Epilog.

17.1K 768 48
                                    

Pisane z perspektywy osoby trzeciej.

Dziewczyna ostatni raz spojrzała a duże lustro, przyozdobione białymi kwiatami. Dzisiaj wyglądała pięknie, nawet ona nie doszukała się u siebie skazy.
Miała wspaniały makijaż, który delikatnie uwydatniał jej atuty, czekoladowe oczy i pełne usta. Włosy grubymi falami opadały na jej ramiona. Na szyi miała złoty, niewielki naszyjnik, który rok temu otrzymała od swojego ukochanego.
Długa, biała suknia była, mimo wszystko prosta, ale piękna. Jedynym ulepszeniem był fakt, że na plecy sukienki były wykonane z samej koronki. Nie miała ramiączek, i ciągnęła się po ziemi.
Dzisiaj dziewczyna czuła się jak księżniczka. Ostatni raz wzięła głęboki oddech i przeniosła wzrok na kobietę za nią. Czarnowłosa matka chłopaka posłała jej pocieszający uśmiech.
Dzisiaj słowa były zbędne.
Kobiety wyszły z sali do przygotowań i poprowadziły Lię przed wielkie drzwi. Lia nerwowo ściskała w dłoniach niewielki bukiet, przygryzając w tym samym momencie wargę. Nie miała czasu myśleć, bo podszedł do niej ojciec, ubrany w dobrze dopasowany garnitur.
- Gotowa?
Lia, niezdolna do mówienia, jedynie przytaknęła. Drzwi się otworzyły, a do uszu napłynęła charakterystyczna muzyka.
Dziewczyna stawiała ostrożne kroki, zaciskając jedną dłoń na bukiecie, a drugą na przedramieniu ojca. Czas minął szybko i po chwili już znajdowała się przed swoim ukochanym.
Wyglądał zabójczo seksownie, tak jak zawsze zresztą. Miał czarny, idealnie dopasowany garnitur, białą koszulę z rozpiętym górnym guzikiem. Uśmiechnął się pocieszająco, a dziewczyna zatraciła się zupełnie w tym uspokajającym uśmiechu.
Kiedy wymienili się tym historycznym "TAK", chłopak sięgnął dłońmi na talię dziewczyny. Lia objęła Harry'ego wokół karku i zbliżyła ich twarze. Wszystko wokół zniknęło, liczyli się tylko oni. Nie słyszeli gratulacji i oklasków innych ludzi, zgromadzonych na uroczystości, kiedy ich usta się połączyły w ślubnym pocałunku.
Harry'emu wciąż było mało. Jeździł językiem po ustach dziewczyny, dopóki ta nie wpuściła go do środka. Połączył ich języki, a ona powstrzymywała westchnięcie.
Tak na siebie działali. Nikogo nie było.
***
Dwa lata później.
Z perspektywy Lii.

Siedziałam na toalecie, tępo wpatrzona w test ciążowy. Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć czy nie. Z Harrym raczej nie planowaliśmy potomstwa, bo jestem jeszcze młoda, ale z drugiej strony...
Nie, jednak boję się jego reakcji. Mimo tego, że od dwóch lat noszę obrączkę, boję się tego, jak zareaguje.
Powstrzymuję drżenie wargi, kiedy słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Szybko chowam testy za pralkę, tak żeby chłopak w razie czego ich nie znalazł.
- Liaaaaaaaa?
- Już wychodzę.
Kiedy przekroczyłam próg łazienki, chłopak zaatakował mnie swoimi ustami.
- Hej - mruknął mi w usta, zanim znowu do nich przywarł. Kołysał moim ciałem na boki, a ja poczułam wznawiającą falę niepewności.
- Harry - szepnęłam, przerywając pocałunek i wtulając się w jego koszulę.
- Hej, co jest, skarbie? - doskonale odczytał moją emocję. Splótł nasze palce i schylił się tak, żeby nasze twarze były na tym samym poziomie.
Przygryzłam wargę, w głowie wszystko analizując. Nie ma mowy, żebym nie powiedziała mu o dziecku.
- Bo ja... Uh, chyba my... - kręciłam się, unikając jego spojrzenia. - My.... znaczy ja, znaczy no obydwoje do tego doprowadziliśmy.... ale my, to jest.... ja... no kurwa, będziemy mieć dziecko.
Na początku był w szoku. Byłam w stanie rozpoznać takie rzeczy.
- No to celibat - uśmiechnął się. - Boże, skarbie, tak się cieszę!
Podniósł mnie do góry i obkręcił kilka razy w powietrzu. Pisnęłam.
- Cieszysz się?
Złapał moją twarz w dłonie i pocałował mocno.
- Oczywiście, że tak, kochanie - uśmiechnął się, ale zaraz potem przybrał niski, uwodzicielski ton. - A teraz mam zamiar nadrobić najbliższe kilka miesięcy bez tak częstego seksu.
- Harry - westchnęłam.
- Nie ma "Harry", skarbie - podniósł mnie i kierował do kuchni. - Mam zamiar wykorzystać każdy centymetr naszego mieszkania.
Położył mnie na blacie i wpił się w moje usta. Zasysał mocno dolną wargę.
- Sprawię, że pod koniec będziesz potrafiła powiedzieć tylko moje imię ze zmęczenia.
Jęknęłam, czując znajome uczucie w dole brzucha. Harry pochylił się między moimi nogami i musnął materiał majtek.
- No to zaczynamy - wymruczał.

***
Pięć lat później.
Z perspektywy Harry'ego.

Leżałem bezmyślnie na łóżku, czekając, aż Lia wróci do sypialni.
Niestety, ktoś ją uprzedził.
- Tata?
- Tak, maleńka? - podciągnąłem się na łóżku i popatrzyłem na czteroletniego szkraba, jak dreptał po podłodze w moją stronę.
- Nie mogę spać - wyszlochała.
No i nici z upojnej nocy.
- Chodź tu, Amy - rozłożyłem ramiona, a ona wdrapała się na łóżko i się we mnie wtuliła.
- Postaraj się zasnąć, kochanie - szeptałem w jej ciemne włoski. Położyłem się na plecach, a ona wygodnie ułożyła się na moim brzuchu i powoli zasypiała.
Drzwi od sypialni się otworzyły i stanęła w nich Lia w mojej koszulce. Już fantazjowałem, jak ją z niej zdejmuje.
- Harry, gdzie jest Am... Aha - mruknęła, a ja wyszczerzyłem się w jej stronę. - Czyli nici z upojnej nocy.
Parsknąłem cicho, bo wcześniej pomyślałem dokładnie to samo.
- Nie bądź taka napalona - szepnąłem. - Na to zawsze znajdę czas, a obiecuję, że przelecę cię jeszcze przed naszą jutrzejszą pracą.
- Oh dzięki, panie Romantyczny - parsknęła i ułożyła się obok mnie. Sięgnąłem na jej talię.
- Ma się ten urok - cmoknąłem ją w usta. Zachichotała.
Oddech Amy stawał się coraz to spokojniejszy. Odgarnąłem jej włosy na jedną stronę i podniosłem.
- Zaniosę ją i spełnię obietnicę - zamruczałem uwodzicielsko.
Same myśli sprawiły, że niebezpiecznie nabrzmiałem. Szybko, ale ostrożnie odłożyłem Amy do łóżka w jej pokoju i wróciłem do sypialni.
- No - mruknąłem. Lia podeszła do mnie i wpiła się w moje usta. Podciągnąłem koszulkę, którą miała na sobie, i pociągnąłem ją w stronę łóżka. Położyłem kolano między jej udami, a rękoma ugniatałem jej piersi.
Jęknęła, ale odgłos był przytłumiony przez jej rękę. Zabrałem dłoń i znowu posmakowałem jej ust.
- H-Harry - wyjęczała cicho. Mruknąłem z aprobatą.
- Kocham cię.
- Kocham cię, Harry.

***

I NA TYM OFICJALNIE KOŃCZĘ.
Dziękuję bardzo za wszystkie wyświetlenia i głosy. Dosłownie za wszystko.
To jedna z tych historii z happy endem.

No, to tyle.
X.

my sexy brother / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz