30.

14.9K 527 31
                                    

Dzisiaj piątek, 31 stycznia. Harry ma urodziny w sobotę, z okazji której urządza imprezę. Rodzice mieli zamiar zostawić mu wolną rękę, i pojechać ze mną na weekend do cioci Alice, ale chłopak zaproponował, żebym została. Bardzo się cieszyłam z tego powodu. Nie licząc dzisiejszej imprezy, zostaniemy całkiem sami. Na dwa pełne dni. Teraz żegnam się z Marcelem i Ann, którzy spakowani na wyjazd, stoją na podjeździe. Harry żegna się długim przutulasem, tak jak ja, ale Ann prosi mnie na chwilę.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę - powiedziała z dużym uśmiechem. - Od pół roku przyjaźnicie się z Harrym.
No, nie tylko przyjaźnimy.
- Jestem też dumna, że nie żyjesz już odejściem Darcy. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym straciła Harry'ego - do oczu napłynęły jej łzy. Westchnęłam i przyciągnęłam ją do uścisku. Rozpłakała się na dobre.
- Ostatnio właśnie o tym myślałam - wyszlochała, ale panowie i tak nas nie słyszeli. - Co by było, gdyby to spotkało mnie. Jestem z ciebie taka dumna, Lia. Wiem, że nigdy nie zastąpię ci matki, ale chcę być w tym jak najlepsza.
- Jesteś - wzięłam głęboki oddech - mamo.
Uśmiechnęła się przez łzy, a następnie pociągnęła mnie w stronę Marcela i Hazzy.
- Co się stało, Ann? - spytał Marcel i opiekuńczo objął ją ramieniem.
- Same dobre rzeczy - powiedziała i spojrzała na mnie z czułością.
Po chwili odjeżdżali z podjazdu, a my z Harrym wracaliśmy na posesję.
- Co chcesz na kolację? - spytał Harry, kiedy szukał kluczy do domu.
- Już jadłam - skłamałam, uśmiechając się nerwowo. Od tygodnia poddawałam się bardzo restrykcyjnej diecie.
- O! Co?
- Kanapki - machnęłam ręką. Harry otworzył w końcu drzwi, a kiedy już weszliśmy do środka, przyciągnął mnie, łącząc nasze usta w pocałunku.
- Chciałem to zrobić tak bardzo - uśmiechnął się szeroko przez pocałunek, i kopnął drzwi. Zamknęły się z hukiem, ale nas to już nie obchodziło. Byliśmy w swoim świecie.
Harry.
Złapałem jej biodra i podniosłem do góry. Uwielbiałem ją nosić, kochałem jej ciało tak blisko mojego. Jednak dziewczyna nie oplotła mnie nogami w biodrach, tylko odsunęła się, uwodzicielsko idąc w stronę schodów.
- Kiedy zaczyna się impreza? - wydyszała, kiedy szliśmy do sypialni. Po drodze rozpinałem guziki swojej koszuli. Szczerze? Nie miałem ani trochę ochoty na tamtą imprezę. Chciałem być z Lią w sypialni, przez cały weekend. Zresztą, zaprosiłem tylko swoich kumpli na piwo i pizzę, bo nie chciałem urządzać hucznego przyjęcia. Będzie nie więcej niż 15 osób.
- O dwudziestej drugiej - mieliśmy jeszcze cztery godziny. Baardzo mi to odpowiadało.
Dotarliśmy do jej sypialni, która była bliżej. Od razu przywarłem do Lii ustami, rękoma zrzucając jej bluzkę. Posadziłem ją na biurku i stanąłem między jej nogami. Naparłem erekcją na jej udo, a seksowny jęk wydostał się z jej ust.
- Nawet nie masz pojęcia, jak seksowna jesteś - wydyszałem i przywarłem do jej szyi. Moje palce wślizgnęły się do zapięcia biustonosza. Zdjąłem go bez zbędnych ceregieli, rękoma ściskając jej piersi.
- Mam dla ciebie niespodziankę - uśmiechnęła się zadziornie.
- Jaką? - odpowiedziałem uśmiechem i rozebrałem ją do naga, a sam pozostałem w bokserkach.
- Przeszłam na tabletki - chciałem płakać ze szczęścia. Nigdy jej do tego nie zmuszałem, bo kobietom nie zawsze to odpowiada. A ona po prostu to zrobiła.
- Kurwa, kocham cię Lia - zdjąłem bokserki. Mój kutas już stał na baczność. Palcem przejechałem po jej wejściu, upewniając się, czy jest gotowa. Jak zawsze, była.
Nakierowałem się na jej wejście, i wszedłem w nią mocno i ostro. Jęknęła i wbiła paznokcie w moje plecy. Złapałem jej biodra, i zacząłem się mocno poruszać. Pierwszy raz czułem ją tak dobrze, bez niczego. Była taka ciepła, mokra, i zawsze ciasna jak sam skurwysyn. Pragnąłem jej, kurwesko pragnąłem jej ciała i jej samej. Pierdolonej Lii, która nawet nie ma osiemnastki.
Szeptałem jej niegrzeczne słówka do ucha, chcąc patrzeć, jak szczytuje w moich ramionach. Zrobiła to chwilę później. Uwielbiałem ten widok, jak wiła się i jęczała moje imię, rozkoszując się moim kutasem.
Taka satysfakcja...
- Harry - dyszała.
Wyszedłem z niej i pocałowałem w czoło.
- Zaraz wracam, kochanie - powiedziałem i zszedłem na dół. Kolejny raz wziąłem swoją kurtkę i wyjąłem z niej czarne, zamszowe pudełeczko na biżuterię.
Zbieram się od tygodnia, a wciąż boje się, że odmówi...

my sexy brother / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz