3.8

582 80 32
                                    

- Jak to się właściwie...? - spytałem Luke'a siedzącego przy moim biurku i przeglądającego mój zeszyt z tekstami. Ja stałem przy desce do prasowania, którą przytargałem, by ogarnąć ubranie na imprezę, na którą w końcu zdecydowaliśmy się z Lukiem. Cały dzień spędziliśmy na oglądaniu Miraculous, bo nic innego nam się nie chciało (tylko raz z konieczności wyprowadziliśmy Lucy), ale Luke pod koniec 17 odcinka uznał, że wystarczy tego odmóżdżania i mamy w końcu wyjść pooddychać świeżym powietrzem.

Spojrzałem na tył głowy zaczytanego i mruczącego coś pod nosem chłopaka i zrozumiałem, że od niego nie uzyskam pomocy. Przygryzłem wargę, wpatrując się w żelazko. Do tej pory miałem je może w ręce z pięć razy, do tego tylko i wyłącznie, gdy musiałem je przynieść z innego pomieszczenia mamie.

- Może powinieneś najpierw podpiąć je do prądu? - podsunął blondyn, patrząc kątem oka, jak zmagam się z pomiętym swetrem.

- Bardzo śmieszne - przewróciłem oczami, przejeżdżając sprzętem po rękawie.

- Serio mówię - wskazał wtyczkę, który leżała obok gniazdka, zamiast być do niego wpięta. Z twarzą pokerzysty włożyłem ją na odpowiednie miejsce i z powrotem zacząłem walczyć ze swetrem.

- What was I thinking?
Everyone sees it
It's not a secret that I'm just a reject
Sick of the system, don't wanna hear it
It's not a secret that I'm just a reject - przeczytał nagle Luke. - To o mnie, rany, idealnie to odwzorowałeś.

- Myślałem o tobie podczas pisania tego - uśmiechnąłem się i w myślach dodałem "jak podczas wszystkich piosenek napisanych w ciągu ostatnich czterech miesięcy ".

- Miło mi, że jestem idealną osobą do piosenek o ofiarach - okręcił się na krześle, przewracając stronę. - Czemu to pokreśliłeś? Wydaje mi się, że to dobry tekst - nieudolnie zaczął łapać melodię do gniota.

- Ta, to tylko jedna zwrotka i refren, nie miałem pomysłu jak to skończyć - wzruszyłem ramionami. Luke odłożył zeszyt i podszedł do mnie.

- Patrz, sieroto - złapał rączkę żelazka w miejscu, gdzie ja ją miałem. Przeszedł mnie dreszcz, ale nic nie powiedziałem. Chłopak skierował urządzenie delikatnie na górę, przesuwając nim w obie strony. Przez dotyk jego dłoni dostałem paraliżu i moja ręka znieruchomiała. Popatrzył na mnie z uniesioną jedną brwią, a ja tylko zaczerwieniłem się i nieudolnie doprasowałem resztę swetra samodzielnie.

*

- Cześć! - Landers jak z procy wyleciała ze schodków domu swojej babci, gdy tylko Ashton zatrzymał się przy jej domu. Wrzuciła się z impetem na tylne siedzenie, przytulając mnie, bo bylem pod ręką, a siedzącym na przodzie Ashtonowi i Luke'owi wysłała buziaka. Zapięła pasy i poprawiła szarą krótką sukienkę. Ash przebiegł wzrokiem po jej nogach, po czym jego spojrzenie skrzyżowało się z moim. Spiekł raka i skierował oczy na drogę, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko do Luke'a, na co on przewrócił oczami. Lanwin* 1, Canders** 0.

- Gdzie właściwie będzie ta impreza? - spytał Luke, po przywitaniu się z kuzynką.

- Emm - Ash spojrzał w ekran telefonu. - Tak szczerze to nawet nie wiem, Carol powiedziała tylko, żebyśmy po Sylvię i nią pojechały.

- A Sylvia to...?

- Jej przyjaciółka, chodzi z nami do klasy.

Luke pokiwał głową i wrócił do rozmowy z Ashtonem. Landers trzepnęła mnie w ramię.

- Rozmawiałeś z nim? - spytała szeptem.

- Teraz gadasz jak on - wskazałem głową ciemnego blondyna, który poprawiał swoją niebieską bandamkę. - Nie, dopiero wczoraj przyjechał, nie chcę go wystraszyć.

- A... działo się coś wartego mojej pairingowej uwagi?

- Nie, ni... to znaczy, niby tak - zagryzłem wargę. - Prawie go pocałowałem wczoraj. No i spaliśmy razem.

- CO?! - pisnęła, zwracając na siebie zaintrygowane spojrzenia chłopaków z przodu. Odczekała chwilę, aż dadzą sobie spokój i pochyliła się ku mnie. - Co?

- Głupia jesteś... chodzi mi o to, że przyszedł do mnie w nocy, bo nie mógł zasnąć - żartobliwie ją odepchnąłem.

Zrobiła zawiedzioną minę, na co się zaśmiałem. Stanęliśmy zaraz pod domem Carol, gdzie w ogrodzie bawiła się Fran z psem. Słysząc odgłosy auta podniosła głowę, poznała auto i rzuciła się w naszą stronę. Z uśmiechem wyszedłem szybko i złapałem ją w momencie, gdy rzuciła się na mnie.

- Mikey! - pisnęła podekscytowana i podniosła kilka kosmyków moich włosów do góry. - Blond? Mógłbyś wymyślić coś lepszego... w różowym byłoby ci ślicznie!

- Cześć księżniczko, ciebie też miło widzieć - odparłem, notując sobie w myślach pomysł dziewczynki.

- Mówiłeś coś do mnie? - spytał niewinnym głosem Luke za mną. Wzrygnąłem się, a Fran ciekawie wyjrzała zza moich pleców na blondyna.

- Gdzie w moim zdaniu dopatrzyłeś się swojego imienia?

- "Księżniczka", halo, a do kogo to najbardziej pasuje?

- Mikey? To chłopiec, przez którego nie możesz być z Carol? - spytała ciekawie, drapiąc się po głowie.

- Co? Fran, ja n...

- Tak, to wszystko moja wina - objął mnie w pasie i uśmiechnął się szeroko do brunetki.

- Byłbyś ładną księżniczką - stwierdziła dziewczynka. - I jak Mikey zafarbuje włosy na różowo, to już całkiem bedziecie do siebie pasować!

- Bardzo mi miło - podał jej rękę. - Jestem Luke, a ty?

- Fran. Bylibyście ładną parą, wiecie?

- Ładną czym? - Zesztywniałem na dźwięk tego głosu.

---

MAM DZIŚ BARDZO MIŁY DZIEŃ I ohscrewyou MI TO POWIEDZIAŁA, WIĘC WSTAWIAM WAM DZIŚ, MIMO, ŻE MIAŁO MNIE NIE BYĆ DO 22 LOL KOCHAM WAS

*ship Ashtona i Landers (kreatywność ohscrewyou)
((nie oceniajcie mnie nic innego nie mogłam wymyślić, ps kocham was ~osy))

**ship Caluma i Landers

ps szykujcie się na dramę

[never finished] stranger sent a message • muke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz