38

13.7K 563 5
                                    

Ann.

Wracaliśmy z Marcelem do domu.
Dla pewności nasłuchiwaliśmy, czy nie ma żadnych podejrzanych hałasów. Kiedy nic nie usłyszeliśmy, przeszliśmy do swojej sypialni.
- Kocham cię - usłyszeliśmy z pokoju Lii. Złapałam męża za ramię i, z małymi wyrzutami sumienia, podsłuchiwałam ich rozmowy. Drzwi były uchylone, więc było ich słyszeć bardzo wyraźnie.
- Kocham cię - myślałam, że się rozpłacze na słowa mojego syna. On dorasta...
To, co powiedział potem, dosłownie mnie rozczuliło do bólu.
- Jesteś moim światem, Lia. Moim tlenem, dajesz mi wszystko, czego potrzebuje. Obiecuję być dla ciebie jak najlepszy.
- Już jesteś - zachichotała dziewczyna, a chwilę później usłyszeliśmy cmoknięcie.
- Perfekcyjna - kolejny całus i westchnięcie dziewczyny. - Jesteś wszystkim, Lia. Jesteś moja, i tylko moja, kochanie.
- Jestem, Harry. Jestem tylko twoja.
- Zabawna - kolejny całus i skrzypienie łóżka. - Słodka - szuranie, jakby pozbywali się ubrań. - Najpiękniejsza i tylko moja. Moja narzeczona, najwspanialsza.
- Harry...
- Będziemy żyć razem, zamieszkamy w pięknym miejscu i sprawimy sobie drugą Darcy. Co ty na to, kochanie?
Nigdy nie spodziewałam się, że głos mojego Hazzy tak działa na kobiety. Momentalnie stał się niższy, bardziej zachrypnięty. Oj synku, masz po mamusi uwodzicielskość.
- Patrzcie, kto wrócił - podskoczyłam na dźwięk głosu mojego męża, a chwilę potem mężczyzna wtargnął młodym do pokoju.
Uhuhu.
Lia obejmowała mojego synka w samej bieliźnie (którą nie wiem, skąd wytrzasnęła), leżąc na materacu.
Harry natomiast, z twarzą w jej szyi, miał na sobie zaledwie czarne, naprężone bokserki.

A mój mąż obok kipiał ze złości.
- Co wy do cholery, robicie?
Niewzruszony tonem Marcela, Hazzuś dalej zasysał skórę Lii, podpierając się na łokciu. Dziewczyna próbowała pozostać poważna, ale wychodziło jej to marnie, ze względu na...
Przyjemności.
- Harry - jęknęła. - Harry, do cholery, tu są rodzice! - warknęła.
- Kocham cię.
Przysięgam, że zauważyłam błysk w oku dziewczyny i mimowolny uśmiech cisnący się na jej usta.
- Spadaj - popchnęła chłopaka na materac, a następnie rzuciła niego koszulką. Sama wstała i prędko ubrała sweter, aby poten stanąć przed nami ze skruszoną miną. - Przepraszam.
Uśmiechnęłam się lekko, aby dodać jej otuchy. Marcelkowi pewnie trudniej było znieść widok jej córki w tak dwuznacznej sytuacji.

Ups, przyzwyczajaj się, Harry ma tak często, tylko ty siedziałeś w pracy.
Znowu uśmiechnęłam się na swoje myśli, nieco wyłączając się z dyskusji.

Harry.

Obserwowałem Lię, jak w samym za dużym swetrze tłumaczyła się 0rzed rodzicami, samym spojrzeniem próbując ich ułaskawić. Podszedłem do niej, dalej w samych bokserkach i objąłem ramionami. Widziałem jej zaczerwienione policzki, nabrzmiałe wargi, przygryzane przez śnieżnobiałe zęby. Czekoladowe oczy ze skruchą wpatrzone w jej tatę.
Cholera, to jak wspaniała ona była. Nie mieściło mi się to w głowie.

Potem nieco niechętnie przeniosłem wzrok na rodziców. Na ustach mojej mamy błąkał się uśmieszek, w przeciwieństwie do czerwonego z frustracji Marcela. Jeszcze chwila, a z jego uszu zacznie wylatywać para, słowo daję.
Lia odruchowo skuliła się w moich ramionach, a ja równie automatycznie zacieśniłem uścisk i cmoknąłem ją w czubek głowy. Staliśmy w ciszy - dla każdego innej. Dla Marcela będącej przytłoczoną myślami, dla Lii stresującą, dla mnie głównie niezręczną, a dla mojej mamy - co ironiczne - chyba zabawną.
Marcel odetchnął głęboko i popatrzył mi w oczy. Czułem interakcję między nami, czułem, jak skanuje mnie i ocenia, czy warto mnie zabić na miejscu. Podążył wzrokiem do małej istotki, którą obejmowałem, potem przez moje ramiona w tatuażach. Rzucił spojrzenie na równie wytatuowaną klatkę piersiową, potem jakby z trudem przeniósł ją na moją twarz.
Bez ukrywania, mam raczej wygląd jednego z tych chłopców, przed którymi rodzice ostrzegają takie niewinne dziewice, jaką Lia nie jest.
I wiele razy dała mi to do zrozumienia. Lia nie jest niewinna. Lia jest słodka i seksowna, ale z pewnością brakuje jej wiele do bycia tą nieśmiałą.
- No cóż...
Po moich plecach przeszedł zimny dreszcz, kiedy usłyszałem głos ojca mojej narzeczonej.
W mojej głowie pojawiały się czarne scenariusze, gdzie Marcel zabrania mi kontaktów z moją ukochaną i wszystko, łącznie z małżeństwem naszych rodziców, zaczyna się pieprzyć.
- Zgaduję, że muszę przyzwyczajać się do takich sytuacji.
Kurwa, Marcel, nie strasz tak następnym razem...

my sexy brother / stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz