Rozdział 21

1.4K 123 19
                                    

-Widzisz jak pięknie?

-Nie.-Odparłam.

Objąłeś mnie mocno w pasie.

Staliśmy pod wieżą Eiffla był drugi dzień wycieczki.

-Dlaczego Ci się nie podoba ? -Spytałeś.

-Nie to że mi się nie podoba. To nie jest piękne jet po prostu ładne. Widziałam w życiu piękniejsze budowle.-Wyjaśniłam.

-Takie jak Hogwart?

-Takie jak Hogwart.

Tamtego dnia zdążyliśmy odwiedzić Luwr, a ja podziwiałam Mone Lize przez ponad piętnaście minut.
Wieża Eiffla nie zachwyciła mnie. Poza tym widziałam ją juz kiedyś z Rodzicami. 

-W sumie masz rację kochanie. Nic nie jest tak cudowne jak Ty. Żadne dzieło sztuki nie może sie Tobie równać. -Uśmiechnąłeś się lekko.

-Nie mow tak. Ta budowla jest na pewno wyższa ode mnie. -Zaśmiałam się spoglądając w górę.

-Niee...Co ty wcale. Ma tylko 324 metry. Nie martw sie na pewno kiedys jej dorownasz wzrostem.-Puściłeś mi oczko.

-Nie żartuj sobie, wiem se jestem niska ale bez przesady.

-Wiem kochanie, ale jak ta budowla nigdy nie będziesz.

Zaśmiałam się.

-No dobra, wygrałes.-Odparłam.

-Kochani, idziemy do restauracji na lunch. Ustawcie się w parach i idziemy !- Krzyknęła pani McGonagall.

-W parach? Bawimy się w przedszkole ?- Zaśmiałeś się.

-No chodź już... nie narzekaj, w sumie to jestem głodna. - Przytuliłam Cię.

Ustawiliśmy się za jakimiś puchonami. Pani sprawdziła obecność i ruszyliśmy do miejscówki na posiłek. Złapałam Cię za rękę. Trzymałeś moją dłoń bardzo mocno. Weszliśmy do pomieszczenia utrzymanego w czerwono-czarnych barwach. Znajdowała się tam kilka stolików , mały barek i stół do bilarda. Zwykła speluna-pomyślałam. Nic nie powiedziałam, nie chciałam oceniać wyboru nauczycieli. Każdy dostał to samo do jedzenia. Zupę cebulową , na drugie naleśniki z porami i kozim serem a na deser kawę lub cherbatę i fondant czekoladowy. 

-Mmmm...jakie to pyszne - Siedziałeś na stołku barowym i oblizywałeś usta po deserze.

-Wiem, wchodząc tu nie pomyśłałam, że można znaleźć tu tak dobre jedzenie.

-No widzisz ? Ciekawe jak dzień jeszcze nas zaskoczy.

Zachichotałam cicho. Wszystko co mówiłeś wydawało mi się w tamtym momencie tak zabawne. Cieszyłam się, że jesteś blisko.

-Kocham Cię- szepnęłam.

-Ja Ciebie też.

I pocałowałeś mnie prosto w usta. Ktoś pogwizdywał, inni się zachwycali, albo krzyczeli żebyśmy przestali. Szczerze? Nie obchodziło mnie to. Nie wstydziliśmy się naszego związku, miałam zdanie innych dzień, a ty widocznie popierałeś moje zdanie. W końcu oderwaliśmy się od siebie. 

-Czy Pani się rumieni, Panno Granger?- spytałeś.

Potarłam odruchowo ręką o policzek. Wiedziałam, że się rumienię, Upiłam łyk kawy. Posiedzieliśmy jeszcze tak chwilę. Gdy się odwróciłam zobaczyłam Rona. Widziałam ból w jego oczach, ale wiedziałam że nie mogę się obwiniać, bo to On się zakochał, nie ja. Byłam szczęśliwa z Tobą.

-Coś się stało?-Zacząłeś.

Dopiero, gdy usłyszałam Twój głos , zdałam sobie sprawę , że gapiłam się w sufit przez 10 minut.

-Co? Nie, nic. Wszystko w porządku.-Zapewniłam.

-To lepiej chodźmy, mamy jeszcze dużo do zwiedzenia, poza tym nauczyciele na nas się wkurzą, Widzisz ? Wszyscy już wyszli.

-Tak, tak. Chodź,-Wstałam z krzesła i poszłam do wyjścia. Czułam się dziwnie. 

To się chyba zwie poczucie winy?

Zwiedziliśmy jeszcze Pola Elizejskie, Pałac Królewski i Bazylikę Sacre-Coeur.

Byłam już znudzona tą wycieczką. Naprawdę widziałam wszystkie te miejsca w wakacje. Ulżyło mi , gdy w końcu dotarliśmy pod hotel. Zostaliśmy przeliczeni. Mogliśmy iść do swoich pokoi albo jeszcze pozwiedzać. Wybraliśmy pierwszą opcję. Byłam zmęczona. Ku mojemu zdziwieniu pozostali uczniowie pobiegli na kolejki górskie albo grać w golfa.  Wjechaliśmy windą i otworzyliśmy drzwi od naszego pokoju. Od razu padłam na kanapę. Chcąc , nie chcąc, łzy poleciały mi z oczu. Od razu znalazłeś się przy mnie i mocno przytuliłeś.

-Co się dzieje kochanie? - Otarłeś mi łzę z policzka i podałeś chusteczkę. Wydmuchałam nos i otarłam oczy, ale łzy nadal płynęły.

-On mnie tak kocha a ja strasznie Go ranię. Czemu? Czemu nie może znaleźć  sobie innej dziewczyny?

--Ron ? 

-Tak...

-Hermiona ! Nie możesz się obwiniać , a tym bardziej płakać tu, teraz. Nie potrafię patrzeć na Twoje łzy kochana. Kiedyś mu minie, może i złamałaś mu serce, ale to nie jest Twoja wina. Popatrz na mnie, proszę.- Podniosłam wzrok.

-Myślisz ? Na pewno mam się nie przejmować?

-Na pewno. Przecież już z nim rozmawiałaś o tym. uspokój się.- Wziąłeś mnie na ręce i przeniosłeś na łózko i położyłeś się obok mnie. Przutuliłam się mocno do Ciebie.

Kolejnej nocy zasnęłam w Twoich ramionach.


Dziękuję , że ze mną wytrzymujecie i przepraszam , ze długo nie pisałam. Mam nadzieję ze rozdział znośny...


Pierwsza minuta. ~DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz