6:00. Obudziłam się sama, zanim budzik to zrobił. To chyba przez to, że cały wczorajszy dzień spędziłam w łóżku.
Odkąd Sam przywiózł mnie do domu nie wychodziłam ze swojego pokoju. Nie wpuszczałam również do niego nikogo, z wyjątkiem Sama. Tylko z nim byłam w stanie rozmawiać o tym, co się wydarzyło. W pewnym sensie był moją drugą połówką i wiedziałam, że nigdy mnie nie osadzi, i nie zostawi.
Całą drogę do domu płakałam. Sam uznał, że nie będzie zadawał mi pytań. Byłam mu za to wdzięczna. Nie chciałam o tym rozmawiać. Nie wtedy.
Kiedy byliśmy już na miejscu Sam zaniósł mnie do mojego pokoju. Zasnęłam od razu. Byłam wyczerpana fizycznie i psychicznie.
W niedziele obudziłam się koło 11:00. Wszyscy chcieli dowiedzieć się co się wydarzyło na imprezie, ale odprawiałam ich z kwitkiem. Około 14:00 przyszedł do mnie Sam. Położył się obok mnie na łożku, bez słowa i przyciągnął do siebie. Nie płakałam. W sobotę wyczerpałem swój limit łez. Leżeliśmy tak w ciszy.
Po godzinie postanowiłam opowiedzieć mu co się tak naprawdę stało u Liama. Sam wysłuchał mnie uważnie, nie przerywając. Kiedy skończyłam blondyn powiedział mi skąd z Mike'iem wiedzieli, że potrzebuję pomocy. Zdziwiło ich to, że Jake wybiegł z imprezy wściekły. Postanowili za nim iść i zapytać go co się stało. Blondyn powiedział im, że przyłapał mnie z Rayanem i odszedł, unikając dalszych pytań. Samowi od razu zapaliła się czerwona lampka. Wiedział jak zachowuję się po alkoholu i jak bardzo nienawidzę Rayana. Zaczęli z Mike'iem mnie szukać. Resztę historii już znałam.
Leżałam tak i rozmyślałam. Dzisiaj jedziemy na ten cholerny biwak. Nie miałam na to najmniejszej ochoty. Bedą tam Rayan i Jake. Obu nie chciałam spotkać. Rayana dlatego, że się go bałam. Jake'a ponieważ nie mogłam patrzeć na niego,wiedząc, że go straciłam. Z drugiej strony chciałam z nim porozmawiać i mu wszystko wytłumaczyć. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał, co zdołowało mnie jeszcze bardziej.
Budzik zapiszczał wyrywając mnie z rozmyśleń. Czas się zbierać. Zwlekałam się z łóżka i udałam do łazienki. Po szybkim prysznicu i porannej toalecie ubrałam się, i ruszyłam na dół. Kiedy weszłam do kuchni poczułam przyjemny zapach kawy.
- Dzień dobry kochanie - mama przywitała mnie szerokim uśmiechem.
- Hej mamusiu - pocałowałem ją w policzek.
- Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała mnie z troską wymalowaną na twarzy. No tak zapomniałam, że Mike wytłumaczył jej moje dziwne zachowanie silnym kacem.
- Już mi lepiej - uśmiechnęłam się do niej słabo, nalewając sobie kawy. Mama nałożyła mi jajecznicy i wyszła z kuchni, mówiąc, że musi się czymś zając. Zjadłam śniadanie, popijając życiodajny napój. Kiedy odkładałam brudne naczynia do zlewu do kuchni wszedł Sam.
- Hej sis - przywitał się ze mną - Jak się czujesz? - spojrzał na mnie zatroskany.
- Lepiej, co nie zmienia faktu, że nie mam najmniejszej ochoty jechać na tą cholerną wycieczkę - powiedziałam załamana.
- Oj nie przesadzaj. Nie będzie, aż tak źle - pocieszał mnie blondyn - Alice i Liam napewno nie pozwolą, żeby stało ci się coś złego - powiedział i przytulił się do mnie. Bez zastanowienia odwzajemniłam uścisk.
- Dzięki Sam - wyszeptałam wtulona w chłopaka.
- Niby za co?? - zdziwił się blondyn.
- Za to, że jesteś - odsunęłam się od niego.
- Przykro mi ale jesteś na mnie skazana do końca swojego marnego życia - zaśmiał się.
- O nie i co ja teraz zrobię? - dołączyłam do niego.
- Kochanie Alice przyjechała - usłyszałam krzyk mamy z holu. Pożegnałam się z Samem i wyszłam z domu po drodze zakładając buty i chwytając plecak.
- Hej Al - przywitałam się z brunetką wsiadając do samochodu.
- Hej Em. Jak się czujesz? - czemu wszyscy mnie o to pytają????!!!!
- Dobrze - powiedziałam podziwiając mijamy krajobraz. Przez resztę drogi żadna z nas nic nie powiedziała. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ nie miałam ochoty na rozmowę. W sumie to na nic nie miałam ochoty.
Alice zaparkowała przed szkołą, gdzie stał już autokar, który mieliśmy pojechać na wycieczkę. Niechętnie wysiadałam z auta i ruszyłam w stronę, gdzie stała nasza wychowawczyni z grupką uczniów. Kiedy dołączyłam do tłumu, pani Jones sprawdzała obecność. Kiedy wyczytała moje nazwisko poinformowałam ją, że jestem. Potem wzięłam swoje rzeczy i wsiadłam do pojazdu.
Siedziałam sama. Wprawdzie Alice chciała się do mnie dosiąść, ale zbyłam ją w subtelny sposób. Teraz siedziała kilka miejsc za mną z Liamem. Włożyłam słuchawki do uszu i słuchając muzyki, czekałam na odjazd. Po chwili ruszyliśmy.
Siedziałam słuchając muzyki i wyglądając przez okno, kiedy poczułam, że ktoś siada koło mnie. Nie odwracając się wyjęłam jedną słuchawkę z ucha.
- Ali powiedziałam, że wszystko jest dobrze. Proszę cię, chciałabym pobyć sama. - powiedziałam przekonana, że moim towarzyszem jest moja przyjaciółka.
- Niestety jesteś skazana na moje towarzystwo - na dźwięk tego głosu zesztywniałam. Odwróciłam się powoli i spojrzałam na Rayana. Jego twarz była mocno poobijana. Miał rozcięty łuk brwiowy i wargę. Lewe oko było spuchnięte i fioletowe. Mimo jego masakrycznego stanu uśmiechał się szeroko.
- Zostaw mnie Rayan, bo zacznę krzyczeć - fuknęłam groźnie.
- Oj uspokój się kochanie - położył rękę na moim udzie, przez co jeszcze bardziej się spiełam - Chciałem ci tylko powiedzieć, że jak tylko znajdziemy się w lesie i będziemy już sami zapłacisz mi za to co zrobił mi twój braciszek - posłał mi złowieszczy uśmiech.
- Szkoda, że tak się nie stanie - strzepałam jego dłoń z mojej nogi - Przyjaciele nawet na chwile mnie nie zostawią - powiedziałam odważnie.
- Tak? To dlaczego teraz siedzisz sama? - uniósł brew. No i tu mnie ma. Jak mam się nimi bronić, skoro przed chwilą słyszał jak mówiłam Alice, żeby zostawiła mnie samą. Rayan wstał i nachylił się do mojego ucha.
- Ciesz się samotnością puki możesz - szepnął i znikł tak szybko jak się pojawił. Zmroziło mnie. Co ja mam zrobić? Jak mam się przed nim bronić?? Nie dam rady z nim walczyć.Jestem za słaba.
CZYTASZ
My Angel
Teen FictionEmily to zwykła szara myszka, która się wszystkiego boi....... Stop. Nie, nie, nie. Jeszcze raz. Emily to niesamowicie seksowna, pyskata laska, która nie słucha się nikogo i robi co chce i kiedy chce. Pewnego dnia w jej szkole pojawia się niesamowic...