4.4

557 80 16
                                    

- Czyli tak - Landers rozłożyła papierową mapę, bo nikomu na zadupiu, w jakim się znajdowaliśmy nie działał internet, by włączyć GPS w telefonie. Tak jak umówiliśmy się kilka godzin wcześniej, wyruszyliśmy autem Evana na wyprawę w poszukiwaniu Carol. Przed wyjazdem przeszliśmy się dla pewności do jej domu - Fran powiedziała, że z jej pokoju przez noc zniknął czarny plecak, leżący wiecznie pod biurkiem, spakowany na właśnie takie okazje - gdzie chciała uciec na kilka dni. Zostawiła też kartkę na łóżku z napisem NIE WRÓCĘ PRZEZ NAJBLIŻSZY CZAS, NIE SZUKAJCIE MNIE. C.

Jej rodzicom nie wspomnieliśmy, co było powodem zniknięcia ich córki. Akceptowali te jej kilkudniowe wypady, nawet umówiła się kiedyś z nimi, że gdy nie pojawi się z powrotem w ciągu pięciu dni, mają dzwonić na policję. Dotychczas nigdy się to nie zdarzyło, bo jej ucieczki od życia rzeczywistego trwały najwyżej do trzech dni.

Gdy reszta ekipy, czyli Ash, Landers, Evan i Sylvia przekopywali jej pokój w poszukiwaniu czegokolwiek, co by mogło pomóc (niczym w Papierowych Miastach, tylko, że tu się odwróciły role w miłości), ja i Luke zabraliśmy jej siostrę na dwór, by wymyślić w miarę wiarygodną bajeczkę, przez którą miałaby zaniechać jej poszukiwań z nami. Jednak nic nie mogło ostudzić zapału tej małej - nawet obietnica Luke'a, że przyjdzie kiedyś na jej herbatkę dla misiów i lalek i da się przebrać za księżniczkę jeśli sobie odpuści nic nie dały. Fran spakowała do swojego plecaka w kształcie jednorożca kilka rzeczy jak lupa, plastikowe kajdanki z zestawu małego policjanta, ciastka czekoladowe i gazetę, po czym po prostu wpakowała się do auta z nami. I tak gdy jechaliśmy do jej domu było ciasno, bo Landers była zmuszona żeby usiąść Ashtonowi na kolanach (nie, żeby jej to przeszkadzało), bo oboje chcieli siedzieć koło mnie i Luke'a. Teraz przez nią blondyn po prostu wpakował się na moje nogi. Właściwie to się cieszyłem, ale nie rozumiałem dlaczego nie mogła tego zrobić Fran - ważyła najwyżej dwadzieścia kilo i moje nogi zniosły by to o wiele lepiej, ale nie wnikałem. Po prostu objąłem go w pasie i oparłem podbródek na jego plecach.

*

- Byliśmy już tu - białowłosa wskazała paznokciem miejsce na mapie, w którym znajdował się jej domek na drzewie. - Zostały nam jeszcze dwie kryjówki, które znają Ashton z Mikey'em, jedna znana Sylvii i... może ty coś wiesz? - popatrzyła na Fran, rozdzielającą mnie z Lukiem od Landers z Ashtonem.

- To tak - zmarszczyła brewki. - Znam te, gdzie byliście wczoraj, znam domek na drzewie, znam starą jamę lisów, znam stary magazyn... i to tyle.

- A potrafiłabyś wskazać, gdzie jest ten magazyn?

- Dawaj to - zabrała jej mapę i zaczęła ją w skupieniu studiować. - Przy jej starej szkole skręćcie w lewo, obok tego super sklepu z zabawkami zjedźcie w tą taką ulicę, co kiedyś kogoś zastrzelili, pamiętacie? I prosto i na skraju lasu będą takie magazyny i w jednym z nich jest to miejsce.

- Okej - westchnął Evan. - To gdzie mam jechać?

- Sprawdźmy może najpierw ten jej domek na drzewie - zasugerowała Sylvia. W końcu wyruszyliśmy.

*

- Jesteśmy w dupie - zauważył Ashton, gdy po raz trzeci przejeżdżaliśmy obok tego samego drzewa. Evan westchnął i zjechał na polanę niedaleko, parkując auto.

- Niech ktoś sobie przypomni, z której strony powinniśmy wyjechać zanim zupełnie się ściemni - wyjęczał chłopak, uderzając głową o kierownicę. Była dwudziesta druga. Odwiedziliśmy osiem kryjówek Carol, mieliśmy dwa postoje - w McDonaldzie i na stacji benzynowej. Właśnie sprawdzaliśmy ostatnią znaną Sylvii, w której oczywiście nie było fioletowowłosej, ale pojawił się problem. Zupełnie zapomnieliśmy, z której strony jest wyjście z lasu i jeździliśmy w kółko. Kończyło nam się także paliwo, co tylko pogarszało sytuację.

- Nie wiem, chyba nie mamy innego wyjścia niż przenocować tu - Luke wzruszył ramionami. - W ciemności i tak nic nie znajdziemy, a nawet jeśli to paliwo nam się skończy po tym poszukiwaniu w połowie drogi do Sydney... a przypominam, że jesteśmy ponad dwadzieścia kilometrów za miastem.

- Tylko jak ty to sobie wyobrażasz? - S się lekko skrzywiła. - Nie damy rady wytrzymać całej nocy siedmioma osobami w małym aucie, a wiesz co może być w australijskim lesie...

- Nie przesadzaj - Landers przewróciła oczami. - Jeśli się ogarnie ognisko to nic ci się do niego nie zbliży...

- Jak chcesz zrobić ognisko?

- No nie wiem, może ogniem i drewnem? - zakpiła, po czym otworzyła drzwiczki i zeskoczyła z kolan Ashtona na zewnątrz. Po kolei zrobił to każdy i na chwilę polana zamieniła się w boisko do treningu jogi, ponieważ wszyscy zaczęli rozciągać zdrętwiałe kości.

- Patyki są - wskazała na porozrzucane wszędzie badyle. - A Mikey powinien mieć zapalniczkę, wygrałam.

- Nie palę od kilku miesięcy - zauważyłem, patrząc kątem oka na Luke'a. Uśmiechnął się do mnie ciepło.

- Ja mam, spokojnie - Evan na chwilę pochylił się do auta, po czym wyciągnął pożądany przedmiot.

*

Sylvia ostentacyjnie poszła spać do auta na tylne siedzenia wraz z Evanem. Landers zasnęła z Ashtonem "na łyżeczkę", oczywiście nie obyło się bez moich sugestywnych spojrzeń w stronę chłopaka, na co on po prostu wystawił mi środkowy palec. Zaraz też został za to zganiony przez Niemkę, bo zrobiło jej się zimno.

Fran szczebiotała wcześniej, że będzie wartowała całą noc, jednak zasnęła po dwudziestu minutach z głową na jednorożcu.

Ja i Luke leżeliśmy na trawie, wpatrując się w niebo i cicho rozmawiając, w sumie o niczym. Zwyczajnie cieszyliśmy się swoją obecnością i bliskością, niczego więcej nie potrzebowaliśmy.

- Pierwsza rzecz z listy marzeń odhaczona - zauważył Luke. Powiercił się chwilę obok, jego dłoń ułożyła się tak, że nasze małe palce się krzyżowały. - Zostało jeszcze tylko z dwadzieścia rzeczy.

- Kiedy idziemy coś wytatuować?

- Oh - zrobił spłoszoną minę. - Może... przed moim wyjazdem? Nie lubię bólu, będę to odkładał aż do ostatecznego terminu.

- To jak ty wytrzymałeś z tym? - dotknąłem lekko jego kolczyka w wardze.

- Mama mnie cały czas trzymała za rękę.

- To wtedy ja ją zastąpię - uśmiechnąłem się do niego.

Na chwile zapanowała między nami cisza.

- Jak myślisz? - spytałem po minucie. - Naprawdę nienawidzi mnie aż tak?

- Przejdzie jej. Jeśli jesteś jej przyjacielem to wybaczyłaby ci nawet morderstwo.

- Mam nadzieję.

- Idź już spać, co? - powiedział po jakimś czasie, patrząc jak zamykam oczy na kilka sekund, gwałtownie je otwieram i znowu mi opadają.

- Nie chcę - mruknąłem, obracając się z boku na bok. - Niewygodnie tu, nie zasnę.

- Królewna na ziarnku grochu? - zaśmiał się Luke po czym przygarnął mnie na swoją pierś. Podłożył sobie pod głowę zwiniętą koszulę i lekko mnie objął w pasie.

- Czemu to właściwie robisz? - spytałem nagle.

- A przeszkadza ci to?

- W żadnym wypadku - wymruczałem, wsłuchując się w jego miarowe bicie serca.

- To zamknij buzię i ciesz się chwilą.

---


tak trochę o niczym, ale jest muke!!💞

[never finished] stranger sent a message • muke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz