kocham.

- Debil - pokręcił głową i wybrał w końcu parę rurek i koszulkę. - Idź też się przebrać, w tym nie pójdziesz!

- Czemu? - uniosłem brwi, wpatrując się w swój strój. Miałem na sobie stare dresy i podartą koszulkę z misiem. - No dobra, nie odpowiadaj.

*

- Calum? - Ashton ze zmarszczonymi brwiami spojrzał najpierw na Luke'a, a potem na białowłosą przyjaciółkę. - Czy ja wiem...

- Masz coś do niego? - uniosłem jedną brew, patrząc na niego ze zdziwieniem.

- Nie, tylko... - zaciął się i spróbował mi coś przekazać oczami. Popatrzył na Landers i mrugnął mocno kilka razy do mnie, aż zrozumiałem.

Calumowi podobała się Landers, tak samo jak Ashtonowi, co musiało dać blondynowi poczucie zagrożenia. Przewróciłem oczami, bo uznałem jego zazdrość za śmieszną. Landers lubiła Caluma, ale był on we friendzonie, głębokim jak ten Landers i Ashtona. A wszystko mogłoby się zmienić, gdyby tylko przestali się bać...

- Daj spokój, Cal idzie z nami.

- To zadzwonię do niego, żeby od razu przyjechał tutaj - Luke odszedł kilka kroków w kąt pokoju.

Landers spojrzała z uniesionymi brwiami na Ashtona. - O co ci chodziło?

- Nic, nieważne - przysiadł na swoim łóżku i wyciągnął telefon.

- No aha - powiedziała obrażonym tonem i odwróciła się do niego tyłem.

- Zakochani - parsknąłem i usiadłem obok przyjaciela, wpatrując się w plecy naszej przyjaciółki. Tylko czekałem, aż wymięknie i usiądzie obok ciemnego blondyna.

- Lepiej powiedz jak się mają sprawy muke - burknął Ashton, grając w sudoku.

- Jeszcze głośniej mów - popatrzyłem przestraszony na blondyna, ale on dalej rozmawiał z Calumem i nie zwrócił uwagi na naszą rozmowę. - Nic się nie rusza.

- To może coś popchnij? - Landers usiadła obok nas, przejeżdżając dyskretnie po ramieniu Ashtona i uśmiechając się do niego lekko.

- Wy sobie coś lepiej popchnijcie.

- Okej - Ashton odwrócił się nagle do Landers i popchnął ją, żeby opadła plecami na łóżko. Złapała go w pasie i pociągnęła, żeby upadł z nią, po czym skończyli w dziwnej pozycji: Ash siedział okrakiem na dziewczynie i trzymał jej ręce nad jej głową. Ich twarze były niebezpiecznie blisko siebie.

Już miałem odwrócić wzrok, żeby dać im choć odrobinę prywatności, ale ich moment zepsuł Luke, wskakując na plecy ciemnego blondyna i krzycząc "LUDZKA KANAPKA!".

*

- LUKE ROBERCIE HEMMINGS! - wrzasnął Cal, wskakując w objęcia przyjaciela, jakby ten wrócił z wojny. Zaczęli piszczeć i skakać objęci, jak reprezentacja kraju po wygranej w piłkę nożną.

- Nie widzieliście się dopiero sześć dni, nie przesadzacie? - zaśmiała się Landers. Calum podniósł na nią oczy i uśmiechnął się.

- Też mi miło cię widzieć, Landers - puścił Luke'a i przytulił białowłosą. Ashton pufnął i przewrócił oczami. Brunet puścił przyjaciółkę i objął od razu nas obu.

- Dobra no, teraz jedziemy do Michaela, odświeżysz się i tak dalej, a potem na imprezę do ich kolegi - zakomunikował go Luke i przeszliśmy do samochodu Ashtona. Cal usiadł między mną i Lukiem, a Landers jak zwykle, gdy jeździła gdzieś z ciemnym blondynem z przodu.

Ash przełączył bieg, i gdy miał cofać dłoń Landers poprawiła się na siedzeniu, przez co ręka chłopaka dotknęła jej nogi. W pierwszym odruchu chciał ją zabrać, ale po sekundzie położył ją przed kolanem białowłosej. Oboje zarumienili się, a ja miałem ochotę uderzyć głową w okno, bo byli tacy ślepi i głupi.

Trochę jak Luke.

---

ciekawa jestem ile ludzi wyrzuciło to ff ze swojej biblioteki, meh

ps nie zniechęcać się zaraz się będzie dużo działo

jak będzie duży odzew, to jeszcze dziś dodam kolejny;--)

[never finished] stranger sent a message • muke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz