4.3

613 85 56
                                    

to zasługuje na osobną notkę, ale dobra, ohscrewyou ily

  Gdy w końcu zamknęły się drzwi za Ashtonem była czwarta nad ranem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



 
Gdy w końcu zamknęły się drzwi za Ashtonem była czwarta nad ranem. Gonitwa za Carol miała miejsce około północy, od tego czasu z Landers, Lukiem, Ashem, Evanem i, niestety, Sylvią przeszukiwaliśmy bliższe i dalsze miejsca, w których mogła się ukryć wzburzona dziewczyna. Miała kilka takich kryjówek od lat dziecięcych, jej bliscy wiedzieli zaledwie o kilku z nich. Na przykład, mnie z Ashtonem na początku naszej przyjaźni w pierwszej klasie gimnazjum zabrała wgłąb lasu. Kiedyś, gdy była jeszcze mała zgubiła się na rowerze i wylądowała na dzikiej polanie z porzuconym domkiem na drzewie. Gdy go znalazła był w opłakanym stanie - wszędzie był kurz, spleśniałe jedzenie, spróchniałe meble i liście. Zawzięła się jednak, by to wszystko uprzątnąć i w ciągu kilku godzin stworzyła sobie wymarzoną kryjówkę. Od tego czasu z pasją poszukiwała takich właśnie miejsc - opuszczonych i zapuszczonych. Kochała je doprowadzać do porządku, mówiła, że przez to stawały się jakby częścią niej samej. Była dziwna, fakt. Ale to czyniło ją wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju.

Jednak nie znaleźliśmy jej w żadnym z tych bliższych miejsc. Umówiliśmy się na popołudnie, by odpocząć i choć trochę wytrzeźwieć z tą samą ekipą.

Gdy w końcu ostatnia osoba opuściła dom z moich oczu wytrysnęły łzy i wtuliłem się mocno na kanapie w Luke'a. Chłopak zaczął powoli głaskać mnie po głowie szepcząc "shh, już dobrze, już dobrze", co w niewielkim stopniu koiło mój ból, ale i tak było mi przyjemnie z powodu jego bliskości.

Nigdy nie byłem beksą, nie płakałem z błahych powodów, ostatnio ryczałem gdy auto potraciło mojego kotka ponad trzy lata wcześniej. Ale hej, nie na co dzień traci się przyjaciół przez swoją własną głupotę i ślepotę, prawda?

Gdy zmoczyłem mu już cały T-shirt łzami delikatnie złapał mnie pod plecy i zgięcia w kolanach i szybko wniósł na górę w asyście Lucy, która ze spuszczonym ogonem przypatrywała się mu, drepcząc za nami. Czuła, że jej pana coś trapiło.

Ułożył mnie na moim łóżku przy ścianie i wyszedł na dwie minuty. Ja w tym czasie zrzuciłem sweter i rurki, zastępując je starą koszulką z Kapitanem Ameryką i materiałowymi szortami. Zawinąłem się kołdrę, tuląc do siebie misia, kiedy wrócił Luke, mając na sobie tylko czarne dresowe spodnie. Byłem w wisielczym nastroju, fakt, ale nie aż takim żeby mój oddech nie przyspieszył, a moje serce nie zabiło mocniej. Ułożył się obok mnie i objął mnie mocno w pasie. W nogach położyła się Lucy, która nie zamierzała najwyraźniej spocząć, dopóki się nie uspokoiliśmy.

- Luke? - szepnąłem, będąc na granicy snu.

- Hm?

- Ja... bardzo ci dziękuję.

*

- Mikey - miękki szept Luke'a zbudził mnie z czujnego snu. Od razu otworzyłem oczy dopuszczając do siebie ciepłe światło lampki nocnej i niewielki ból głowy. Blondyn uśmiechnął się do mnie i pogłaskał mnie po policzku, a ja w tym momencie poczułem, jaki byłem spocony. Zerknąłem za okno - dopiero świtało.

- Czemu...?

- Krzyczałeś przez sen, miałeś pewnie koszmar. Teraz możesz wrócić do spania.

- Obudziłem cię? - zmartwiłem się, próbując przypomnieć sobie cokolwiek z mojego snu.

- Czemu bardziej martwisz sie o mnie niż o siebie? I tak nie spałem. No już, połóż się - nachylił się, żeby zgasić lampkę, a ja odwróciłem się do ściany. Po chwili poczułem ciepło na całych plecach i jego ramie, ktore ułożyło sie wzdłuż mojego ciała. Delikatnie przejezdżał opuszkami palców po moich kostkach, aż zaczęły mi opadać powieki.

*

Ja: Lukey?

Blondie: ??

Ja: nie mogę spać

Blondie: i nie możesz mi tego powiedzieć, tylko piszesz? :-)

Uśmiechnąłem się pod nosem.

Ja: nie.

Ja: możesz mi zaśpiewać kołysankę

Ja: tak jak ja ci to robiłem, może pomoże?

Nie odpisał przez kilka minut, a ja nie chciałem się odwrócić, bo wtedy musiałbym rozłączyć nasze ręce.

- What doesn't kill you - zaczął cicho, a po moim ciele rozeszła się miła fala ciepła. Jego głos był taki przyjemny... -
Makes you wish you were dead
Got a hole in my soul growing deeper and deeper
And I can't take
One more moment of this silence
The loneliness is haunting me
And the weight of the world's getting harder to hold up.

Czuł, że powoli wpadam w objęcia Morfeusza, więc stopniowo ściszał głos i zwalniał. Ostatnimi słowami piosenki, jakie zapamiętałem, były:

Save me from myself
Don't let me drown*

Potem pocałował mnie delikatnie w skroń, ale mógł to być tylko sen.

---

*Bring Me The Horizon - Drown

💞

[never finished] stranger sent a message • muke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz