36.

13.7K 574 84
                                    

- Nie bardzo wiem, co mam na to powiedzieć - zaczęła Ann, ale Marcel jej przerwał.
- A ja wiem - objął kobietę ramieniem i popatrzył na mnie. - Ciesz się, że ja także kocham twoją matkę, bo inaczej mniej przychylnie patrzyłbym na wasz związek. Mimo wszystko, jestem w pewnym sensie z ciebie dumny, że miałeś jaja i przyznałeś się do was. Trochę to będzie dziwne, ale ja daję wam błogosławieństwo.
- Naprawdę?
- Miłość, nie pozwolę wam cierpieć dlatego, bo my także jesteśmy razem z twoją mamą. To by było nie fair w stosunku do was. Jak wyścigi. Byliśmy pierwsi, więc wy już nie możecie się kochać. To nie działa na takiej zasadzie. Każdy ma do tego prawo.
Jestem pewien, że musiałem wyglądać jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Byłem nim.
- Zgadzam się z Marcelem - przytaknęła moja mama. Poszło dużo łatwiej, niż się spodziewałem.
- Więc teraz pozostaje nam tylko czekać na Lię.

Dwa dni później.

Ann.

Lia obudziła się wczoraj. Postanowiliśmy nie męczyć jej natłokiem nowych informacji od razu po obudzeniu, zwłaszcza, że Harry'ego z nami nie było.
Dzisiaj wychodzi ze szpitala, a my we trójkę czekamy na nią na parkingu.
Muszę przyznać, że dalej jestem zaskoczona. Nigdy nie spodziewałam się, że ich częste kontakty wzrokowe, bardziej zażyłe relacje i skłonności do czułości względem siebie mogą mieć tak stabilną podstawę, jak miłość. Wiem, że w ich przypadku to nie jest szczeniacki wybryk, bo Harry nigdy się nie zakochał, nie licząc wcześniej Mayi. A po ich zerwaniu był naprawdę załamany.
W drzwiach szpitala zobaczyliśmy jedną czwartą naszej zwariowanej rodzinki. Teraz dopiero zauważyłam, jak jej oczy błyszczą, kiedy patrzy na mojego syna. Jak na usta ich obydwojga wpływa mały uśmiech.
- Lia, mamy ci coś ważnego do powiedzenia - powiedział Marcel.
- Po pierwsze, chcę ci pomóc przy wyborze sukni ślubnej.
- Po drugie, nie ma opcji, że nie odprowadzę cię do ołtarza.
Dziewczyna stała jakiś metr od nas, w zupełnym niezrozumieniu.
- Powiedziałem im - w końcu przyznał Hazz.  Lia zasłoniła usta dłonią, a w jej oczach błysnęły łzy. Dalej nic nie mówiła. - Nie mają nic przeciwko nam, kochanie.
Nastała chwila ciszy, a potem dziewczyna podbiegła do chłopaka i na niego wskoczyła,  oplatając go nogami w pasie. Mój synek złapał ją, podtrzymując jej uda, i ją pocałował z takim uczuciem i energią, jakiej nigdy u niego nie widziałam.
Żyli we własnej bańce mydlanej.
- Dobrze zrobiliśmy - przytuliłam się do swojego męża.
- Bardzo dobrze - przyznał.

Lia.

- Powiedziałem im - usłyszałam mój ukochany głos, mojego ukochanego narzeczonego. - Nie mają nic przeciwko nam, kochanie.
W moim brzuchu obudziło się stado motyli, a ja moje serce rozpaliło się z radości.
Wskoczyłam na chłopaka, przywierając do niego ustami. Spokojnie mogę stwierdzić, że to była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu.
Jego usta dalej smakowały jak on. Dalej były miękkie, i perfekcyjnie współgrały z moimi. Tylko, że teraz mogliśmy to robić już bez przerwy, bez ukrywania się.
- Kocham cię - wykrzyczał na cały głos.
- Kocham cię - zachichotałam i znowu go pocałowałam.
- Dlaczego się głodziłaś, skarbie? - jego oczy lśniły łzami.
- Kompleksy - przygryzłam wargę i oparłam swoje czoło o jego.
- Jesteś piękna, tak boleśnie idealna. Pamiętaj o tym, proszę cię, kochanie - znowu mnie pocałował. - Kocham cię tak bardzo mocno. Myślałem, że sam umrę w tym szpitalu.
- Przepraszam.
- Słońce, nigdy więcej tak nie rób.
- Dobrze. Kocham cię.
- Też cię kocham, głupku ty mój - trącił mój nos swoim, a łzy leciały mu po policzkach. - Jesteś taką idiotką, Lia.
Starłam jego łzy kciukami i popatrzyłam mu w oczy. Zieleń, ta moja ukochana zieleń jego oczu. Uśmiechnął się lekko, kiedy przyglądałam się mu. Odpowiedziałam swoim najsłodszym, nieśmiałym uśmiechem. Miał niewielkie cienie pod oczami, jakby przez kilka dni nie spał. Pewnie tak było. Cholera. Co nie zmienia faktu, że dalej był przystojny, kurewsko piękny. Boleśnie idealny.
- To co? Wracamy do domu? - naszą piękną chwilę musiał przerwać mój tata.

my sexy brother / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz