Obyś dotrzymał obietnicy

30 3 0
                                    

Tydzień. Od rozmowy z Rayan'em minął pieprzony tydzień, a jego słowa dalej nie dają mi spokoju. Po tym co mi powiedział zrobiłam się strasznie podejrzliwa i zaczęłam dostrzegać więcej rzeczy. Na przykład zauważyłam, że Jake otrzymuje smsy, po których wychodzi w "pilnej sprawie". Przestał rownież zostawać u mnie na noc, tłumacząc się, że rodzice mu zabraniają. Jest to podejrzane ponieważ jeszcze 2 miesiące temu nie mieli nic przeciwko temu, żeby chłopak mieszkał u mnie. Wszystko to jest strasznie dziwne.
Z rozmyśleń wyrwała mnie wibracja telefonu. Chwyciłam urządzenie i odczytałam wiadomość od Jake'a.

Od: Słodki napaleniec 😘
Dzisiaj nie dam rady. Przepraszam 😘

Super. Mieliśmy urządzić wieczór filmowy, ale znowu Jake nie ma czasu się ze mną spotkać.
Szybko wystukałam mu odpowiedz.

Do: Słodki napaleniec 😘
Znowu??? To już trzeci raz w tym tygodniu 😢

Wysłałam wiadomość. Nie musiałam czekać długo na odpowiedz.

Od: Słodki napaleniec 😘
Strasznie cię przepraszam, ale muszę załatwić coś na prawdę ważnego. Obiecuje, że jutro będę tylko i wyłącznie do twojej dyspozycji 😏
Nie bądź na mnie zła i nie zapominaj, że cię kocham 😘

Do: Słodki napaleniec 😘
Trzymam cię za słowo. Nie jestem zła, ale to się może zmienić, jeśli jutro mnie wystawisz. Ja też cię kocham 😘

Nie dostałam już żadnej wiadomości. Odłożyłam telefon na komodę i prychnęłam sfrustrowana. I co ja mam teraz robić? Jest piątkowy wieczór, a moje plany poszły się jebać. W domu jestem sama, bo rodzice poszli na jakiś bankiet, a Sam pojechał gdzieś z Alice.
A może skocze do klubu? Dawno w żadnym nie byłam. Tak to chyba najlepszy sposób na zabicie nudy.
Wstałam z kanapy i udałam się na górę wziąć szybki prysznic i wyszykować się na imprezę. Kiedy byłam już czysta wysuszyłam i zakręciłam włosy oraz zrobiłam mocny makijaż. Założyłam na siebie małą czarną i czerwone szpilki. Do czarniej kopertówki włożyłam potrzebne mi rzeczy i zeszłam na dół. Wzięłam skórzaną kurtkę i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Na zewnątrz czekała na mnie zamówiona w międzyczasie taksówka. Wsiadłam do niej i kazałam kierowcy jechać do centrum miasta, gdzie znajduje się najwiecej klubów. Po jakiś 20 minutach byłam na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi odpowiednią sumę i wyszłam z pojazdu, który po chwili odjechał.
Stałam chwile i zastanawiałam się gdzie teraz pójść. Po namyśle zdecydowałam się na jeden z moich ulubionych klubów. Ominęłam kolejkę i podeszłam do bramkarza.
- Hej Frank - uśmiechnęłam się do umięśnionego blondyna po 20 - Jak tam życie?
- Em - rozweselił się na mój widok - U mnie po staremu - przytulił mnie - A co u ciebie? Dawno cię u nas nie było.
- Byłam trochę zajęta, ale w końcu znalazłam wolny wieczór i postanowiłam was odwiedzić - odpowiedziałam mu z uśmiechem na ustach.
- W takim razie życzę miłej zabawy - wpuścił mnie do środka, na co kilka osób z kolejki zaprotestowało, ale ja miałam to gdzieś. Nie pierwszy raz wchodziłam do klubu bez kolejki. Jako stała klientka i przyjaciółka szefa tego lokalu mam swoje przywileje.
Przeciskałam się przez tłum tańczących, pijanych ludzi w stronę baru. Kiedy się już przy nim znalazłam, od razu dostrzegłam znajomą postać za ladą. Brunet spojrzał na mnie uśmiechnięty, co od razu odwzajemniłam.
- Em!!! - Luke przekrzyczał muzykę, podchodząc do mnie - Tak dawno cię nie widziałem. Już się bałem, że nigdy nas nie odwiedzisz - zaśmiał się.
- Nie śmiałabym. Wiem, że usychalibyście z tęsknoty do mnie - rownież się zaśmiałam.
- Co podać mojej ulubionej klientce?? - zapytał, nie przestając się śmiać.
- Zdam się na ciebie. Ufam ci. Nie otruj mnie - powiedziałam z udawaną powagą.
- Za bardzo cię kocham, żeby cię otruć - powiedział, szykując mi drinka.
- No ja myślę
Chwile potem Luke postawił przedmą fuksjowy napój. Upiłam łyk przez słomkę. Drink był bardzo słodki, ale jednocześnie mocny.
- Lukey to jest przepyszne - pochwaliłam bruneta - Na prawdę przeszedłeś samego siebie.
- Dziękuje - ukłonił się teatralnie.
Resztę wieczoru spędziłam rozmawiając z Lukiem, tańcząc z nieznajomymi i pijąc przeróżne drinki. Około godziny 24:00 byłam już nieźle wstawiona. No dobra byłam schlana w cztery dupy. Nie wiedziałam co się dzieje. Poczułam wielką potrzebę porozmawiania z Jake'iem. Wyjęłam telefon i wybrałam numer blondyna. Nie wiem jakim cudem to zrobiłam, ale jakoś mi się udało. Chłopak odebrał po drugim sygnale.
- Em? Coś się stało? - zapytał zaspanym głosem.
- Nic się nie stało głuptasie - wybełkotałam - Chciałam tylko usłyszeć twój głos - zachichotałam jak głupia.
-Czy ty jesteś pijana? - zapytał.
-Ale tylko troszkę - zaczęłam się śmiać.
-Powiedz mi gdzie jesteś to po ciebie przyjadę.
-Przecież nie miałeś dla mnie czasu.
-Po prostu powiedz gdzie jesteś.
- Nie powiem.
- Emily, kurwa powiedz mi.
-Wyrażaj się - upomniałam go - Nie ładnie tak mowić.
- Em - westchnął - Powiesz mi gdzie jesteś?
- W klubie - odpowiedziałam wesoło.
- Dobrze, ale w którym.
- Tego musisz się sam domyślić.
- Ale...
- Papa kochanie- przerwałam mu.
- Emily.... - nie dokończył, bo się rozłączyłam. Wypiłam kolejnego drinka i ruszyłam na parkiet. Tańczyłam z jakimś gościem. Było mi tak wesoło. Kręciłam biodrami w rytm muzyki. Nagle ręce chłopaka z bioder zjechały na moje pośladki, a jego usta znalazły się na mojej szyi. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampa. Może i jestem pijana, ale nie dam się macać obcemu facetowi. Popchnęłam go lekko, ale on nadal mnie obściskiwał.
- Zostaw mnie! - powiedziałam znowu odpychając go od siebie, tylko tym razem mocniej.
- Wiem, że tego chcesz maleńka - znowu przysunął się do mnie - Nie opieraj się - uśmiechnął się obrzydliwie i przycisnął mnie do siebie. Znowu chciałam mu się wyrwać, ale trzymał mnie mocno.
- Puszczaj mnie! - krzyknęłam miotając się w jego uścisku.
- Powiedziała, żebyś ją puścił - usłyszałam męski głos za sobą, a zaraz potem ktoś przywalił temu natrętowi prosto w nos. Chłopak upadł od siły uderzenia i złapał się za nos, z którego leciała mu krew. Ktoś złapał mnie za rękę i zaczął ciagnąć przez tłum. Tym kimś okazał się być Jake. Poczułam przepełniającą mnie ulgę. Blondyn wyprowadził mnie z klubu i udał się w stronę swojego auta, ciągnąć mnie za sobą. Nadal byłam pijana, wiec lekko chciałam się na nogach. Jake otworzył drzwi pojazdu, wsadził mnie do środka i zapiął mi pasy. Okrążył samochód i zajął miejsce kierowcy. Odpalił silnik i ruszył w stronę mojego domu. Po 5 minutach jazdy wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał zdziwiony Jake. Chyba był trochę poddenerwowany całą tą sytuacją, ale jakoś mało mnie to obchodziło.
- Jesteś taki zazdrosny - nie przestawałam się śmiać - I tak cholernie mnie tym podniecasz - wyszeptałam mu do ucha kładąc dłoń na jego kroczu.
- Emily nie teraz - odsunął moją dłoń, wpatrzony w drogę.
- Ale dlaczego? - zapytałam, zahaczając dłonią o pasek jego spodni.
- Po jesteś pijana i jedziemy samochodem - odpowiedział, znów próbując odsunąć moją dłoń, ale ja nie dałam tak łatwo za wygraną i nadal próbowałam rozpiąć jego spodnie.
- Mam na ciebie taką wielką ochotę - wyszeptałam zalotnie, przygryzając płatek jego ucha.
- Emily przestań - powiedział stanowczo odpychając moją dłoń.
- Przestałam ci się już podobać?? - zapytałam odsuwając się od niego.
- Co ty pierdolisz? - spojrzał na mnie szybko i wrócił wzrokiem na drogę.
- No bo od tygodnia nie masz dla mnie czasu, wychodzisz po jakoś dziwnych SMS'ach, a teraz nawet nie chcesz, żebym ci obciągnęła - powiedziałam na jednym wdechu - Po prostu powiedz, że masz kogoś na boku, bo ci się już znudziłam! - krzyknęłam, kiedy Jake zatrzymał się na podjeździe mojego domu. Chłopak odwrócił się w moją stronę, z bólem wymalowanym na twarzy. Aż tak zabolały go moje słowa?
- Nie wolno ci tak nawet myśleć - powiedział - Kocham cię najbardziej na świecie i to się nigdy nie zmieni. Przyznaje, że ostatnio nie miałem dla ciebie czasu, ale to się zmieni - spojrzał mi prosto w oczy.
- Obiecujesz? - zapytałam.
- Obiecuje - odpowiedział i pocałował mnie.

Obyś dotrzymał obietnicy.

My Angel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz