Już nie będzie dobrze

53 7 0
                                    

Stoję przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie. Za chwile wychodzimy na imprezę do Liama. Wczoraj, po lekcjach, pojechałam z Alice na zakupy i teraz czekam na resztę w wybranej przez nią kreacji. Sukienka zrobiona jest z elastycznego, pomarszczonego materiału, ścisłe przylegającego do mojego ciała. Ledwo co zakrywa mój piękny tyłek i ma spory dekolt, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Jej śliwkowy kolor tworzy idealny kontrast z moimi blond lokami i zielonymi oczami. Całość dopełnia srebrny masywny srebrny naszyjnik, skórzana, krótka kurtka i czarne botki. Ali świetnie się spisała wybierając mi ten zestaw.
- Wow - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Jake'a. Szczęka mu opadła na mój widok.
- Tak wiem jestem boska - zaśmiałam się. Chwyciłam torbę i wyszłam z pokoju mijając osłupiałego blondyna.
- Chyba nie myślisz, że pójdziesz na imprezę w tym stroju? - powiedział chłopak, doganiając mnie na korytarzu.
- A to niby dlaczego?? - zatrzymałam się i spojrzałam na niego unosząc brew. Jake przyciągną mnie do siebie.
- Bo jak tylko od ciebie odejdę rzuci się na ciebie stado niewyżytych seksualnie napaleńców - zaczął całować moja szyję.
- Bo ty niby nie jesteś niewyżytym seksualnie napaleńcem? -  odsunęłam się od niego rozbawiona  i ruszyłam na dół.
- No ale ja to co innego - zaprotestował blondyn idąc za mną - Ty jesteś moja i ja mogę się na ciebie rzucać - położył ręce na moich biodrach zatrzymując mnie na dole schodów - Chociaż wole jak to ty rzucasz się na mnie - wyszeptał mi do ucha tym swoim seksownym, zachrypniętym głosem. Moje ciało przeszedł dreszcz. Blondyn przesunął swoją rękę wyżej i ścisnął moją pierś. Z mojego gardła wydobył się jęk. Odwróciłam się przodem do Jake'a i wbiłam się w jego usta. Chłopak natychmiast odwzajemnił pocałunek.
- Możecie nie obściskiwać się przy wszystkich? - powiedział Mike stając w progu holu - Mam już dosyć tego widoku po wtorkowej akcji - posłał mi złośliwy uśmieszek.
- A co wydarzyło się we wtorek? - koło mojego brata stanęła Sofi. Musiała przyjechać przed chwilą. Wygladała prześlicznie w różowej sukience, sięgającej jej do połowy uda i kremowych szpilkach.
- Sofi!! - uściskałam blondynkę - Tęskniłam za tobą - dziewczyna odwzajemniła mój uścisk.
- Ja za tobą też - zaśmiała się - Słyszałam, że masz chłopaka? - odsunęła się ode mnie i spojrzała na mnie unosząc brew.
- I to jakiego? - do pokoju weszła Alice, a zaraz za nią Sam. Brunetka podeszła do Sofi i przytuliła ją. Kiedy się od niej odsunęła przyjrzałem się jej kreacji. Wygladała obłędnie w kanarkowej, rozkloszowanej sukience przepasanej czarnym, wąskim paskiem. Uśmiechnęłam się do niej.
- Musicie mi o wszystkim opowiedzieć - zaśmiała się Sofi.
- Dobra dziewczyny, ploteczki zostawcie na potem. Teraz musimy wychodzić, bo się spóźnimy - pospieszył nas Sam.
- A od kiedy ty jesteś taki punktualny Sammy? - posłałam mojemu bliźniakowi złośliwy uśmieszek.
- Od zawsze. To przez ciebie zawsze się spóźniamy - odgryzł się - O nie, gdzie moja torebka? Sammy przynieś mi buty. Chwila muszę się jeszcze umalować. - Sam zaczął mnie przedrzeźniać na co wszyscy wybuchli śmiechem. Zdzieliłam blondyna w ramię, lecz po chwili również zaczęłam się śmiać. Muszę przyznać, że tym razem udało mu się odgryźć.
- Dobra dzieci, skończcie już to przedstawienie. Na prawdę musimy już wychodzić  - przypomniał nam Jake. Wyszliśmy z domu roześmiani. Zapakowałyśmy się do samochodu i ruszyliśmy na imprezę.
********************************************
Tańczyłam z Jakem od 3 godzin. Wypiłam już całkiem sporo i alkohol sprawił, że kręciło mi się w głowie. Lubiłam to uczucie. To trochę tak jakbym latała. Byłam wolna, szczęśliwa i zlana w trzy dupy.
- Kochanie może usiądziesz? - zapytał mnie Jake, kiedy  znowu wpadłam na niego, zataczając się.
- Nie. Jake ja chce tańczyć!!! - wybełkotałam śmiejąc się.
- Konicznie musisz usiąść - złapał mnie za rękę i pociągną w stronę kanapy.
- Poczekaj chwilę - przekrzyczał odgłosy imprezy - Przyniosę ci wody. - odszedł, zostawiajac mnie dziwnie szczęśliwą na kanapie. Po chwili, ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam na mojego towarzysza.
- Widzę, że dobrze się bawisz - zaśmiał się Rayan.
- Cudownie!!! - wyrzuciłam ręce w górę.
- Ile wypiłaś? - spytał uśmiechając się do mnie.
- Dwa albo trzy - wydukałam.
- Kieliszki??
- Nie głuptasie - zachichotałam - Butelki - odpowiedziałam jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Chłopak przysuną się do mnie i położył dłoń na moim kolanie. Jakiś cichy głosik mówił mi, że powinnam ją stracić, ale nie mogłam sobie przypomnieć dlaczego miałabym to zrobić. Przecież Rayan to mój chłopak. Zaraz skoro Rayan to mój chłopak to kim jest Jake. To wszystko jest takie zagmatwane.
- Chciałabyś się zabawić? - brunet przysunął się jeszcze bliżej.
- Co proponujesz? - zapytałam posyłając mu zalotny uśmiech. A przynajmniej taki miałam zamiar.
- Może pójdziemy na górę?? - Rayan zaczął całować moją szyję. Znowu w głowie pojawił się ten głosik. Mówił mi, że nie powinnam odejść i zostawić Rayana, ale procenty szybko go zagłuszały. Wstałam, chwiejąc się i wystawiłam rękę w stronę chłopaka.
- To chodźmy - brunet uśmiechną się, chwycił moją dłoń i pociągną w stronę schodów. Kiedy byliśmy w ich połowie usłyszałam jak ktoś mnie wola. Chciałam zobaczyć kto to, ale Rayan przyspieszył i po chwili stałam już w jakimś pokoju. Chyba należał do rodziców Liama, ale nie byłam tego pewna. Rayan zamkną za sobą drzwi po czym pchną mnie na ścianę i przywarł do mnie swoimi ustami. Oddałam jego pocałunek. Chłopak pieścił moje podniebienie językiem. Miał takie miękkie usta. Jak ja uwielbiałam usta Jake'a. Chwila..... przecież to nie Jake!!!! W chwili kiedy sobie to uświadomiłam drzwi otworzyły się z hukiem.
- Co tu się kurwa dzieje??!! - wrzasnął wściekły Jake. Odepchnęłam od siebie Rayana i stałam oniemiała. Jak ja mam się wytłumaczyć? Słuchaj Jakie, bo ja myślałam, że on to ty?? Nie to chyba nie jest dobre wytłumaczenie.
- Ty się mną tylko bawiłaś - blondyn patrzył na mnie załamany. Miałam ochotę go przytulić i pocieszyć, ale w tej sytuacji to nie był dobry pomysł.
- Jake to nie tak - łzy napłynęły mi do oczu.
- To jak??? - głos mu się załamał.
- No bo.... No ten... - zaczęłam się jąkać. Szybko Emily. Powiedz coś. Zaraz go stracisz. Nie możesz go stracić.
- Jak widać taka cipa jak ty nie była w stanie zaspokoić Emily - zakpił Rayan. Jake spojrzał na niego gniewnie.
- Skoro wolisz tego chuja to z nami koniec - zwrócił się do mnie i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Chciałam za nim pobiec i mu wszystko wytłumaczyć, ale ktoś mnie zatrzymał. Spojrzałam na trzymającą mój nadgarstek dłoń. Należała do Rayana.
- Nigdzie nie pójdziesz - powiedział groźnie - Jesteś moja - uśmiechnął się złowieszczo.
- Puszczaj mnie Rayan!!!!! Już wystarczajaco zjebałeś moje życie!!!! Odpierdol się wreszcie ode mnie!!!!! - zaczęłam krzyczeć i wyrywać się brunetowi. Niestety był za silny. Pchnął mnie na łóżko i przycisnął mnie do niego swoim ciałem.
- Rayan powiedziałam ci żebyś się odpierdolił!!! - próbowałam go z siebie zrzucić. Bezskutecznie.
- Pierdolić to będę ciebie - zaczął całować moją szyje. Przeraziłam się. Czy on chce mnie zgwałcić??? Nie to się nie dzieje!!! Najpierw przez tego oblecha straciłam Jake'a, a teraz on chce żebym się z min bzykała?! Jego niedoczekanie!!!! Ale co ja mam teraz zrobić??? Rayan jest większy i silniejszy ode mnie. Nie mam jak z nim walczyć. Spanikowałam.
- Pomocy!!!!! - zaczęłam krzyczeć, chociaż wiedziałam, że nikt mnie nie usłyszy.
- Krzycz sobie ile chcesz - zaśmiał się brunet, a jego ręka znalazła się pod moją sukienką, zahaczając palcami o moje majtki. - To mnie tylko podnieca - zobaczyłam błysk w jego oku.
- Rayan proszę zostaw mnie - zaczęłam płakać.
- Nie płacz kochanie. Zobaczysz jak będzie ci dobrze. Jeszcze będziesz mi za to dziękować - powiedział, ocierając moje łzy. Patrzył chwile w moje oczy, po czym pocałował mnie. Zacisnęłam usta jak najmocniej. Nie dam mu się tak łatwo. Będę walczyć. Zaczęłam go od siebie odpychać, ale złapał mnie za nadgarstki i przycisnął moje ręce do materaca, nad moją głową. Jedną ręka masował moja pierś, a druga przytrzymywał ręce. Byłam bezradna. Już miałam się poddać, bo byłam w sytuacji bez wyjścia, kiedy ktoś wpadł do pokoju i ściągnął ze mnie bruneta. Chłopak rzucił Rayanem o podłogę, usiadł na nim okrakiem i zaczął okładać go pięściami. Zaskoczona przyglądałam się mojemu wybawcy. W pokoju było ciemno, więc na początku go nie poznałam, ale po dłuższym wpatrywaniu się w chłopaka rozpoznałam w nim Mike'a. Nigdy w życiu nie cieszyłam się aż tak na jego widok. Ale skąd on wiedział, że ja tu jestem, i że potrzebuję pomocy. Nagle poczułam czyjaś rękę w zgięciu nóg i na plecach. Ktoś podniósł mnie i wyniósł z pokoju. Spojrzałam do góry, żeby zobaczyć kto to i ujrzałam Sama. Szczęśliwa, że to mój bliźniak zarzuciłam mu ręce na szyje i wtuliłam się w niego. Łzy same wypłynęły mi z oczu. Byłam zła, przerażona i smutna jednocześnie. Zła na Rayana za to co mi zrobił i na siebie za to, że mu na to pozwoliłam. Przerażona, bo zrozumiałam jaka bezsilna i słaba jestem. Smutna, bo straciłam Jake. Straciłam mojego anioła. Kiedy sobie o tym przypomniałam rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Spokojnie sis. Już po wszystkim. Wszystko będzie dobrze - pocieszał mnie Sam. Ale co on mógł o tym wiedzieć. Nie było go tam. Ja tam byłam. I wiedziałam.

Już nie będzie dobrze.

My Angel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz